Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
czwartek, 14 listopada 2024 23:42
Reklama KD Market

"Kommiersant": Bułgaria zamroziła South Stream pod presją USA

Bułgaria, która dotąd przeciwdziałała podejmowanym przez Unię Europejską próbom przeszkodzenia w budowie rosyjskiego gazociągu South Stream, ustąpiła pod presją USA - pisze w poniedziałek dziennik "Kommiersant", komentując decyzję władz w Sofii. 



W niedzielę po spotkaniu z amerykańskimi senatorami Johnem McCainem, Christopherem Murphym i Ronem Johnsonem premier Bułgarii Płamen Oreszarski zarządził wstrzymanie rozpoczęcia budowy bułgarskiego odcinka South Stream do zakończenia konsultacji z Komisją Europejską, która zgłosiła zastrzeżenia do procedury wyboru inwestora - konsorcjum na czele z rosyjskim Strojtransgazem.

South Stream od 2015 roku ma dostarczać rosyjski gaz krajom Europy Środkowej i Południowej przez Morze Czarne z ominięciem Ukrainy.

W ocenie rosyjskiej gazety decyzja władz w Sofii "grozi Gazpromowi zamrożeniem projektu dostaw gazu do Europy z ominięciem Ukrainy i utrzymaniem zależności głównego kierunku eksportu surowca od stosunków między Moskwą i Kijowem".

"Kommiersant" zaznacza, że "Stany Zjednoczone są zainteresowane skomplikowaniem losów South Stream nie tylko z pobudek politycznych". Powołując się na swoje źródła, dziennik informuje, że "Ukraina rozmawia o oddaniu swoich gazociągów pod kontrolę amerykańskich i europejskich koncernów, a South Stream sprowadzi wartość tych aktywów do zera".

"Coraz aktywniej czynione przez USA próby przeszkodzenia realizacji South Stream mogą być związane z dyskutowaną obecnie koncepcją sprzedaży ukraińskiego systemu przesyłu gazu (GTS) konsorcjum inwestorów amerykańskich i europejskich" - wskazuje "Kommiersant".

Gazeta odnotowuje, że "w ubiegłym tygodniu ukraiński premier Arsenij Jaceniuk poinformował o restrukturyzacji Naftohazu, w wyniku której z koncernu wyodrębnione zostaną gazociągi przesyłowe i magazyny gazu". "Aktywa te - zapowiedział Jaceniuk - zamierza się użytkować wspólnie z USA i UE" - podaje "Kommiersant".

Powołując się na własne źródła, dziennik informuje, że rząd Ukrainy prowadzi już negocjacje z koncernami Shell, ExxonMobil i Chevron o udziale w GTS. Według "Kommiersanta", "najważniejszym problemem są gwarancje tranzytu ze strony Gazpromu, ponieważ bez tego wartość i znaczenie ukraińskiej GTS będą minimalne". "Tymczasem Gazprom nie ukrywa, że South Stream, to dla niego możliwość uniknięcia tranzytu przez Ukrainę" - konstatuje moskiewska gazeta.

"Aby koncepcja udziału USA i UE w ukraińskiej GTS miała sens, trzeba sprawić, by Gazprom nie miał alternatywy dla ukraińskiego kierunku tranzytu" - dodaje.

"Kommiersant" cytuje analityka Aleksieja Griwacza, który uważa, że rezygnacja z Ukrainy jako kraju tranzytowego ma dla Rosji zasadnicze znaczenie i dlatego będzie ona szukać alternatywnych dróg dostaw gazu do Europy, nawet jeśli nie uda się zbudować South Stream. Jednym z wariantów - zdaniem analityka - jest ułożenie gazociągu przez terytorium Turcji, o czym wspomniał już prezydent Rosji Władimir Putin.

W ubiegły poniedziałek, 2 czerwca, Komisja Europejska uruchomiła procedurę w sprawie naruszenia unijnego prawa przez Bułgarię. Ma to związek z wyborem inwestora bułgarskiego odcinka gazociągu South Stream. KE uważa, że Bułgaria złamała zasady wewnętrznego rynku unijnego dotyczące przyznawania zamówień publicznych. Obawy KE budzi m.in. fakt, że firmie South Stream Bułgaria (specjalnie utworzonemu konsorcjum rosyjskiej i bułgarskich spółek) przyznano kontrakt na projekt, finansowanie, budowę i zarządzanie gazociągiem bez transparentnej, konkurencyjnej procedury przetargowej.

Bułgarskie władze odpierają zarzuty KE, zapewniając jednocześnie, że wymagania unijne są spełnione. Według nich potwierdzi to misja KE, która przybędzie do Sofii w najbliższy piątek. Oceniono, że South Stream stał się "zakładnikiem konfliktu ukraińsko-rosyjskiego".

Poza Bułgarią umowy międzyrządowe dotyczące gazociągu South Stream podpisało z Rosją pięć innych krajów UE: Węgry, Grecja, Słowenia, Chorwacja i Austria. W grudniu 2013 roku KE zaleciła renegocjację tych porozumień, gdyż w jej ocenie są one sprzeczne z tzw. trzecim pakietem energetycznym UE. W opinii KE umowy te dają nadmierne prawa Gazpromowi, m.in. zarządzanie gazociągiem, wyłączny dostęp do niego czy ustalanie taryf przesyłowych. KE została upoważniona w imieniu tych sześciu krajów do prowadzenia rozmów z rosyjskim rządem w sprawie zmiany umów, ale na politycznym szczeblu negocjacje zostały zamrożone ze względu na działania Rosji na Ukrainie.

Komisarz UE ds. energii Guenther Oettinger uzależnił realizację planów budowy South Streamu przez Gazprom od postawy politycznej Rosji w kryzysie na Ukrainie.

Liczący 3600 km South Stream to wspólny projekt Gazpromu i włoskiej firmy ENI, mający zapewnić dostawy rosyjskiego gazu do Europy Środkowej i Południowej z pominięciem Ukrainy. Przepustowość South Streamu ma wynieść 63 mld metrów sześciennych gazu rocznie. Rura ma prowadzić z Rosji przez Morze Czarne do Bułgarii, a następnie do Serbii, na Węgry, do Austrii i Słowenii. Ma to być kolejny - po Nord Stream - rurociąg omijający Ukrainę. Bułgarski, lądowy odcinek magistrali o długości 540 km ma mieć trzy tłocznie i jedno odgałęzienie liczące 59 km długości.

19 maja w Sofii oficjalnie poinformowano, że przetarg na budowę bułgarskiego odcinku gazociągu wygrało konsorcjum rosyjskiego Strojtransgazu i pięciu bułgarskich spółek. Na czele konsorcjum stoi Strojtransgaz, należący do biznesmena Giennadija Timczenki, objętego sankcjami USA po marcowej aneksji Krymu przez Rosję. Timczenko to jeden z najbogatszych Rosjan; łączą go przyjacielskie stosunki z Putinem. Wśród bułgarskich uczestników konsorcjum są spółki związane z kręgami bliskimi obecnym władzom.

Ogłaszając wstrzymanie rozpoczęcia budowy bułgarskiego odcinka South Stream, premier Oreszarski oświadczył, że projekt będzie kontynuowany po usunięciu wszystkich zastrzeżeń Brukseli i po uzgodnieniu z Komisją Europejską dalszego postępowania.

Dwa dni przed wizytą amerykańskich senatorów w Sofii ambasador USA w Bułgarii Marcie Ries przestrzegła bułgarskie firmy przed współpracą z rosyjskimi koncernami, objętymi sankcjami USA po aneksji Krymu. "Firmy i osoby fizyczne, które udzielają materialnego wsparcia Strojtransgazowi, mogą być objęte sankcjami ze strony USA" – powiedziała. "Jesteśmy głęboko zaniepokojeni przyspieszoną decyzją Bułgarii o powierzeniu Strojtransgazowi budowy (bułgarskiego odcinka) South Stream" – dodała. (PAP)
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama