Występując podczas przesłuchania w komisji ds. wywiadu Izby Reprezentantów Clapper powiedział, że szpiegowanie przywódców innych państw, "by zrozumieć ich intencje", to jedna z podstawowych zasad wywiadu. Wyjaśnił, że USA muszą być po prostu pewne, iż to, co słyszą od sojuszników, zgadza się z tym, co dzieje się "za sceną". Jego zdaniem tę praktykę regularnie stosują także inne państwa wobec liderów USA. Sugerował, że oburzenie, jakie wyrażali w ostatnich dniach przedstawiciele państw sojuszniczych, było naiwne i nieszczere.
Także republikański przewodniczący komisji ds. wywiadu Mike Rogers zapewniał, że nie jest to praktyka stosowana wyłącznie przez USA. "Każdy naród zbiera materiały wywiadowcze. USA nie są tutaj wyjątkiem" - mówił, podkreślając, że działania wywiadu USA są ważne dla ochrony Stanów Zjednoczonych i ich sojuszników przed terroryzmem.
W obronie Agencji Bezpieczeństwa Narodowego (NSA) wystąpił jej szef Keith Alexander. Zapewniał, że NSA działa w granicach prawa, a jej podlegające kontroli działania koncentrują się na ochronie USA i ich sojuszników. Mówił też, że nieprawdziwe są informacje francuskiego "Le Monde", hiszpańskiego "El Mundo" i włoskiego "L'Espresso", które - na podstawie informacji od byłego współpracownika NSA Edwarda Snowdena - napisały w ostatnich dniach, że NSA w ciągu jednego miesiąca przechwyciła ponad 70 mln danych dotyczących połączeń telefonicznych we Francji i 60 mln w Hiszpanii.
Alexander zapewnił, że te dane zostały "dostarczone do NSA" przez europejskie służby wywiadowcze.
"Powiem jasno: nie zebraliśmy tych informacji o europejskich obywatelach" - oświadczył Alexander. "Stwierdzenia dziennikarzy we Francji, Hiszpanii i we Włoszech, jakoby NSA przechwyciła informacje o dziesiątkach milionów połączeń telefonicznych, są kompletnie nieprawdziwe" - dodał. Ocenił, że dziennikarze ci, jak również "osoba, która wykradła poufne dane", "nie zrozumieli, co mają przed oczyma".
Przecieki na temat masowej inwigilacji elektronicznej prowadzonej przez NSA budzą coraz większą krytykę w kraju i za granicą. W Europie wywołały burzę polityczną zwłaszcza w Niemczech, we Francji, w Hiszpanii i we Włoszech. Zgodnie z informacjami uzyskanymi od Snowdena, na podsłuchu wywiadu USA mógł być telefon kanclerz Niemiec Angeli Merkel, a także telefony 34 innych światowych liderów.
W odpowiedzi na te kontrowersje prezydent Barack Obama zapowiedział już wcześniej rewizję programów wywiadowczych. "Uznajemy potrzebę dodatkowych ograniczeń odnośnie do tego, jak zbieramy i wykorzystujemy materiał wywiadowczy" - powiedział w poniedziałek jego rzecznik Jay Carney. Amerykańskie media powołując się na anonimowe źródła w Białym Domu donoszą, że Obama jest gotów nakazać NSA, by zaprzestała podsłuchiwania przywódców państw sojuszniczych.
Oburzenia nie ukrywają też niektórzy kongresmani. Szefowa senackiej komisji ds. wywiadu, demokratka Dianne Feinstein już w poniedziałek sprzeciwiła się zbieraniu przez USA danych z e-maili i rozmów telefonicznych "zaprzyjaźnionych prezydentów i premierów" oraz zapowiedziała "poważną rewizję wszystkich zbierających dane programów wywiadowczych". Przewodniczący Izby Reprezentantów John Boehner powiedział we wtorek, że potrzebna jest rewizja programu szpiegowania liderów zaprzyjaźnionych państw. Podkreślił, że konieczne jest znalezienie równowagi pomiędzy zobowiązaniami USA wobec sojuszników a koniecznością zapewnienia bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych.
We wtorek ponadpartyjna grupa kongresmanów przedstawiła projekt ustawy o ograniczeniu prowadzonego przez NSA programu masowego zbierania danych telefonicznych milionów Amerykanów. Ten projekt nie odnosi się do najnowszych rewelacji dotyczących podsłuchiwania Merkel i przywódców innych państw. Jest to jednak pierwszy formalny krok od czasu rozpoczęcia pięć miesięcy temu debaty publicznej o kontrowersyjnych praktykach NSA.
Współautorami projektu są demokrata Patrick Leahy, szef komisji sprawiedliwości Senatu oraz republikański kongresman James Sensenbrenner, który był jednym z architektów antyterrorystycznych działań podjętych przez USA po zamachach z 11 września 2001 roku. "Musimy znaleźć równowagę między bezpieczeństwem a wolnościami obywatelskimi" - powiedział Sensenbrenner.
Gdyby ustawa zyskała poparcie większości w Kongresie, de facto zakończyłaby masowy program zbierania informacji o połączeniach telefonicznych Amerykanów. Projekt przewiduje bowiem wprowadzenie każdorazowego wymogu udowodnienia przez rząd przed sądem, że dane są niezbędne w śledztwach dotyczących cudzoziemców powiązanych z terroryzmem. Nowe prawo wymagałoby nakazu sądowego, by przeanalizować bilingi i treść maili Amerykanów, które są zbierane jako część programu inwigilacji obcokrajowców znajdujących się poza USA.
Ustawa ma poparcie wielu organizacji chroniących prawa obywatelskie, jak American Civil Liberties Union, a nawet obrońców prawa do posiadania broni, skupionych w Krajowym Stowarzyszeniu Strzeleckim (NRA).
(PAP)