Według "Washington Post", organizatorzy protestu w amerykańskiej stolicy początkowo spodziewali się 10 tys. uczestników. Jeszcze w piątek podwoili swoje oczekiwania, lecz w sobotnie popołudnie liczbę przybyłych ocenili na 100 tys. Tłum zajmował znaczną część parku National Mall pod pomnikiem Waszyngtona.
Zarówno zgromadzeni jak i mówcy protestowali przeciwko licznym działaniom administracji Trumpa, od masowych zwolnień w sektorze publicznym i działalności Elona Muska, przez postawę prezydenta wobec Ukrainy, nakładane przez niego cła, po podważanie praworządności.
Protest w Waszyngtonie był jednym z największych z ponad tysiąca demonstracji pod hasłem "Hands off" ("Ręce precz"), jakie w sobotę odbyły się w całym kraju, we wszystkich 50 stanach, w tym w Illinois. Inne duże zgromadzenia odbyły się m.in. w Nowym Jorku, Bostonie, Chicago czy Minneapolis.
Demonstracje były największą dotychczasową publiczną mobilizacją przeciwników nowej administracji od ponownego objęcia władzy przez Donalda Trumpa. Inicjatywa, organizowana przez ponad 150 grup w całym kraju, przyciągnęła część ludzi, którzy dotychczas nie angażowali się w politykę.
"Nigdy wcześniej nie byłam na proteście, ale dziś przyszłam, bo to, co się dzieje przekracza wszelkie pojęcie. Każdego dnia słyszymy o nowych nadużyciach, idiotyzmach i chorych rzeczach, które oni wyczyniają. Czuję się wobec tego bezsilna, więc to była jakby moja reakcja przeciw tej całej głupocie" - powiedziała Rekha, lekarka z McLean pod Waszyngtonem. Jak dodała, sama doświadczyła destrukcyjnych jej zdaniem zmian w administracji, w tym w obszarze zdrowia. "W FDA (Agencji ds. Żywności i Leków-PAP) panuje chaos, zwolnili mnóstwo ludzi, a reszta boi się o swój los" - opisuje.
W podobnym tonie wypowiadał się Eric, pracownik firmy ubezpieczeniowej z Phoenix. "Na protest wybrała się nawet moja mama, ucieleśnienie biernych politycznych frustracji, która nigdy nie angażowała się w politykę poza głosowaniem, a teraz nawet przygotowała własny transparent. Jestem w szoku, bo wcześniej wybrała się nawet na townhall (spotkanie z wyborcami) z naszym kongresmenem" - powiedział rozmówca PAP. "Jeśli moja mama robi takie rzeczy, to znaczy, że Trump obudził siły polityczne, które jego i Partię Republikańską będą sporo kosztować" - dodał.
Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)