Są matki i matki. Jedne należą do Krajowego Stowarzyszenia Strzeleckiego (National Rifle Association – NRA) i promują broń wszędzie, gdzie to możliwe, drugie opowiadają się za ścisłą kontrolą broni. Pierwsze reprezentuje była kandydatka na wiceprezydenta Sarah Palin, matka pięciorga dzieci, drugie − organizacje takie jak Moms Demand Action for Guns Sense in America czy One Million Moms for Gun Control.
Gwiazda Palin blednie, telewizyjne komentarze też nie przysparzają jej większego uznania, nawet wielbiciele z Tea Party już nie wróżą jej politycznej kariery. Są oczywiście tacy, którzy ciągle widzą możliwość zarobku na promowaniu byłej gubernator Alaski, choć po słabym przyjęciu filmu „Sarah Palin's Alaska” wydawać by się mogło, że w dokumencie fabularyzowanym też nie zrobi kariery. Okazała się nie tylko marnym myśliwym, ale i słabą aktorką. A jednak... w maju kablowa telewizja Sportsman Channel rozpoczyna nadawanie serialu „Amazing America with Sarah Palin”. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że po zaspokojeniu pierwszej ciekawości program straci telewidzów, więc Palin pokazuje się wszędzie tam, gdzie może wzbudzić sensację… lub palnąć głupstwo. Ku uciesze członków NRA.
Niezawodna Sarah
Pod koniec kwietnia na zjeździe NRA w Indianapolis Palin nikogo nie zawiodła. Chwaliła stosowanie tortur, zachęcała do kupowania różnego rodzaju broni i oburzała się na legitymowanie i sprawdzanie przeszłości nabywców broni. Prawo do posiadania broni interpretowała jako fundamentalną wartość i tradycję amerykańską. A trzeba zauważyć, że wielu znawców przedmiotu i szeregowych obywateli zwraca uwagę na przewrotną interpretację II poprawki konstytucyjnej przez Sąd Najwyższy. Poprawka wyraźnie mówi o prawie posiadania broni przez dobrze zorganizowaną milicję, a nie indywidualnych obywateli. Sarah uważa, że wyposażone w broń prawdziwe, troskliwe matki − a za taką się ma − w razie zagrożenia same poradzą sobie z intruzem. I tu powstają pewne wątpliwości.
Troskliwa matka?
Matki, które opowiadają się za kontrolą broni, nie widzą w Palin wzorca do naśladowania. Była gubernator, podobno osoba głęboko wierząca, nie robi na nich wrażenia jako chrześcijanka ani troskliwa matka. Widzą w niej kobietę sprytną, ambitną, dbającą wyłącznie o własną promocję. A to dlatego, że oprócz zamiłowania do broni, nie zdołała wpoić własnym dzieciom wartości, o których tyle mówi. Najstarszy syn rozwiódł się po półtora roku małżeństwa, córka urodziła nieślubne dziecko i korzystając z pomocy matki, szuka szczęścia w przemyśle rozrywkowym, a najmłodsze dziecko, cierpiące na zespół Downa i wymagające wyjątkowej troski, często pozostaje pod opieką innych, gdy Sarah wyjeżdża promować broń.
Smak wielkiego świata
Z drugiej strony nie można dziwić się kobiecie, że po skosztowaniu wielkiego świata nie chce wracać do codzienności na Alasce, gdzie największym wydarzeniem roku są wyścigi psich zaprzęgów Iditarod. Dzięki McCainowi (któremu wielu republikanów do dziś nie może wybaczyć wyboru Palin na partnerkę wyborczą) stała się znaną postacią. I potrafi z tego korzystać. Szybko zrozumiała, że popularność wśród mieszkańców „prawdziwej Ameryki” − jak określa ludzi z najbardziej zacofanych stanów USA − przyniesie jej sławę i pieniądze. Garściami chwyta nowe propozycje. Nie wypada z rynku dzięki uczestniczeniu w spotkaniach i konferencjach Tea Party i NRA.
Próby zastraszenia zwolenników kontroli broni
Z niedorzecznymi wezwaniami do powiększania prywatnych arsenałów podjęły walkę kobiety skupione w grupach takich jak Moms Demand Action for Gun Sense in America, czyli matek domagających się rozsądnego podejścia do broni. Często, gdy w jakimś lokalu dyskutują nad planem wywierania nacisków na ustawodawców, przed budynkiem zbierają się członkowie NRA, którzy usiłują zniechęcić je do dalszych działań, potrząsając bronią i rzucając epitetami w rodzaju „komuchy” i „niewolnicy rządu”. Jednak zniechęceni brakiem reakcji kobiet po jakimś czasie odchodzą.
Nie zawsze próby zastraszenia kończą się pokojowo. Zdarza się, że entuzjaści broni wdzierają się do lokali i kończy się interwencją policji, co jeszcze bardziej rozwściecza aktywistów NRA. Kilka miesięcy temu na zebranie w Glenview w Illinois pod hasłem „Broń i bezpieczeństwo publiczne” dostało się tylko kilku zwolenników kontroli broni. Resztę stanowili członkowie NRA. Przyszli wcześniej powiadomieni przez stanowy oddział i z powodu braku miejsc osób zainteresowanych tematem nie wpuszczono na wypełnioną po brzegi salę.
Uczestniczka spotkania z organizacji Million Moms for Gun Control (dosł. milion matek za kontrolą broni), z zawodu pediatra i z tej przyczyny częsty świadek tragedii dzieci – ofiar wszechobecnej kultury przemocy, wspomniała o tym spotkaniu na portalu Huffington Post. Rodziny osób, które zginęły od broni, miały mówić o swoich przeżyciach. Głośny śmiech i uwagi członków NRA zagłuszały ich słowa. Wszystkie propozycje zmierzające do rozwiązania problemu nielegalnej broni przyjmowali tupaniem i wrzaskiem.
50 milionów Bloomberga
Zwolennicy kontroli broni od lat usiłują skłonić ustawodawców do konkretnych działań. Bezskutecznie. Jedni siedzą w kieszeni NRA, drudzy boją się, że jakakolwiek próba ograniczenia broni spotka się z gwałtowną reakcją tego stowarzyszenia, co w rezultacie doprowadzi do ich porażki wyborczej.
Ponieważ Kongres nie reaguje na prośby społeczeństwa, które w ogromnej większości opowiada się za sensowną kontrolą broni, to sięgnięto po inne metody. W kwietniu powołano do życia organizację Everytown for Gun Safety, która będzie mobilizować działaczy na poziomie lokalnym. W jej skład wejdą wszystkie grupy stworzone w większości przez matki oraz najbardziej aktywna organizacja Mayors Against Illegal Guns (dosł. burmistrzowie przeciw nielegalnej broni), wspierana prywatnymi pieniędzmi byłego burmistrza Nowego Jorku Michaela Bloomberga. Tym razem akcje zwolenników kontroli broni będą wymierzane nie tylko przeciw Kongresowi, lecz również władzom stanowym i lokalnym. Kandydaci na wybieralne stanowiska będą zmuszani do ujawnienia swoich opinii na temat broni. Jednym słowem zwolennicy kontroli broni przyjmą taktykę przeciwników.
W zarządzie Everytown for Gun Safety zasiądą między innymi miliarderzy Warren Buffett i Michael Bloomberg, który na początek przeznaczył na działania organizacji 50 mln dolarów i nie zamierza na tym poprzestać.
Ruchowi brakuje jednak tak skutecznej postaci jak Sarah Palin. Atrakcyjnej, opryskliwej, nieprzebierającej w słowach, pewnej własnych racji. Swoją drogą, zamiast wyśmiewać się z jej wystąpień, należałoby zaprosić ją na spotkanie ze zwolennikami kontroli broni. Wytłumaczyć dokładnie w czym rzecz, przekonać, że zdobędzie większą sławę, przyłączając się do ruchu milionów matek, niż występując w imieniu takich „patriotów” jak Cliven Bundy z Nevady. Kto wie, może gdzieś tam jednak drzemie w niej troskliwa matka?
Elżbieta Glinka
[email protected]
Reklama