W ciągu pierwszych sześciu miesięcy tego roku hotele w Wietrznym Mieście odnotowały największe w historii obłożenie.
Przedstawiciele branży podali, że tylko w czerwcu i lipcu wygenerowali ponad 70 proc. sprzedanych noclegów, co przełożyło się na dochody rzędu 800 mln dolarów.
Rozwój sektora turystycznego miasto niewątpliwie zawdzięcza wielu atrakcjom historycznym, artystycznym i kulinarnym. Nie bez znaczenia są wysiłki podjęte przez burmistrza Rahma Emanuela na rzecz tego sektora gospodarki oraz energicznej kampanii Chicago Convention & Tourism Bureau, które w ubiegłym roku zaczęło reklamować miasto w regionalnych programach telewizyjnych i w internecie.
Dwa lata temu liczba gości odwiedzających Chicago spadła z 46,3 mln w 2007 roku do 39,2 mln. Przez krótki okres uzasadniano to zjawisko wysoką przestępczością. Dziś brak turystów w latach recesji przypisuje się raczej sytuacji ekonomicznej całego kraju.
Według danych Departamentu Handlu z 2010 roku Chicago odwiedza ciągle stosunkowo niewielu turystów zagranicznych. Tylko 4,3 proc. spośród 1,1 mln obcokrajowców, którzy przyjechali do USA w celach turystycznych zatrzymało się w naszym mieście. Wiedza większości zagranicznych turystów o Chicago ogranicza się do tego, że działał tu Al Capone, że jest wietrznie i zimno. Kampania reklamująca Chicago zdała egzamin. Z pożytkiem dla miasta i indywidualnych biznesów.
(mb, eg)