Wykładowcy i personel naukowy Uniwersytetu Illinois w Chicago (UIC) biorą udział w historycznym dwudniowym strajku. Domagają się lepszego wynagrodzenia i poprawy warunków pracy.
Uczestnicy bezprecedensowego strajku, który zaczął się we wtorek, żądają 4,5 proc. podwyżki płac, podczas gdy zarząd uczelni proponuje 3,25 procent. Rzecznik UIC stwierdził, że uczelnia po prostu nie ma funduszy na sfinansowanie większych uposażeń.
Związek United Faculty Local 6456, reprezentujący 1200 pracowników tej szkoły wyższej, domaga się też lepszego zaplecza naukowego oraz gwarancji zatrudnienia.
Prezes związku Joe Persky twierdzi, że UIC nie chce zapłacić profesorom godziwego wynagrodzenia, choć wzrosło czesne i fundusze rezerwowe uczelni.
Roczne uposażenie wykładowcy bez stałej posady na UIC wynosi 30 tys. dol. rocznie, podczas gdy średnia krajowa na podobnym stanowisku sięga 47 tys. dol. (wg danych The Chronicle of Higher Education).
Ponadto, jak podkreśla związek, profesorowie UIC zarabiają od tysiąca do 9 tys. dol. mniej niż ich koledzy na Uniwersytecie Illinois w Urbana Champaign (znanym jako UofI lub UIUC). Nieco lepsze zarobki, o około 1000 dol. w skali rocznej, mają jednak pomocnicy wykładowcy na UIC.
Po 18 miesiącach negocjacji w sprawie pierwszego historycznego kontraktu − o warunkach pracy i płacy pracowników naukowych − nastąpił impas. Rozmowy utknęły, choć od grudnia w negocjacjach bierze udział federalny mediator.
W rezultacie dwudniowego strajku nie obywa się znaczna część zajęć dla około 17 tys. studentów. Niektórzy żacy okazują solidarność ze strajkującymi pedagogami przyłączając się do pikiety.
Strajk nie ma jednak żadnego wpływu na pracę wydziału medycznego, dentystycznego i farmaceutycznego, a także placówek medycznych UIC.
Pracownicy naukowi Uniwersytetu Illinois w Chicago założyli związek zawodowy dwa lata temu, ponieważ byli niezadowoleni z warunków pracy i płacy.
(ao)
Reklama