Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
środa, 25 września 2024 04:20
Reklama KD Market

Dzieci zabijają dzieci. Prawo obojętne

W sobotę mija rocznica masakry w Newtown w stanie Connecticut. 14 grudnia ubiegłego roku 20-letni Adam Lanza zabił 26 dzieci i nauczycieli w szkole podstawowej Sandy Hook. Zanim przybyła policja, popełnił samobójstwo. Nigdy nie poznamy motywów zbrodni. Ale możemy zapytać, co się od czasu tej tragedii zmieniło?  W ciągu mijającego roku w Stanach Zjednoczonych od broni zginęło 200 dzieci.



Pewne jest to, że Lanza był człowiekiem psychicznie niezrównoważonym, czego nie chciała dostrzec jego matka. Może jednak zdawała sobie sprawę ze stanu syna? Może bała się i pod groźbą kupowała mu broń i gry gloryfikujące przemoc? Zapewniając sobie w ten sposób chwilę spokoju, jeszcze bardziej pogłębiała jego obsesję na punkcie masowych zbrodni. Tego również się nie dowiemy, gdyż była pierwszą ofiarą swojego syna.


Rodzice dzieci z Sandy Hook nie otrząsnęli się jeszcze z szoku po swojej stracie. Przed rocznicą masakry zarząd miasta zwrócił się do mediów o uszanowanie ich uczuć. Poproszono, by nie wysyłano do Newtown korespondentów i nie podtykano mikrofonów pod twarze pozostających w żałobie, by pozwolono im przeżyć bolesną stratę w ciszy i skupieniu.

Chwilowy wstrząs

Zaraz po tragedii w Newtown w całym kraju podniosły się głosy o zaostrzenie kontroli broni palnej. Ostatnie sondaże wskazują, że obecnie za surowszym prawem opowiada się 49 proc. Amerykanów, 23 proc. nie życzy sobie żadnych zmian, a 22 proc. domaga się rozluźnienia przepisów. W grudniu 2012 roku wydawało się, że znaczna część społeczeństwa uświadomiła sobie zagrożenie, jakie stwarza łatwy dostęp do broni. Następne miesiące pokazały jednak, że był to raczej chwilowy wstrząs. W wielu domach karabin czy rewolwer traktuje się jak każdy inny przedmiot. Pozostawiony na wierzchu, niejednokrotnie wpada w ręce dzieci.

Dzieci ofiarami dzieci

Doniesienia o śmierci dziecka, które samo się postrzeliło lub zginęło z ręki innego dziecka, pojawiają się w mediach z przerażającą regularnością. Niedawno chłopiec z Lakeland na Florydzie chwycił nabity pistolet ojca, pociągnął za spust i ranił się śmiertelnie. Dziewięciolatek z Harrisburga w Teksasie zginął, bawiąc się na podwórku, zabity przypadkowo przez 13-latka. Dwuletnia dziewczynka z Forty Fort w Pensylwanii została zastrzelona przez swojego ojca, który następnie popełnił samobójstwo. Co więcej, dwukrotnie w tym roku zdarzyło się, że nastoletnie dzieci najpierw zastrzeliły innych, a potem siebie.

Broń w domu to gwarancja bezpieczeństwa? 

Po Sandy Hook Krajowe Stowarzyszenie Strzeleckie (NRA) i jego sprzymierzeńcy argumentowali, że najlepszym zabezpieczeniem dzieci przed zbrodniami umysłowo chorych szaleńców lub włamywaczy jest uzbrojenie dorosłych. Dane zgromadzone przez pismo „Mother Jones” wyłącznie na podstawie doniesień medialnych − a trzeba zauważyć, że nie wszystkie przypadki trafiają na strony gazet − przeczą słuszności takiego rozwiązania problemu. Okazało się bowiem, że:

− 127 dzieci zmarło w wyniku ran postrzałowych we własnym domu, podczas gdy dziesiątki innych zginęło w domach przyjaciół, sąsiadów i krewnych

− 72 małoletnie ofiary same pociągnęły za spust lub zostały zabite przez inne dzieci. W tych przypadkach tylko cztery dorosłe osoby postawiono w stan oskarżenia za niedopatrzenie

− w przynajmniej 52 przypadkach śmierci dzieci broń leżała niezabezpieczona

Ponadto ustalono, że:

− 60 dzieci zmarło z ręki własnych rodziców, tylko dziesięcioro zginęło przez przypadek

− średnia wieku ofiar śmiertelnych wynosi 6 lat

− więcej niż dwie trzecie ofiar to chłopcy

− najwięcej dzieci (92) zginęło od broni na południu kraju, na Środkowym Zachodzie – 44, na zachodzie – 38, a na wschodzie USA – 20
Co roku ginie około 500 dzieci i nastolatków, a 7,5 tys. trafia do szpitali z ranami postrzałowymi

Ratowanie postrzelonych dzieci to rutyna

Centrum Kontroli i Prewencji Chorób (CDC) twierdzi, że w ostatniej dekadzie każdego roku przynajmniej 200 dzieci poniżej 12 roku życia ginie od broni palnej. Liczby te nie oddają pełnego obrazu problemu, ponieważ w trosce o poprawienie wizerunku swoich sił porządkowych, stany nie zgłaszają wszystkich przypadków strzelanin. Co więcej, lobby NRA już dawno zadbało o odebranie federalnych funduszy na badania związane z przemocą z użyciem broni. Natomiast prywatne „śledztwo” przeprowadzone przez dwóch chirurgów z Bostonu w oparciu o szpitalne dokumenty sugeruje, że w rzeczywistości liczba zabitych i postrzelonych dzieci jest znacznie wyższa od przedstawianej przez CDC. Według ich obliczeń corocznie ginie około 500 dzieci i nastolatków, a 7,5 tys. trafia do szpitali z ranami postrzałowymi.

− Na wydziale pediatrycznym ratowanie małoletnich ranionych bronią, to prawie codzienność − ubolewa dr Judith Palfrey, była przewodnicząca American Academy of Pediatrics, obecnie związana z wydziałem medycznym Harvard University i bostońskim szpitalem dziecięcym.

NRA nie odpuści

Badania Children's Defense Fund potwierdzają smutną rzeczywistość. W Stanach Zjednoczonych od broni ginie 65 razy więcej dzieci niż w Niemczech lub Wielkiej Brytanii.  W 43 proc. domów, gdzie mieszkają dzieci i gdzie trzymana jest broń, przynajmniej jedna sztuka leży dosłownie pod ręką. Najczęściej sięgają po nią 8-12-latki, a jak sięgną, to również pociągną za spust. Pediatrzy robią wszystko, by temu zapobiec. Postulują za wyposażeniem broni w urządzenie blokujące spust, nawołują do wyjmowania naboi z odkładanej na bok broni i trzymania jej w schowku zamykanym na klucz. Identyczne postulaty wysuwają ustawodawcy stanowi w całym kraju. Co z tego, skoro są energicznie zwalczani przez NRA. Typowym tego przykładem jest zatwierdzone w 2011 roku na Florydzie prawo znane jako „Docs vs. Glocks”, które zabrania lekarzom rozmawiać z pacjentami o broni. Mimo że, według „New England Journal of Medicine”, konsultacje na temat zagrożeń wynikających z trzymania broni w domu faktycznie prowadzą do bezpieczniejszego obchodzenia się z bronią.
Najczęściej po broń sięgają  8-12-latki, a jak sięgną, to również pociągną za spust

Teksas dereguluje kontrolę broni

Na Florydzie i w Teksasie ginie najwięcej dzieci, najmniej w Kalifornii i Nowym Jorku, stanach znanych z surowych przepisów, które po masakrze w Sandy Hook jeszcze bardziej zaostrzyły prawo. Tymczasem Teksas zatwierdził dziesięć nowych ustaw deregulujących kontrolę broni. Między innymi zabroniono uczelniom i lokalnym rządom ograniczania prawa do noszenia i wnoszenia broni do ich budynków. Tylko czekać na nowe doniesienia o nowej tragedii. Problem istnieje i istnieć będzie częściowo również z powodu masowych produkcji hollywoodzkich.

Hollywood promuje przemoc

Przed rocznicą tragedii w Newport konserwatywna grupa Culture and Media Institute zadała sobie trud obejrzenia dwudziestu najbardziej popularnych dramatów telewizyjnych. W czternastu odcinkach emitowanych w dniach 1-7 grudnia doliczono się 145 aktów przemocy. Grupa słusznie zwraca uwagę na niebywałą hipokryzję światowej stolicy filmu, która głośno ubolewa nad losem zabitych dzieci, a równocześnie gloryfikuje przemoc, wciskając broń w ręce zarówno czarnych charakterów, jak i superbohaterów. A może Hollywood po prostu produkuje to, co się sprzedaje?

Elżbieta Glinka

[email protected]

 

Podziel się
Oceń

ReklamaDazzling Dentistry Inc; Małgorzata Radziszewski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama