Jedynie co dziesiąty Amerykanin wierzy w teorię ewolucji Darwina – wykazały badania socjologa z Rice University prof. Elaine Howard Ecklund, przedstawione podczas obrad Amerykańskiego Stowarzyszenia na rzecz Postępu Nauk w Chicago.
Uczona dodała, że większość amerykańskich naukowców również nie jest przekonana o tym, że człowiek pochodzi od małpy.
Z jej badań wynika, że jedynie 9,5 proc. Amerykanów uważa, że Bóg nie miał żadnego wpływu na powstanie człowieka oraz wszechświata. Najwięcej, bo aż 97 proc. ewangelików, wierzy w to, że wszystko jest dziełem Stwórcy. Spośród wszystkich badanych co trzeci uważa, że religia i nauka są w konflikcie.
Prof. Ecklund zapewnia, że przeprowadziła sondaż na reprezentatywnej grupie prawie 10 tys. osób. Przebadała również 600 pracowników naukowych. Sondaż w tej najbardziej wykształconej grupie społecznej jest jeszcze bardziej zaskakujący - jedynie co piąty naukowiec jest przekonany, że Bóg nie miał żadnego wpływu powstanie wszechświata i człowieka.
Wcześniej podobny sondaż przeprowadził Pew Research Center. Wtedy ujawniono, że co trzeci Amerykanin jest absolutnie przekonany o tym, że człowiek od początku swego istnienia przybrał taką postać jaką ma współcześnie. 60 proc. zgodziło się z tym, że rozwój homo sapiens był stopniowy, ale na tę ewolucje wpływał Stwórca. Jedynie 10 proc. Amerykanów, a więc podobny odsetek jak w najnowszych badaniach, twierdziło, że Bóg nie miał z tym nic wspólnego. (PAP)
Reklama