W czasie pobytu w Jerozolimie amerykański sekretarz stanu John Kerry przestał bawić się w dyplomację i otwarcie zarzucił Izraelowi stawianie kłód na drodze do pokoju z Palestyńczykami.
"Jeśli nie zniesiemy wiecznej obecności izraelskich żołnierzy na Zachodnim Brzegu, to wzrośnie przekonanie, że skoro nie możemy zawrzeć pokoju z przywódcami przeciwnymi stosowaniu przemocy, to wylądujemy z przywódcami nawołującymi do przemocy" − powiedział Kerry w wywiadzie dla telewizji izraelskiej i palestyńskiej. Ponadto sekretarz stanu sugerował, że dopóki Izrael nie podejmie prawdziwych kroków w stronę pokoju, to dojdzie do intensyfikacji napięcia na Bliskim Wschodzie i międzynarodowej izolacji żydowskiego państwa.
Wpowiedzi Kerry'ego poważnie ochłodziły i tak niełatwe stosunki między USA a Izraelem. Kiedy sekretarz poddał w wątpliwość chęć Izraela do zawarcia pokoju z Palestyńczykami, premier Banjamin Netanjahu powiedział, że nie zgodzi się na żadne ustępstwa pod presją. Nie pytany dodał również, że stanowczo odrzuca wyłaniające się porozumienie między światowymi potęgami a Iranem w sprawie nuklearnego programu tego państwa. Reakcja Netanjahu sygnalizuje trudności związane z próbami dyplomatycznego rozwiązania sporu izraelsko-palestyńskiego i problemu irańskiej broni nuklearnej. Zwiększa także obawy o powrót napięć między prezydentem Obamą a premierem Netanjahu.
Obama i Netanjahu objęli urzędy w 2009 roku. Od początku nie czuli się ze sobą komfortowo. Nawet na wspólnych wystąpieniach dochodziło między nimi do sprzeczek. Netanjahu pozwolił sobie na pouczanie Obamy o zagrożeniach, jakie mogą powstać w wyniku zaprowadzania pokoju na Bliskim Wschodzie. Zrobił to w Białym Domu przed telewizyjnymi kamerami.
Wzajemna niechęć jest skutkiem całkowicie innego spojrzenia na świat. Podczas gdy Obama stawia na dyplomację i ugodę, Netanjahu uważa, że Izrael nikomu nie może ufać i musi bronić się z użyciem całego arsenału, nie wykluczając broni nuklearnej.
Izraelski premier studiował w USA. Był kolegą Mitta Romneya. Utrzymuje bliskie stosunki z republikanami. Najczęściej jednak do tarć między obu liderami dochodzi z powodu stałej rozbudowy osiedli żydowskich na okupowanych ziemiach palestyńskich.
Kerry'emu udało się przekonać Izrael i Palestyńczyków do powrotu do negocjacji po raz pierwszy od 5 lat. Na rozmowy przeznaczono 9 miesięcy. Na datę ewenutalnego porozumienia wyznaczono kwiecień. Przed rozpoczęciem negocjacji Palestyńczycy wycofali żądanie o przerwanie budowy żydowskich osiedli na ich ziemiach. Natomiast Izrael w geście dobrej woli uwolnił 104 palestyńskich więźniów.
Z braku widocznych postępów w negocjacjach 2 tygodnie temu Izrael wypuścił kolejną grupę więźniów, oskarżonych o zabicie izraelskich żołnierzy. To wywołało oburzenie. By uciszyć społeczeństwo premier zapowiedział budowę tysięcy nowych domów na okupowanych ziemiach, co z kolei doprowadziło do wściekłości Palestyńczyków, Amerykanów i umiarkowanych Izraelczyków.
W zaskakująco szczerym komentarzu w izraelskiej telewizji sekretarz Kerry powiedział, że stanowisko Izraela jest niewiarygodne, choćby z tego względu na to, że zamierza stawiać osiedla na terenach, które po osiągnięciu pokoju będą należeć do Palestyńczyków. Zauważył, że to podważa wiarę w poważne podejście Izraela do negocjacji. Odważne słowa amerykańskiego dyplomaty i posunięcia izraelskiego premiera nie wróżą poprawy stosunków między obu państwami.
(eg)
Wypowiedź Kerry'ego w Izraelu znów ochłodzi stosunki między obu państwami?
- 11/12/2013 07:26 PM
Reklama