Polski pianista jazzowy i kompozytor Włodek Pawlik otrzymał nagrodę Grammy w kategorii najlepszy album nagrany przez duży zespół jazzowy. 55-letni muzyk odebrał statuetkę Grammy – pierwszą zdobytą przez polskiego jazzmana – za płytę „Night in Calisia”, którą z okazji obchodów 1850-lecia Kalisza nagrał z amerykańskim trębaczem Randym Breckerem i z orkiestrą Filharmonii Kaliskiej pod dyrekcją Adama Klocka.
Włodek Pawlik urodził się w Kielcach, ukończył klasę fortepianu w warszawskiej Akademii Muzycznej i studiował na wydziale jazzowym Hochschule für Music w Hamburgu.
Kilkakrotny zdobywca polskiego wyróżnienia „Jazzowy muzyk roku”, bierze udział w najbardziej prestiżowych festiwalach jazzowych w Europie i festiwalach muzyki poważnej, komponuje oprócz jazzu muzykę symfoniczną, filmową, teatralną i baletową.
Jest autorem muzyki do filmów „Wrony” i „Pora umierać” Doroty Kędzierzawskiej oraz „Rewers” Borysa Lankosza. Skomponował ścieżkę muzyczną do międzynarodowych produkcji: „Nightwatching” Petera Greenawaya i „Within the Whirlwind” w reżyserii Marleen Gorris.
Od początku lat 80. związany z Festiwalem Artystycznym Młodzieży Akademickiej, na którym prowadzi warsztat jazzowy.
Producentem nagrodzonej płyty jest żona laureata i jego menedżer, Jolanta Pszczółkowka-Pawlik, również pianistka i wykładowca na Uniwersytecie Muzycznym im. Fryderyka Chopina w Warszawie.
Jest Pan twórcą różnych rodzajów muzyki. Czy zdobycie Grammy za płytę jazzową wpłynie na Pana przyszłe preferencje?
Włodek Pawlik: – Niekoniecznie, bo – jako kompozytor i jazzman wykonujący swoje utwory – prowadzę przecież równolegle działalność w innych dziedzinach i to się ze sobą nie kłóci. Muzyka filmowa z jazzową, muzyka wokalna, muzyka baletowa, operowa – one wszystkie współpracują, dopełniają się. Także nie będę bardziej czy mniej jazzowy, choć na pewno będę częściej przedstawiany jako muzyk jazzowy. Natomiast dalsza moja twórczość będzie podobna do tej, jaką uprawiałem do tej pory. Tworzyłem muzykę filmową, teatralną – i takie w dalszym ciągu mam plany.
Niewątpliwie ta nagroda odciśnie się na Pana dalszej karierze; posypią się propozycje, także amerykańskie. Czy to znaczy, że będzie Pan więcej pracował za granicą?
– Jest to bardzo prawdopodobne. Szczególnie im dłużej jestem tu, w Los Angeles. Po koncercie w Konsulacie Generalnym RP mam spotkanie z muzykami, z którymi zawsze gram, z ludźmi z Instytutu Filmowego.
Nieodparcie nasuwa się tu skojarzenie z pracą Krzysztofa Komedy w Hollywood, z jego słynną kołysanką do filmu „Rosemary's Baby”. Proszę uchylić rąbka tajemnicy – będzie Pan tworzył muzykę do amerykańskich filmów?
– Czas pokaże. Zresztą, jak mówię, wszystko przede mną. Zobaczymy, jakie będą efekty spotkań po koncertach. To są sprawy, które często wyjaśniają się przy okazji takich pobytów jak ten – związanych z przyznaniem nagrody, o której wszyscy wiedzą i która jest bardzo istotnym argumentem.
Od powstania „Nocy w Kaliszu” minęło już kilka lat. Czego słuchała w tym czasie Pana publiczność i co planuje Pan dla niej w następnej kolejności?
– Od tamtej pory nagrałem kilka płyt z bardzo różnym materiałem muzycznym. Jest wydana w zeszłym roku płyta „Wieczorem” – dostępna w Polsce, z muzyką do poezji Józefa Czechowicza, a dwa lata wcześniej wyszły „Struny na ziemi” – skomponowane do wierszy Jarosława Iwaszkiewicza. Najnowszą moją płytą są „Kolędy polskie” zaaranżowane na fortepian solo, wydane w Polsce przed świętami. A teraz po przyjeździe do Polski chcę wejść do studia i nagrać płytę mojego trio, czyli z Pawłem Pańtą i Cezarym Konradem, którzy też mają swój udział w płycie „Night in Calisia”.
Planuje Pan w dalszym ciągu współpracę z Randym Breckerem? Fascynująca jest historia jego polskich korzeni – jego dziadek wyemigrował do Ameryki z polskiego Tykocina.
– Tak, to jest niesamowite, że przy okazji kontaktów z Randym, z którym znam się już bardzo długo, dopiero po tylu latach okazało się, jak bliskie są powiązania jego rodziny z Polską, konkretnie z Podlasiem. Z tej inspiracji powstała właśnie płyta „Nostalgic Journey: Tykocin Jazz Suite”, której tytuł nawiązuje do miejsca pochodzenia rodziny Breckerów.
Pytanie do Joanny Pszczółkowskiej-Pawlik. Jest Pani producentem i inicjatorką nagrania „Nocy w Kaliszu”, a więc i częściowo laureatką Grammy. Jak przeżyła Pani moment ogłoszenia nagrody i odebrania jej przez męża?
– Do ostatniej chwili nie mieliśmy żadnych wieści, to była absolutnie tajna wiadomość. Mogliśmy się spodziewać, ale byliśmy trzymani w wielkiej niepewności.
A więc organizatorzy naprawdę trzymają to w tajemnicy?
– Tak, do ostatniej chwili były wielkie emocje i jak usłyszeliśmy słowa: And the award goes to “Night in Calisia”, to zaczęliśmy krzyczeć z radości, rzuciliśmy się sobie w objęcia, a potem trzeba było szybko ruszyć ku scenie tej potężnej sali. Stanęliśmy na niej wraz z naszym amerykańskim wydawcą i jego asystentem. Wrażenie niesamowite, miałam w oczach łzy ze wzruszenia. To wielka chwila, wielka.
Taki zaszczyt po naprawdę ciężkiej pracy – mówię o całym życiu, ale i o tej płycie. Jej produkcja nie była prostym procesem, brało w nim udział wiele osób – czterech reżyserów dźwięku, cała orkiestra, soliści, Randy Brecker, znakomici muzycy z tria mojego męża. I dlatego taka radość i taki niesamowity rezonans, jeżeli chodzi o Polskę, o przyjaciół z całego świata.
Jak zeszliśmy już ze sceny, to zabrano mężowi statuetkę Grammy, która poszła do grawerowania. Nazwisko było wpisywane dopiero po wręczeniu nagrody.
Mamy nadzieję, że płytę będzie można kupić w Chicago.
– Ja też mam taką nadzieję, bo wydawca amerykański jest bardzo dynamiczny i myślę, że na tym polega sukces. Jest wielkie zainteresowanie. Dostajemy bardzo dużo miłych e-maili, sms-ów i telefonów, również od naszych przyjaciół w Stanach – nie tylko Polaków, ale i od zaprzyjaźnionych amerykańskich muzyków. Odzywają się do nas ludzie po wielu latach milczenia. To emocjonujące chwile.
Chcielibyśmy, żeby ta płyta znalazła się wszędzie – we wszystkich możliwych mediach – w internecie, sklepach muzycznych i księgarniach.
Tego Państwu życzę i dziękuję za rozmowę.
– A my pozdrawiamy wszystkich Polaków w Chicago.
Krystyna Cygielska
[email protected]
Włodek Pawlik, muzyk nie tylko jazzowy. Zdobywca Grammy Award specjalnie dla „Dziennika Związkowego”
- 01/31/2014 05:15 PM
Reklama