Podczas wyborów w 2012 roku republikańscy kandydaci na wybieralne urzędy dzielili społeczeństwo na tych, którzy ciężko pracują i budują dobrobyt Ameryki (w domyśle republikanów) oraz pasożytów (demokratów), wyciągających ręce po pomoc od federalnego rządu.
Rzeczywistość wygląda inaczej. Zdominowane przez republikanów stany są najbardziej uzależnione od programów socjalnych. Tak przynajmniej wynika z obliczeń portalu Wallet Hub. Poprzez porównanie federalnych podatków i wydatków stanu sporządzono listę tych, które najbardziej liczą na rządowe programy i tych, które nie potrzebują federalnej pomocy.
Najlepiej wypadło demokratyczne Delaware. Za każdego dolara w federalnych podatkach mieszkańcy tego stanu otrzymują z powrotem 50 centów. Lokalne przedsiębiorstwa dostają tylko niewielki procent federalnych kontraktów, a dochód stanowy w przeliczeniu na głowę mieszkańca wynosi 72 650 tys. dolarów.
I odwrotnie, republikańskie Mississippi i New Mexico za jednego dolara wpłaconego na federalne podatki otrzymują z powrotem 3 dol. w postaci funduszy na programy socjalne. Ze wszystkich stanów Mississippi i Alabama są najbardziej uzależnione od federalnych pieniędzy na wyżywienie, ubrania i mieszkania dla ubogich.
W historii Ameryki ściąganie do stanu dodatkowych świadczeń dla obywateli lub na stanowe projekty zapewniało członkom Kongresu popularność i dawało pewność zwycięstwa na kolejną kadencję. Od powstania Tea Party sytuacja uległa zmianie. W najbardziej konserwatywnych stanach polityczne poparcie zdobywa się teraz poprzez rezygnację z federalnej pomocy. Najbardziej oczywistym dowodem tego trendu jest odrzucenie planu rozszerzenia programu Medicaid na większą liczbę ubogich, mimo że fundusze na ten cel zapewnia federalny rząd. Spośród dziesięciu stanów, które w dużym stopniu polegają na pomocy rządu siedem, w tym Alabama, Mississippi, Luizjana, Maine, Montana, Dakota Południowa i Tennessee, nie wyraziło zgody na objęcie opieką dodatkowych mieszkańców.
(eg)
Reklama