Były major przesłuchiwał swego byłego zwierzchnika, emerytowanego podpułkownika Bena Kierka Phillipsa, który przyznał, że wysoko cenił umiejętności zawodowe Hasana.
Oskarżony odmówił przesłuchania sierżanta Alonzo Lunsforda, którego postrzelił siedmiokrotnie. Na życzenie prokuratora Lunsford opisał tragiczny dzień. "Hasan siedział na krześle z rękoma na kolanach. Patrzył w podłogę. Nagle podskoczył, kazał opuścić salę cywilom i krzycząc Allahu akbar otworzył ogień. Na sali zapanowała panika, żołnierze rzucili się do zamkniętych drzwi".
Lunsford również pobiegł w stronę drzwi. Wtedy dosięgnęła go pierwsza kula. Został zraniony w głowę. Pomyślał, że musi udawać trupa. Jak na zmarłego za bardzo się jednak pocił. Postanowił spróbować szczęścia. Zaczął uciekać. Zanim dotarł do bezpiecznego miejsca został postrzelony sześć razy.
Przed Lunsfordem na pytania Hasana odpowiadał Pat Sonti. Fatalnego dnia obaj uczestniczyli w porannym nabożeństwie w Killeen Islamic Center w Fort Hood. Sonti zeznał, że Hasan wziął mikrofon i wezwał do modlitwy, po czym powiedział do zobaczenia i zawiadomił obecnych, że "wraca do domu". Słowa te zabrzmiały dość dziwnie. Teraz Sonti przypuszcza, że Hasan miał na myśli stwórcę.
Masakrę w Fort Hood przerwali policjanci strzałem w plecy napastnika. Obecnie Hasan jest sparaliżowany od pasa w dół. Porusza się z pomocą inwalidzkiego wózka.
Proces może potrwać kilka tygodni, a nawet miesięcy. Na świadków powołano 30 żołnierzy zranionych przez Hasana i kilkunastu innych, którzy znajdowali się w tym czasie w centrum przygotowań do odlotu do Afganistanu.
Obserwatorzy nie domyślają się, jaką linię obrony przyjmie sprawca masakry. Hasan chciał argumentować, że zabił amerykańskich żołnierzy, by bronić przed nimi talibskich bojowników. Na to jednak sędzia nie wyraził zgody.
(FN − eg)