We wrześniu tego roku minie trzy lata, gdy grupa osób z niespotykaną „wadą serca” skrzyknęła się, by pomagać innym. W minioną niedzielę na piknikowej imprezie, której przewodnim motywem były świętojanki, udało się zebrać 20 280 dolarów. Anioły z fundacji nadały tej charytatywnej imprezie rodzinny charakter i mogą śmiało mówić o sukcesie, bowiem na teren urokliwej stadniny Pistakee Bay przybyło ponad tysiąc osób.
Oficjalnie fundacja pod nazwą „You Can Be My Angel” została zarejestrowana dopiero w marcu ubiegłego roku. Lecz od trzech lat swego istnienia zdążyła pomóc dziesięciorgu dzieciom. Ponieważ pomaganie nie jest rzeczą łatwą, a raczej pasmem wyrzeczeń, tym bardziej, że w swoim prywatnym czasie i bez najmniejszych wynagrodzeń Małgorzata Pachota, prowadząca fundację, wspomina, że decyzja o zarejestrowaniu fundacji była odpowiedzią na kłopoty związane z wysyłaniem tysięcy dolarów do Polski jako osoby prywatne.
W Polsce znane są gigantycznie nakręcone imprezy związane z wigilią św. Jana, które pod nazwą nocy świętojańskiej zagościły w niejednym mieście. To zainspirowało Piotra Jezioro. Tak oto jeszcze w ubiegłym roku zrodził się pomysł, który 22 czerwca nabrał realnych kształtów. Z wielką pomocą Anny Ejsmont oraz wielkiego serca Renaty Handzel i samego Piotra, a pod skrzydłami fundacji w gościnnej i wyjątkowo urokliwej stadninie Pistakee Bay, odbyła się impreza, która zgromadziła setki ludzi otwartego serca.
- Polonia jest już zmęczona tymi samymi imprezami, w tych samych miejscach i wiem, że ci którzy przybyli do nas kierowali się przede wszystkim chęcią pomocy no i zapewne miejscem, bo jest tu po prostu pięknie, ta stadnina jest niesamowita - mówi Małgorzata Pachota.
Na pewno była to znakomita alternatywa dla innych polonijnych wydarzeń tego dnia, a połączenie pogańskich obrzędów związanych z letnim przesileniem słonecznym wraz z radością niesienia pomocy stała się wielką wygraną małego Wiktora, na którego leczenie tego dnia zbierano pieniądze.
Piękną i widowiskową atrakcją dnia było wypuszczenie balonów wypełnionych helem z przyczepionymi do nich karteczkami z życzeniami. Ale organizatorzy początkowo mieli inny zamiar. Chcieli, by w powietrze powędrowały lampiony z nagrzanym świecami powietrzem. Okazało się to niemożliwe ze względu na przepisy przeciwpożarowe. Poradzono sobie z tym - zamieniając lampiony na balony - bez uszczerbku dla atrakcyjności pomysłu.
Na świętojankach nie zabrakło dobrej muzyki zagranej na żywo i to z przytupem przez zespół „Goranie” a wyśpiewanej przez Mirosławę Sojkę-Topór. Mechanicznie dźwiękami wspomagał Piotr Michalak. Agata Paleczny, aktywnie czytając bajkę o „Kwiecie paproci” zabrała dzieci do magicznego lasu, gdzie te, grając i śpiewając, poszukiwały czarodziejskiego kwiatu.
Ci starsi oraz dorośli, oczekując na puszczanie wianków, mogli skorzystać z uroków stadniny, takich jak przejażdżki konne, smażenie kiełbasek nad ogniskiem, uczestnictwo w grach, zabawach i loteriach. Jeszcze inni obserwowali wyłanianie się Anioła z Sercem prosto spod dłuta Stefana Niedorezo.
Warto wspomnieć, że wolontariusze fundacji zajęli się opieką nad parkingiem, wydawaniem jadła, piwa i tego wszystkiego, co w takich chwilach jest niezbędne dla poprowadzenia tak wielkiej imprezy na otwartym powietrzu.
Po raz kolejny ta super zabawa, super zorganizowana, z alternatywnymi pomysłami udowodniła, że Polonia oczekuje czegoś więcej niż tylko lejącego się piwa i rozebranych panien. Udowodniła także, że wymierny sukces, którym w tym wypadku była wysokość zebranej kwoty, wymaga od organizatorów atrakcyjnej oferty i świetnej organizacji.
Dziękujemy wszystkim, którzy tego dnia znaleźli czas, by pomagać!
Tekst i zdjęcia Dariusz Lachowski