Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 11:47
Reklama KD Market

Łatwiej oddać honory niż wypłacić odszkodowania

Zaraz po tragicznej śmierci dziewiętnastu strażaków z elitarnego oddziału straży pożarnej z Prescott w Arizonie, całe miasto pogrążyło się w żałobie. Składano im hołd, wspólnie opłakiwano na pogrzebach, rodzinom obiecywano pomoc. Jedność prysnęła, gdy okazało się, że nie wszystkie wdowy otrzymają pełne świadczenia po strażakach, którzy zginęli 30 czerwca.



Wiadomość ta sprowokowała mieszkańców do reakcji. Do rady miejskiej nadchodzą zarówno bardzo krytyczne, jak i pochwalne listy. Okryte żałobą wdowy zaprotestowały. Na publicznych spotkaniach, konferencjach prasowych i w lokalnej telewizji atakują liderów miasta. Duża część mieszkańców Prescott stanęła po stronie rodzin zabitych strażaków. "Ludzie wspólnie przeżywali tę tragedię. Byłam dumna z Prescott, a teraz wstydzę się za nas" − mówi Julie Abel, mieszkanka miasteczka.

Spory wybuchły w chwili, gdy okazało się, że trzynastu strażaków było pracownikami tyczczasowymi. W związku z tym, ich rodzinom nie należą się pełne świadczenia z tytułu śmierci głównego żywiciela rodziny. Wdowa po Andrew Ashcrofcie publicznie zwróciła się do władz miejskich z prośbą o zmianę decyzji. Kobieta twierdzi, że jej mąż pracował w pełnym wymiarze godzin, miał przyrzeczoną stałą posadę, więc jego rodzina zasługuje na takie same świadczenia, jak inni.  "19 mężczyzn przepadło w  ogniu. Nie wiem z jakiej przyczyny niektórzy ludzie myślą, że część z nich nie zasługuje na takie samo traktowanie, jak inni" − argumentowała Juliann Ashcroft stojąc na stopniach budynku sądu.

Dla miasta sprawa jest prosta. Niewypłacenie wdowom trzynastu strażaków pełnych świadczeń oznacza zaoszczędzenie milionów dolarów. "Nie możemy zmieniać regulaminu po fakcie. To byłoby niezgodne z prawem i kosztowałoby Prescott wiele milionów. Łatwo jest ulec emocjom. Każdy chce postąpić właściwie, my też, lecz nic nie możemy zrobić. Jesteśmy ograniczeni prawem i musimy się mu podporządkować" − oświadczył rzecznik  Prescott Pete Wertheim.



Adwokat Julienn Ashcroft, Tom Kelly, twierdzi, że miasto zbyt łatwo chce się wykręcić z obowiązku wypłacenia odszkodowań. Andrew Ashcroft pełnił rolę dowódcy jednostki straży pożarnej. Wcześniej było to pełnoetatowe stanowisko, dlatego też jego pobory były tak samo wysokie, jak pracownika zatrudnionego w pełnym wymiarze godzin.

 



Tymczasem przewodniczący stanowej legislatury Andy Tobin ma zamiar przedstawić propozycję przyznającą retroaktywnie pełne świadczenia strażakom, którzy zginęli. Domaga się również ubezpieczenia wszystkich pracowników uczestniczących w akcjach ratowniczych.

Rodziny każdego zabitego strażaka dostaną jednorazowo 328 tys. dol. od rządu federalnego, z programu Social Security i ubezpieczenia pracowniczego. Ponadto ich dzieci mogą bezpłatnie studiować na uczelniach w Arizonie. Wdowy po sześciu strażakach zatrudnionych w pełnym wymiarze godzin dostaną również ubezpieczenie medyczne, wpłatę na ubezpieczenie na życie i roczne pobory swych mężów.

Ponadto o poszkodowane rodziny zadbał 100 Club of Arizona, który podarował im przynajmniej po 15 tys. dol. i pokrył koszty pochówku. Grupa ta zobowiązała  się także do spłacenia długu na kartach kredytowych jedynego strażaka, który wyszedł z pożaru cało.

Na konto dla rodzin ofiar ciągle napływają dotacje.

Do niedawna dumni ze swego miasta mieszkańcy Prescott zarzucają burmistrzowi Marlinowi Kuykendallowi kłamstwo. Przypominają, że w czasie ceremonii pożegnalnej obiecał rodzinom zabitych trwałą pomoc.

Przykład Prescott wyraźnie pokazuje, że równość dotyczy zazwyczaj śmierci, nierówność to domena żyjących.

(P − eg)

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama