W miasteczku Sugarcreek w Pensylwanii nieznany "darczyńca" pozostawił w punkcie sprzedaży Salvation Army worek marihuany. Pracownicy wezwali policję, która usiłuje ustalić, kto przyniósł marihuanę wraz z używaną odzieżą.
Szef miejscowej policji Matt Carlson nie przypuszcza, by intencją właściciela dużego worka marihuany było przekazanie go Salvation Army. Można raczej podejrzewać, że worek znalazł się tam przypadkowo, pozostawiony przez roztargnionego właściciela.
Bardziej prawdopodobna teoria zakłada, że w punkcie Salvation Army było umówione miejsce odbioru marihuany, a ukryty wśród ubrań worek miał odebrać handlarz narkotykami.
Policja przesłuchuje pracowników. Szef policji powiedział reporterowi AP, że nie jest to pierwszy przypadek znalezienia niezwykłych darów. Wcześniej do Salvation Army trafiały kosztowne pierścionki i broń palna.
(eg)
Reklama