Rzecznik okręgu szkolnego Evergreen Kris Fay informuje, że przy chłopcu znaleziono rewolwer, 400 sztuk amunicji i kilkanaście noży. Na razie nie wiadomo, jakie były intencje nastolatka, czy chciał kogoś zaatakować, czy też zaimponować kolegom swymi "skarbami".
Ponieważ przypadki tego typu zdarzają się coraz częściej i coraz częściej kończą się tragedią, ustawodawcy zaczynają mówić o karaniu rodziców lub opiekunów nieletnich za niedopilnowanie przetrzymywanej w domu broni. I jest w tym chyba dużo sensu. Gdyby broń nie była w zasięgu dziecka to 5-letni John Read z Vidor w Teksasie nie sięgnąłby po "zabawkę" pozostawioną na stole przez swoją opiekunkę i nie strzeliłby sobie w głowę. O takich tragediach słyszy się niemal każdego dnia. Od broni giną małe, nieświadome zagrożenia dzieci.
Inny przykład to napaści nastolatków na nauczycieli. Przed kilkoma dniami zginęła 24-letnia matematyczka, zasztyletowana przez 14-letniego ucznia. Co sprawia, że młodzież jest coraz bardziej agresywna, że nie cofa się przed czynami, które marnują życie komuś i sobie?
11-latek z Vancouver odpowie za stworzenie zagrożenia w szkole. Zostanie osadzony w więzieniu dla nieletnich. Jednak winę ponosi nie tylko on. Trudno uwierzyć, że sam kupił rewolwer i amunicję.
Jeśli nie znajdowała się pod kluczem, to jego rodzice powinni ponieść karę, może nawet większą niż ich syn.
(eg)