Dyrekcja wielobranżowego sklepu dyskontowego TJ Maxx, który powstał na miejscu feralnego sklepu Lane Bryant twierdzi, że wybierając lokal nic nie wiedziała o tragedii, do której w nim doszło. Firma zamierza przekazać darowiznę wysokości 10 tys. dol. na fundację, którą założono dla upamiętnienia ofiar strzelaniny.
Do ataku na tle rabunkowym w sklepie Lane Bryant, w centrum handlowym Brookside Market Place, doszło rano w sobotę 2 lutego 2008 roku. Śmierć poniosły: 34-letnia Jennifer Bishop z South Bend w Indianie, 33-letnia Carrie Hudek Chiuso z Frankfort, 42-letnia Rhoda McFarland z Joliet, 22-letnia Sarah Szafranski z Oak Forest i 37-letnia Connie Woolfolk z Flossmoor.
Napastnik udający posłańca związał i zakneblował kobiety, a następnie zaprowadził na zaplecze, gdzie dokonał egzekucji, strzelając każdej w tył głowy. Kobieta, która ocalała, została trafiona w szyję. Na szczęście kula ominęła organy niezbędne dla życia. Ranna udawała, że nie żyje, co ją uratowało. To ona dostarczyła policji rysopis napastnika. Był to Afroamerykanin średniego wzrostu, barczysty i krępej budowy ciała. Warkoczyki z koralikami wymykały się spod czarnej czapki. Ubrany był w czarną kurtkę, czarną czapkę i ciemne dżinsy.
W sklepie nie było kamer bezpieczeństwa.
Do tej pory sprawca morderstwa pozostaje nieznany, choć policja sprawdziła ponad 6 tys. poszlak dotyczących tej sprawy.
Burmistrz Zabrocki twierdzi, iż morderca musi kiedyś popełnić jakiś błąd i w końcu zostanie ujęty. - To tylko kwestia czasu - uważa Zabrocki.
W dalszym ciągu za informacje prowadzące do ujęcia sprawy oferowane jest pond 50 tys. dol. nagrody.
Alicja Otap