Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 06:59
Reklama KD Market

Jak zostaliśmy wmanipulowani w GMO. „Wielka” szóstka monopolistów i szybka kariera biotechnologii

Jaką masz pewność, że jedząc jabłko lub płatki owsiane odżywiasz się prawidłowo? Cierpisz na alergię i nie wiesz dlaczego? Przyczyną mogą być modyfikowane genetycznie organizmy, które nieświadomie spożywasz. W ciągu ostatnich lat GMO stało się synonimem walki konsumentów o prawo do dokonywania świadomego wyboru, jaką żywność kupować i czego unikać, aby chronić zdrowie i zapewnić dzieciom prawidłowy rozwój.



GMO, czyli genetycznie zmodyfikowane organizmy, wkroczyły na amerykański rynek żywności na skalę masową przy cichym przyzwoleniu, lub raczej polityce nieinterwencji ze strony agencji odpowiedzialnych za kontrolę żywności, USDA i Food and Drug Administration. Zadaniem tych agencji jest kontrolowanie producentów i zatwierdzanie do sprzedaży nieszkodliwych dla konsumenta produktów.

Niestety, agencje rządowe dotąd nie podjęły badań nad bezpieczeństwem GMO, ale przez cały czas wydawały pozwolenia na wprowadzanie na rynek produktów żywnościowych opartych na biotechnologii. Agencje rządowe polegają na niewiarygodnych badaniach, które są finansowane i prowadzone przez 6 agronomicznych i chemicznych gigantów, producentów nasion i wspomagających (opatentowane!) nasiona sztucznych nawozów, pestycydów i herbicydów: Monsanto, Syngenta, DuPond, DOW, BASF czy ConAgra. Przysłowiowy lis “pilnował” kurnika niezwykle skutecznie, bo obecnie 90 proc. kukurydzy, 80 proc. soji , 70 proc. pszenicy hodowanej w USA jest już efektem genetycznej manipulacji.

Monopolizacja rynku, przy błogosławieństwie agencji rządowych jest tu widoczna jak na dłoni!

Monopolizacja wkracza w nowy etap


Najbardziej niebezpieczna dla amerykańskich farmerów jest procedura opatentowywania modyfikowanych genetycznie nasion. Patent dawał Monsanto prawo do zaskarżania farmerów gospodarujących na sąsiednich polach o „kradzież” patentu, gdy pyłek z pól Monsanto wędrował z wiatrem na pola farmerskie. Proces wytaczany farmerowi kończył się zwykle zagarnięciem jego pola na poczet wymierzonej przez sąd kary.

Szczególnie zaciekle korporacja Monsanto atakowała sąsiada-farmera hodującego zboża organicznie (bez pestycydów, herbicydów i sztucznych nawozów). Ceny za organiczne ziarno są znacznie wyższe, gdyż uprawa podlega rygorystycznemu sprawdzaniu czystości gleby, wody i ziarna przez niezależne, certyfikowane agencje.

Wykorzystując monopolistyczną pozycję na rynku zbóż Monsanto było jedynym źródlem, gdzie konwencjonalny farmer mógł kupić ziarno do siewu. Nie wolno mu było zachować części plonu do kolejnego wysiewu! To według Monsanto bylaby kradziez patentu. Farmer musiał ziarno za rok kupować ponownie. Mało tego, ziarno genetycznie modyfikowane nie dawało plonów bez przewidzianej w procesie modyfikacji genetycznej dawki agresywnych pestycydów, herbicydów i rosło wyłącznie na nawozach syntetycznych. Były to często dla farmerów nakłady nie do udźwignięcia. Wszelkie próby „wyłamania się” spod monopolu kończyły się w sądzie.

Monsanto stać było na procesy, na drogich adwokatów i lobbing, farmer był z góry na pozycji przegranej.

Kolejny zamach na farmerów


A oto kolejny schemat zamachu agrokorporacji Monsanto na amerykańskich farmerów: w stanie Oregon toczy się obecnie walka z ustawą SB633 (LC5) znaną pod nazwą Oregon Monsanto Protection Act.

Ustawa pozbawia farmerów i rządy lokalne kontroli nad uprawami nasion pszenicy, buraków i alfalfa w stanach Oregon i Waszyngton. Farmerzy gospodarujący metodą organiczną są jedynymi dostawcami tzw. nasion beta w USA i na całym świecie.

Gra toczy się o wielką stawkę, gdyż pyłek z pól Monsanto rujnuje plony farmerów hodujących organiczne nasiona, przynosząc im ogromne straty. Dotychczasowe przepisy ustanawiały barierę jednej mili między polami konwencjonalnymi i organicznymi. Uchwalona właśnie ustawa, która skraca tę odległość do jednej czwartej mili doprowadzi lokalnych farmerów do bankructwa. Ustawa czeka obecnie na podpis gubernatora Johna Kitzhabera.

Akcja lobbystyczna Monsanto w Oregon uzyskała poparcie finansowe ALEC i Koch Brothers, którzy entuzjastycznie odnoszą się do kolejnej fazy monopolizacji amerykańskiego rolnictwa.


Dominacja GMO


Wielu konsumentom fakt zdominowania rynku żywności przez produkty genetycznie zmodyfikowane zupełnie nie przeszkada. Pamietają zapewne, że rośliny modyfikowano i ulepszano od dawien dawna. Jednak genetyczna manipulacja to nie to samo, co naturalne krzyżowanie roślin i zwierząt w celu zyskania odmian, ras i gatunków lepszych smakowo, zdrowszych, wydajniejszych w uprawie i odpornych na szkodniki. Wyhodowanie szlachetnych odmian to długi i żmudny process doskonalenia poprzez powielanie w kolejnych pokoleniach najlepszych lub najbardziej pożądanych cech biologicznych. Był to proces naturalny, a zatem i bezpieczny dla zdrowia, ale zbyt powolny dla łasych na szybkie zyski amerykańskich agro i chemo gigantów. Posługiwanie się biotechnologią zapewniło masową produkcję nasion pod wzniosłymi hasłami światowej “walki z głodem” i “zielonej rewolucji”, propagowanymi wkrótce po wojnie. Idee te z czasem okazały się pustosłowiem i poniosły fiasco w krajach o specyficznych cechach klimatu i tradycjach rolno-hodowlanych, ale otworzyły ogromny rynek zbytu na nasiona GMO i chemikalia “zdemobilizowane” po II wojnie światowej i wojnie wietnamskiej, produkowane dla masowego rolnictwa. W chwili obecnej „wielka szóstka” z USA kontroluje 60 proc. światowego rynku nasion i 76 proc. światowego rynku pestycydów. Statystyki są przerażające.

Jak wygląda genetyczna manipulacja?

Do jądra komórkowego rośliny, najczęściej nasiona, wstrzykuje się za pomocą „pistoletu genetycznego” (zwykle bakterii zdolnej do penetracji ścianki komórki) materiał genetyczny pobrany z jądra komórkowego innej rośliny, zwierzęcia, bakterii czy wirusa o pożądanych cechach genetycznych. Efekt jest relatywnie szybki – uzyskuje się nową odmianę roślin. Brzmi to calkiem niewinnie, ale konsumenci są coraz bardziej zaniepokojeni, gdyż od lat nie mogą się doczekać obiektywnych badań potwierdzających bezpieczeństwo nowych odmian dla spożycia. Tymczasem rośnie liczba chorych na nowotwory, cukrzycę, chorobę Parkinsona, coraz więcej jest alergii odpokarmowych. O ile zdania na temat szkodliwości GMO są wciąż podzielone, to aż 95 proc. konsumentów uważa, że produkty zawierające składniki GMO powinny mieć informację umieszczoną na etykietach, tym bardziej że 80 proc. genetycznie modyfikowanych nasion jest zmienianych tak, aby były gotowe na przyjęcie dużych dawek pestycydów i herbicydów o destrukcyjnym działaniu na organizmy żywe. Są to po prostu śmiertelne trucizny, wiele z nich także o działaniu rakotwórczym.

Konsumenci podejmują wojnę


Do prasy, radia i telewizji przecieka niewiele informacji o protestach, procesach, bojkotach i akcjach legislacyjnych, które są prowadzone na terenie 20 stanów. Tego typu informacje można tylko znaleźć w Internecie lub w niezależnych programach radiowych i telewizyjnych, a tych nie jest za wiele. Konsumenci w 20 stanach domagają sie informacji czy żywność GMO jest bezpieczna, czy nie ma ubocznych skutkow „zjadania” materiału genetycznego zawartego w produktach, tradycyjnie nie przeznaczonego do konsumpcji.

I tak rozpętała się wojna. Po drugiej stronie, tej silniejszej, przywodzi Monsanto, najpotężniejszy agro koncern działający także na rynku światowym, o sile lobbystycznej proporcjonalnej do zasobów finansowych.

USA są jedynym rozwiniętym krajem, gdzie żywność zawierająca GMO jest sprzedawana bez ograniczeń. W Korei Południowej, Brazylii, Wielkiej Brytanii, Afryce Południowej, Chinach,Japonii, Australii i wszystkich krajach Unii Europejskiej obowiązuje nakaz umieszczania informacji o GMO na etykietach spożywczych. W 60 krajach świata żywność zawierająca GMO jest wręcz zakazana, w krajach Unii Europejskiej nie ma jej po prostu na rynku. Rodzi sie pytanie, czy rządy tych państw wiedzą coś , co przed nami jest ukrywane.

W USA pierwsza, precedensowa próba sił między konsumentami a Monsanto miała miejce w Kalifornii. Po zebraniu wystarczającej liczby podpisów pod petycją obywatelską, w czasie tegorocznych prawyborów poddano pod głosowanie Proposition 37, nakazującą umieszczanie informacji o GMO na etykietach.

Przed głosowaniem Monsanto rozpętało medialną kampanię zastraszania, kłamstw i dezinformacji, w którą zainwestowano 46 mln dolarów. Jeszcze raz wygrały wielkie pieniądze i ustawa przegrała nieznacznie w głosowaniu 49 proc. do 51 procent.

Dla Monsanto było to przysłowiowe „pyrrusowe zwycięstwo”, gdyż walka o Proposition 37 odbiła się głośnym echem i zmobilizowała ruch przeciwko GMO w całym kraju. W ciągu paru miesięcy obecnego roku legislatury stanowe Connecticutt i Maine przegłosowały ustawy o umieszczaniu GMO na etykietach. W styczniu nad podobną ustawą będzie glosować legislatura Vermont, a konsumenci w stanach Floryda, New Jersey, Massachusetts, Minnesota, New Jork i Nowy Meksyk już prowadzą na ten temat rozmowy z ustawodawcami. W stanie Washington w listopadowych wyborach będzie poddana pod głosowanie gotowa już ustawa I-522. Podsumowując, w roku 2013 zgłoszono łącznie 50 propozycji ustawowych dotyczących etykiet GMO.

Niezdrowe “zdrowe” produkty


Nie wszyscy konsumenci wiedzą, że do kampanii przeciwko Proposition 37 Monsanto wciągnęło inne korporacje produkujące żywność, które w obawie przed utratą rynku współfinansowaly atak na Proposition 37 w Kalifornii. ConAgra, Kellog’s, Uniliver, Kraft, General Mills, Hershe’s, Coca Cola, Dean Foods, Pepsico, Safeway, Smucker’s zjednoczyły się w obliczu zagrożenia.

Znaczącym jest fakt, że większość wymienionych korporacji stoi za tzw. zdrowymi produktami, a marki takie jak Kashi, Gardenburger, Ben&Jerry, Horizon Organic, Silk, Tropicana Organic, Naked Juice Products są popularne wśród konsumentów szukających zdrowszej alternatywy dla masowej żywności dominującej na półkach supermarketów. Hipokryzja producentów żywności jest tu widoczna jak na dłoni. Z jednej strony firmy zbijają krociowe zyski na „naturalnych” i „zdrowych” produktach, wabiąc tą jakością konsumentów, z drugiej zaś wykazują lekceważenie dla ich zdrowia i używają w produkcji żywności składników zawierających GMO. Mało tego, wykładają wielkie pieniądze, żeby fakt ten ukryć.

Co słychać w Illinois?


W Illinois już powstał projekt ustawy (senackiej) SB 1666, której sponsorem i promotorem jest senator stanowy David Koehler (D-Peoria), członek Podkomitetu ds. Etykietowania Żywności.

Projekt ustawy ma trafić pod obrady legislatury stanowej na wiosnę 2014 roku. Zawiera wymóg, aby każdy produkt, w którym znajduje się co najmniej 1 proc. składników genetycznie zmodyfikowanych miał odpowiednią informację na etykiecie.

W wywiadzie przeprowadzonym przez dziennikarza NPR Tony‘ego Sarabię w audycji Morning Shift, sen. Koehler skrytykował producentów żywności zwalczających zaciekle ruch konsumencki: ”Amerykanie mają prawo do rzetelnej informacji, chcą wiedzieć, co zawierają produkty spożywcze, czy nie są szkodliwe, chcą dokonywać świadomych wyborów”. Jeśli na etykietach są już informacje o wartości odżywczej, alergenach, kraju pochodzenia, GMO również powinno być wymienione.

Producenci zapewniają, że żywność zawierajęca GMO jest całkowicie bezpieczna. Dlaczego tak gwałtownie bronią się przed etykietami? Taka postawa automatycznie budzi nieufność konsumentów, którzy zaczynają podejrzewać konspirację. To na producentach spoczywa obowiązek udowodnienia, że ich wyroby nie są szkodliwe dla zdrowia.

Powinni również uczciwie przedstawić argumenty za stosowaniem manipulacji genetycznych.

Sen. Koehler zwołał trzy otwarte spotkania (town hall meetings) w Bloomingdale, Carbondale (na kampusie universyteckim) i w Chicago, aby podyskutować nad ustawą i usłyszeć opinie mieszkańców Illinois. Frekwencja byla bardzo dobra. Senator usłyszał wiele głosów przeciw usprawnianiu żywności.

Koehler przyznał, że długie lata nie interweniowania przez rząd w sprawy wielkiego agrobiznesu doprowadziły do zmonopolizowania rynku żywności i upowszechnienia biotechnologii, pozbawiając konsumentów amerykańskich prawa do świadomego wyboru. Jest rzeczą niedopuszczalną, by ludzie spożywali śniadaniowe płatki przekonani, że odżywiają się zdrowo. Tymczasem to „zdrowe” jedzenie często prowadzi do alergii i innych schorzeń. Wykrycie przyczyny niedomagań jest niemożliwe, jeśli na produktach spożywczych nie będą wymienione wszystkie składniki.

Anna Drechsler


GMO laboratorium fot. Greenpeace-PAP-EPA

GMO laboratorium fot. Greenpeace-PAP-EPA

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama