W związku z tradycyjnym pokazem ogni sztucznych nad rzeką Hudson w Nowym Jorku na pobliskich ulicach policja od rana przeczesywała wszystkie podziemne garaże i parkingi. Jednostki antyterrorystyczne usuwały wszystkie pojemniki na śmieci i używały psów do wykrywania materiałów wybuchowych. Jak poinformował rzecznik policji Paul Browne, zmobilizowano także siedem śmigłowców i 16 łodzi patrolowych na rzece.
W Waszyngtonie dziesiątki tysięcy mieszkańców miasta jak co roku zebrało się na Mallu, gigantycznym trawniku między Kapitolem a obeliskiem pierwszego prezydenta USA, którego imieniem nazwano stolicę. Przewidziano pokaz fajerwerków i koncertu z muzyką do filmu "Lincoln".
15 marca podczas tradycyjnego maratonu w Bostonie na jego końcowym odcinku eksplodowały dwie bomby podłożone przez czeczeńskich imigrantów. Zginęły trzy osoby, kilkadziesiąt zostało rannych. Terroryści - którzy zapowiadali także zamach na 4 lipca - ukryli ładunki wybuchowe w plecakach. Świąteczne akcenty w Bostonie, to w tym roku pokaz fajerwerków i koncert miejscowej popularnej orkiestry Boston Pops. Wzdłuż rzeki Charles policja ustawiła zapory i rozmieściła kamery. Na koncert można było się dostać tylko przez trzy ściśle kontrolowane bramki z wykrywaczami metali. Nie pozwolno wnosić dużych chłodziarek na kółkach, plecaków, puszek z napojami ani dużych butli z koktajlami - co było dozwolone w ubiegłym roku. Dopuszczono tylko wodę w plastikowych butelkach i kanapki w przezroczystych torebkach foliowych.
Policja twierdzi, że wprowadziła tylko "zdroworozsądkowe" środki bezpieczeństwa. Bostończycy, pytani czy nie przejmują się nienormalnymi warunkami, odpowiadają na ogół, że nie przeszkadza im to w obchodzeniu najważniejszego świeckiego święta w amerykańskim kalendarzu.
W niektórych amerykańskich miejscowościach zorganizowano w czwartek demonstracje w proteście przeciw ujawnionej niedawno elektronicznej inwigilacji obywateli przez Agencję Bezpieczeństwa Narodowego (NSA).
Z Bostonu
Tomasz Zalewski
(PAP)