Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 00:09
Reklama KD Market

Czy Wielka Brytania opuści Unię Europejską?

Stanowcze weto Londynu wobec kandydatury Jean-Claude'a Junckera na szefa KE jest interpretowane jako dowód na stopniowe oddalanie się Wielkiej Brytanii od reszty krajów UE, ale zarówno Juncker, jak i brytyjski premier David Cameron deklarują wolę współpracy.



W poniedziałkowym "Daily Telegraph" sam Cameron pisze, że jest gotów "dalej walczyć o brytyjskie interesy" po porażce w Brukseli, zapewniając, że "wciąż może robić interesy" z Junckerem, pomimo ostatnich zdarzeń.

Cameron uważa, że "nominacja Junckera, pomimo oporu W. Brytanii, sprawiła, iż jest on jeszcze bardziej zdeterminowany, aby zmienić sposób, w jaki działa UE". Wyraził przy tym silne przekonanie, że stawką było niedopuszczenie, by Parlament Europejski narzucał kandydata na szefa KE. "Ważne było opowiedzieć się za tym, nawet jeśli oznaczało to izolację (w UE), ponieważ czasami można mieć rację, choć jest się izolowanym" - pisze Cameron.

"Oczywiście wynik nie był po naszej myśli. Jean-Claude Juncker został nominowany na szefa KE i będziemy z nim teraz współpracować" - dodaje.

Zdaniem Camerona nie należy wnioskować jednak, że wybór ten jest "śmiertelnym ciosem" dla prób renegocjacji przez W. Brytanię warunków członkostwa jeszcze przed zapowiadanym referendum na Wyspach w tej sprawie w 2017 r. "Nie ukrywam, że zadanie zostało utrudnione i stawka jest większa. Ale w naturze naszego kraju nie leży poddawanie się" - zapewnia brytyjski premier.

Już dwa dni po szczycie, w niedzielę, Cameron zadzwonił do Junckera, żeby pogratulować mu stanowiska - donosi portal EUobserver. "Rozmawiali o tym, jak mogą współpracować, żeby Unia stała się bardziej konkurencyjna i bardziej elastyczna" - powiedziała rzeczniczka Camerona. Premier - jak dodała - "z zadowoleniem przyjął zobowiązanie Junckera, że będzie szukał dobrego rozwiązania dla W. Brytanii wobec jej politycznych obaw".

Juncker był oficjalnym pretendentem do funkcji szefa KE z ramienia centroprawicowej Europejskiej Partii Ludowej (EPL), która wygrała majowe wybory do Parlamentu Europejskiego. Jego wybór musi poprzeć jeszcze PE, co ma nastąpić 16 lipca. Oprócz Brytyjczyka przeciwko Junckerowi na szczycie UE był też premier Węgier Viktor Orban. Pozostałych 26 przywódców poparło Luksemburczyka. Cameron był przeciwny nominacji Junckera, ponieważ uważa on byłego wieloletniego szefa eurogrupy, za zwolennika zbyt głębokiej integracji UE i zarzuca mu, że nie podoła potrzebom reformowania Wspólnoty po myśli Londynu. Według Camerona po piątkowej decyzji trudniej będzie o pozytywny wynik referendum w sprawie warunków członkostwa W. Brytanii w UE.

Dyrektor brukselskiego think tanku CEPS (Centre for European Policy Studies) Daniel Gros w rozmowie z PAP przypomniał, że już po raz trzeci w historii Wielka Brytania próbowała zablokować nominację na szefa KE. Po raz pierwszy uczyniła to dokładnie przed 20 laty, gdy sprzeciwiła się wyborowi ówczesnego premiera Belgii Jean-Luca Dehaene'a. Kolejny raz - w 2004 r., kiedy premier Tony Blair zablokował kandydaturę premiera Belgii Guy Verhofstadta i wysunął na szefa KE Jose Barroso.

"W przeszłości jednak - zastrzegł Gros - potrzebna była jednomyślność w sprawie nominacji, a teraz mamy traktat lizboński, 28 państw członkowskich i potrzebna jest kwalifikowana większość".

Zaznaczył przy tym, że "nie ma realnych wskazań, żeby sam Juncker, czy jego polityka były szkodliwe dla Wielkiej Brytanii".

Na pytanie, czy Juncker będzie teraz współpracował z Londynem, Gros odparł: "Oczywiście. System polityczny na tym polega, że są ludzie, którzy cię popierają, i są tacy, którzy są przeciwko. Przed wyborami ma się wrogów, a po wyborach trzeba współpracować". Spytany, czy Cameron przekuje sprawę Junckera w zwycięstwo na potrzeby krajowej polityki i opinii publicznej, tak jak to było w przypadku paktu fiskalnego, ekspert odparł: "politycy nigdy nie przegrywają, zawsze wygrywają". W 2012 r. 25 krajów członkowskich zawarło porozumienie o zwiększeniu dyscypliny finansowej, by ominąć weto Londynu wobec stosownych zmian w traktacie z Lizbony wymagających jednomyślności. Oprócz Wielkiej Brytanii wyłamały się wówczas tylko Czechy.

Na poparcie tej tezy francuski tygodnik "Le Point" przytacza wyniki ostatniego sondażu dla "Financial Times", z którego wynika, że 43 proc. ankietowanych uważa, iż Cameron miał rację w Brukseli, a tylko 13 proc., że się mylił.

Ten sam magazyn pisał w weekend, że "przegrana batalia Camerona w Brukseli zwiększa ryzyko, iż Brytyjczycy zdecydują się wyjść z UE, jeśli ich premier nie odniesie sukcesu" w reformowaniu UE. Cytowany tam dyrektor londyńskiego instytutu Open Europe Mats Persson uważa wszelako, że właśnie to "zagrożenie (...) mogłoby skupić przywódców europejskich wokół Camerona, który musi teraz podwoić swe wysiłki, aby wytłumaczyć, jakich reform oczekuje w UE".

Zdaniem Rodericka Parkesa, koordynatora programu Unia Europejska w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych (PISM), w Brukseli "Cameron poniósł bardzo osobistą porażkę", wynikającą z umocnienia pozycji szefów rządów i braku zrozumienia dla szerzej pojętych mechanizmów UE.

Parkes nie chce przewidywać, jakie implikacje dla UE i Londynu może mieć kwestia sporu co do nominacji Junckera. "Kiedy Cameron był wymanewrowany podczas debaty na temat paktu fiskalnego, był następnie w stanie sprzedać to jako wielkie zwycięstwo. W weekend szef dyplomacji William Hague mówił o tym, jak Cameron +zawetował pakt fiskalny+. Może brzmieć to absurdalnie, ale być może Cameron jeszcze raz będzie w stanie przedstawić to jak zwycięstwo" - wskazuje.

"Brytyjczycy nie są szczególnie zainteresowani meritum współpracy z UE, natomiast reagują na symbolikę. I tak oto ich premier broni ich interesów, nawet jeśli poważnie osłabił znowu ich wpływy" - tłumaczy ekspert PISM.

"Financial Times" pisał w weekend w komentarzu redakcyjnym, że "zwycięstwo Junckera - pisała gazeta - oznacza niebezpieczny moment w relacjach W. Brytanii z UE. David Cameron stoczył samotną walkę, aby powstrzymać nominację Luksemburczyka, tłumacząc, iż jest on zwolennikiem integracji UE w starym stylu". "Po raz pierwszy duże państwo członkowskie UE zostało pokonane w taki sposób w ważnej kwestii w KE. (Wybór Junckera) popsuł relacje (W. Brytanii) z Niemcami i jeszcze bardziej oddalił W. Brytanię od UE" - ocenił "FT".

Jako katastrofę dla przyszłości relacji W. Brytaia-UE postrzega sprawę nominacji Junckera politolog London School of Economics Simon Hix. "Wzmocni to najbardziej eurosceptycznych konserwatywnych deputowanych, którzy teraz powiedzą: +Widzicie, Europa nie może się zreformować i nasza próba uzyskania nowych relacji nie powiedzie się" - tłumaczy Hix na łamach "Le Point".

Tymczasem niemiecki minister finansów Wolfgang Schaeuble zapewniał w wywiadzie dla "FT", że Niemcy uczynią wszystko, co w ich mocy, aby zatrzymać Wielką Brytanię w Unii Europejskiej. Podkreślił, że wyjście W. Brytanii z UE "jest niewyobrażalne i nie do przyjęcia".

Cameron wielokrotnie powtarzał, że chce, by Wielka Brytania pozostała w UE, ale dąży do odebrania części kompetencji Brukseli w obszarach, w których - jak twierdzą konserwatyści - jej wpływ jest zbyt duży i szkodliwy. Brytyjczycy są pesymistyczni co do szans Camerona na przeforsowanie reform Unii, które według niego są kluczowe, aby Londyn pozostał w UE - wynika z opublikowanego w niedzielę sondażu instytutu YouGov. Tylko 7 proc. ankietowanych uważa, że sprzeciw Camerona wobec wyboru Junckera będzie korzystny dla renegocjacji stosunków między Wielką Brytanią a UE. Około 42 proc. respondentów ocenia, że nie dojdzie do przeniesienia unijnych kompetencji na Londyn, tak jakby sobie tego życzył, a 29 proc. przewiduje, że "tylko kilka pomniejszych kompetencji" z powrotem powróci w gestię W. Brytanii.

Według ankiety YouGov, gdyby referendum odbyło się teraz, 39 proc. Brytyjczyków zagłosowałoby za pozostaniem w UE, a 37 proc. za wyjściem ze Wspólnoty. Tymczasem w sondażu opublikowanym w niedzielę w tabloidzie "The Mail" zwolennicy opuszczenia UE mają przewagę nad zwolennikami pozostania w Unii w stosunku 47 proc. do 39 proc.

Karolina Cygonek (PAP)

 

Zamieszczone na stronach internetowych portalu www.DziennikZwiazkowy.com materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Codziennego Serwisu Informacyjnego PAP, będącego bazą danych, którego producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Alliance Printers and Publishers na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie przez użytkowników portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione.

 
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama