Dr Anna Żochowska jest praktykującym lekarzem, a także założycielką i dyrektorem Fundacji Sztafeta w Garwolinie, która powstała jako organizacja do finansowania przedsięwzięć Garwolińskiego Teatru Muzycznego Od Czapy. Dr Anna Żochowska przebywała z krótką wizytą w Chicago w poszukiwaniu wspomnień ludzi o Feliksie Konarskim i materiałów historycznych z jego życia. Wszystko dlatego, że Teatr Od Czapy planuje wystawienie spektaklu o Feliksie Konarskim w rocznicę bitwy o Monte Cassino.
O majowym przedsięwzięciu rozmawia Krzysztof Wawer.
Dlaczego Teatr Od Czapy zainteresował się Ref-Renem?
Anna Żochowska: – Muszę zacząć od samego początku: Teatr Od Czapy istnieje w Garwolinie od 6-7 lat i skupia młodych ludzi lubiących stare piosenki. Z racji swoich zainteresowań artyści natrafili na szereg piosenek z tzw. nurtu lwowskiego. Od kilku lat grupa bierze udział w Festiwalu Piosenki Lwowskiej w Krakowie, gdzie zauważyliśmy piosenki Ref-Rena. Poza tym usłyszeli piosenkę Ref-Rena "O, Warszawo" w spektaklu o powstaniu warszawskim, a stąd był już tylko krok, aby skojarzyć "Czerwone maki na Monte Cassino" z nazwiskiem Ref-Rena. Na festiwalu piosenki lwowskiej zaczęli wyszukiwać i rozpoznawać piosenki Ref-Rena, bo to było "certyfikatem", że mają dobre teksty, a czasami okazywało się, że on również pisał muzykę. Piosenka "O, Warszawo", pięknie wykonywana przez młodą, zdolną Weronikę Kowalską, okazała się piosenką Ref-Rena, ale z muzyką Alfreda Schütza.
Rok 2014 jest rokiem wyjątkowo rocznicowym – rocznica bitwy o Monte Cassino, rocznica czerwonych maków, a nawet imienin Felka – dowiedzieliśmy się od aktora Andrzeja Szopy, że gen. Anders zdobył Monte Cassino w imieniny Feliksa Konarskiego. Początkowo chodziło mi po głowie, żeby wydać płytę z piosenkami Ref-Rena, ale po rozmowach w Zamku Królewskim w sprawie występów Teatru Od Czapy obiecano nam zagospodarowanie Arkad Kubickiego w zamku podczas Nocy Muzeów – z 17 na 18 maja. Dyrektor Ziemowit Koźmiński poparł nasz pomysł zorganizowania benefisu Ref-Rena z położeniem akcentu na rocznicę bitwy pod Monte Cassino, ale również z częścią roboczą, nazwaną "U Felka na imieninach" w dużo lżejszym klimacie.
Będąc od kilku dni w Chicago, gdzie Andrzej Szopa ściągnął mnie na kilka dni perswazją i urokiem osobistym, zajmuję się czytaniem po nocach i dniach, i spotykaniem z ludźmi związanymi z Ref-Renem, a pani Julita Mroczkowska, która współpracowała z Ref-Renem, wyszukuje dla mnie materiały o Feliksie Konarskim. Na przykład napisane przez Ref-Rena "30 lat piosenki, 30 lat słów o świni" jest rewelacyjnym przejściem od 30 lat historii twórczości Ref-Rena do jego twierdzenia, że Polakom zrobiono świństwo historyczne. Ref-Ren pisze o utraconej Polsce: "Jałta rozwaliła to na pół i ten świat, za którym on tęskni w Polsce, nie istnieje już tak naprawdę...”
Dlaczego teatr bardzo młodych ludzi cofa się do wspomnień sprzed 50-70 lat?
– Temat Ref-Rena i jego piosenki pojawił się u tych młodych ludzi, bo im się po prostu te piosenki spodobały. W ogóle ten teatr "urodził się" w wyniku spotykania się młodych ludzi z Garwolina – miasta, gdzie jest ogromny "wysyp" młodych talentów, młodzieży bardzo uzdolnionej muzycznie i wokalnie, która nawet śpiewając amatorsko niewiele ustępuje swoim kunsztem wykonawcom zawodowym. Nasze dwa pierwsze przedstawienia były poświęcone piosenkom Marka Grechuty. Na spotkaniu po zakończeniu spektakli młodzież zaczęła się domagać kolejnych występów. To była ich inicjatywa, aby dalsze przedstawienia były poświęcone starym przebojom, kóre im się bardzo podobają.
W jakim wieku jest młodzież w Teatrze Od Czapy?
– Aktualnie są to uczniowie liceum, gimnazjum i szkoły podstawowej w Garwolinie, a także studenci wywodzący się z Garwolina i studiujący w Częstochowie, Łodzi i Warszawie. Teatr ma siedzibę w Garwolinie, ale nie mieści się nigdzie, bo nie ma stałego pomieszczenia. Osią teatru jest dawca nazwy Julian Czaporowski, stad nazwa "Od Czapy". Julian prowadzi centrum muzyczne w Garwolinie, dawniej zwane "Gokiem" od Garwolińskiego Ośrodka Kultury. Julian jest genialnym muzykiem i znakomicie uchwycił muzycznie spektakl o Grechucie. Przedstawienie przygotowywaliśmy długo, ponad pół roku. Julian nie bardzo wierzył w możliwości jego wystawienia, ale wszystko poszło nadzwyczaj gładko, tak że następne spektakle przygotowywaliśmy znacznie krócej. Wzbudziliśmy wielkie zainteresowanie wśród lokalnych wykonawców i ludzie zaczęli się do nas garnąć, a my przyjmowaliśmy wszystkich chętnych. Każdy z nich musiał coś w teatrze robić. Ja pisałam scenariusze, żeby każdy dostał choćby najmniejszą rolę, np. kelnera czy człowieka z miotełką. Każde nasze przedstawienie miało salę wypełnioną nawet po korytarz, i to nie dlatego, że byliśmy tacy świetni, tylko dlatego, że było to coś innego i dlatego się podobało. Poza tym jak na scenie występuje dwadzieścia parę osób i każdy ma rodzinę dosyć rozbudowaną, jak to w Garwolinie, to wraz z kolegami, przyjaciółmi i znajomymi tworzą olbrzymią widownię.
W jakich salach występujecie?
– Przez pierwsze lata występowaliśmy w Domu Kultury w Garwolinie, w sąsiednim powiecie w Pilawie na ich scenie, która jest również salą kinową, i w parafii kolegiackiej. Z reguły nasza publiczność liczy około 400 osób na każdym spektaklu. Wystawiliśmy kilka spektakli, niektóre były bardzo popularne.
Czy młodzież, która raczej preferuje muzykę rockową czy heavy-metalową, sama wybierała sobie tematykę przedstawień, czy też sugerowali im to dorośli?
– Oni naprawdę lubią muzykę, inną muzykę. Bardzo lubią śpiewać, lubią piosenki melodyjne. Jedni mają smykałkę do interpretacji aktorskiej, a inni kochają muzykę i żyją muzyką, która wypełnia im wszystko. Zrobiliśmy wieczorne spektakle według pór roku, czyli wiosenny "A może by się zakochać", jesienny "Sposoby na smuteczek" i zimowy "Gorące przymrozki", a ponieważ była 50. rocznica Kabaretu Starszych Panów, to zrobiliśmy również "Starsi Panowie – Reaktywacja". Nasze dzieci uwielbiają Michnikowskiego, więc wybrały sobie piosenki Starszych Panów, które chciały śpiewać, a ja potem napisałam scenariusz. Niektóre piosenki sugerowałam wykonawcom, a te, które mi pasowały do scenariusza, wybrałam sama. Podchodziliśmy poważnie do naszych rocznic, więc odkładaliśmy żarty na bok i robiliśmy spektakle poważne. Jeden z nich był o powstaniu warszawskim na podstawie pamiętników. To był dla nas przełom, gdyż zrobiliśmy go z rozmachem i z rekwizytami z Muzeum Powstania Warszawskiego. Podczas jednego z przedstawień poprosiliśmy o uwagi prawdziwych weteranów powstania. Jeden z dowódców przedstawił nam Ziutka Szczepańskiego, autora słów piosenki "Pałacyk Michla" i wielu nieopublikowanych wierszy. Zaświtał mi wówczas pomysł stworzenia spektaklu muzycznego "Ziutkowi na urodziny" z wierszami Ziutka Szczepańskiego ze współcześnie skomponowaną muzyką. Kontralt Małgosia Godlewska, utalentowana kompozytorka, napisała muzykę do kilku wierszy Szczepańskiego, a skrzypaczka Weronika Kowalska – do kilku pozostałych wierszy. Poprosiliśmy znanego kompozytora Tomka Budzyńskiego i Darka Budkiewicza z zespołu DePress o współpracę muzyczną, co zostało przyjęte z życzliwością i z entuzjazmem.
Wsparcie projektu przez kierownictwo Muzeum Powstania pozwoliło nam zacząć pracę, ale finanse musieliśmy zdobyć sami. Założyliśmy więc Fundację Sztafeta w celu ubiegania się o finansowanie od sponsorów. Samo wynajęcie sprzętu nagłośnieniowego i sali w Muzeum to są koszty rzędu 12 tys. zł. Koncert odbył się 27 listopada 2012 roku i zaowocował nagraniem na żywo płyty CD "Wspomnij Ziutka". Kilka następnych koncertów promocyjnych płyty okazało się naszym dużym sukcesem.
Czy działalność waszego teatru jest nastawiona głównie na region garwoliński, czy też jest krokiem do robienia kariery w Warszawie?
– Przede wszystkim robimy to dlatego, że bardzo to lubimy. Mamy swoich fanów w Warszawie. W małych miasteczkach są różne koterie i trzeba się dużo bardziej nagimnastykować, żeby jakieś zjawisko kulturalne zaistniało. Jak zaczynamy robić coś zupełnie od początku, jesteśmy nieznani i nie wchodzimy klinem w układy, to spotykamy się z sympatią i poparciem środowiska. Po uzyskaniu jakiegoś rozgłosu jednak rodzi się mała ludzka zawiść. Spektakl, który zrobiliśmy, naturalnie nadawał się do Muzeum Powstania Warszawskiego z racji samej tematyki powstania. No i rzecz ostatnia: ja jestem z Warszawy. Jestem garwolinianką poprzez małżeństwo i mieszkając tam od 20 lat zżyłam się z miastem i z ludźmi. Nawet mieszkańcy Garwolina chcą rocznicę powstania warszawskiego obchodzić w Warszawie. My nazywamy się dumnie: "GARWOLIŃSKI Teatr Muzyczny Od Czapy".
Rozmawiał Krzysztof Wawer
Reklama