W tym tygodniu sędzia odmówił wypuszczenia kobiety na wolność za kaucją.
Tragiczne zdarzenie miało miejsce w ubiegłą środę w mieszkaniu przy 5200 West Adams w Chicago, które Helen Ford dzieliła ze swym chorym synem.
Kobieta zatelefonowała na pogotowie mówiąc, że jej wnuczka przestała oddychać. Pomoc nadeszła szybko. Dziewczynka już nie żyła. Na jej ciele spostrzeżono szereg ran. Niektóre z nich były stare.
Według asystentki prokuratora stanowego Amandy Pillsbury rany nie były opatrzone, w związku z czym zagnieździły się w nich robaki. Larwy robaków znaleziono w przedniej części głowy Gizzelli.
Lekarz sądowy stwierdził, że śmierć nastąpiła w wyniku uduszenia i uderzeń tępym przedmiotem. Dziecko było bite i zaniedbywane.
Matka Gizelli, Sandra Mercado, powiedziała gazecie Chicago Sun-Times, że przejmując opiekę nad jej córką Helen Ford przysięgała, że otoczy dziewczynkę troskliwą opieką.
W sądzie Ford przyznała, że jej syn, który z powodu choroby cały czas przebywa w łóżku, jest niezdolny do zadawania ciosów. W ten sposób wzięła na siebie całą winę.
Dochodzenie w tej sprawie prowadzi również Departament ds. Dzieci i Rodzin. Matka i syn są podejrzani o zaniedbywanie i bicie Gizzelli oraz jej dwojga kuzynów.
(HP – eg)