Sebastian brał udział w demonstracjach "Occupy Chicago". Uczestnicy tego ruchu występowali przeciw oszukańczym manewrom banków i korporacji. Ktoś doniósł, że młody człowiek groził użyciem bomby lub przynajmniej "koktajlu Mołotowa". Polaka aresztowano 17 maja 2012 roku na mocy prawa zatwierdzonego przez stanową Legislaturę. Ma ono na celu prewencję przed fałszywymi pogróżkami terrorystycznymi. Nie pomógł fakt, że w mieszkaniu Senakiewicza nie znaleziono nic, co mogłoby świadczyć, że przygotowywał zamach.
Sebastian Senakiewicz przyznał, że groził użyciem materiałów wybuchowych, choć w rzeczywistości nic takiego nie posiadał. Jednak w Illinois (i nie tylko) tego typu pogróżki same w sobie są przestępstwem.
Prokuratura utrzymywała, że mężczyzna rzekomo sympatyzował z anarchistycznym ugrupowaniem pod nazwą “Black Bloc” i chwalił się, że skonstruował materiały wybuchowe w ilości wystarczającej do wysadzenia wiaduktu nad autostradą. Senakiewicz opowiadał także, że ukrył je w książce o Harrym Potterze w swoim domu przy 3619 N. Odell Ave. w Chicago. Jednak w czasie przeszukania nie znaleziono żadnych materiałów wybuchowych.
Obrońcy 24-latka przekonywali, że rzekome groźby były niczym innym jak „opowieściami pijanego mężczyzny”. W listach wysyłanych do swej matki, Sebastian Senakiewicz zapewniał, że jest niewinny i że nigdy nie zrobiłby niczego, co sprawiłoby jej ból.
6 listopada ubiegłego roku sędzia Sądu Okręgowego Powiatu Cook, Nicholas Ford, skazał Polaka na 120 dni obozu karnego i dwa lata sądowego nadzoru. Wyrok zapadł na mocy porozumienia między prokuraturą stanową a Senakiewiczem. Adwokat oskarżonego, Melinda Power, w rozmowie z Dziennikiem Związkowym twierdziła, że sprawa była do wygrania, lecz klient chciał jak najszybciej wyjść z więzienia powiatu Cook. Obóz wydawał mu się lepszą opcją.
"Occupy Chicago" wydało wówczas oświadczenie stwierdzające, że Senakiewicz przyznał się do pogróżek, tylko po to, by jak najszybciej wydostać się z "bardzo groźnego i niebezpiecznego miejsca, jakim jest powiatowe więzienie". Organizacja była przekonana, że oskarżenie Senakiewicza było "częścią strategii, mającej na celu infiltrację i zakłócenie pokojowych protestów, a także zastraszenie społeczeństwa".
Warto przypomnieć, że wcześniej Polaka skazano na 4 lata więzienia. Wyrok zmniejszono po wniesieniu apelacji.
Zaraz po decyzji umieszczenia go w boothcamp okazało się, że obozy nie przyjmują osób o nieudokumentowanym statusie imigracyjnym. W jakiś sposób udało się to jednak załatwić, bo ostatecznie karę odbył w obozie.
Sebastian Senakiewicz odzyskał wolność w lipcu (dokładnej daty nie udało się ustalić). Wiadomo jedynie, że 17 lipca, gdy przebywał w towarzystwie matki, obywatelki USA Urszuli Mounts, został zatrzymany przez federalnych oficerów i umieszczony w areszcie w powiecie McHenry, gdzie oczekiwał na deportację. W minioną środę przewieziono go na lotnisko O'Hare, skąd odleciał do Warszawy.
Senakiewicz przyjechał do Stanów Zjednoczonych w wieku 8 lat. Tu uczęszczał do szkoły. Z nieznanych przyczyn nie ukończył liceum. W obozie karnym zabrał się za siebie. W krótkim czasie zdał maturę. Do kraju wrócił z dyplomem ukończenia szkoły średniej.
(eg)