Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 06:45
Reklama KD Market

Jak stalowa pajęczyna zawisła nad East River

Brytyjczyk Samuel Brown wpadł na pomysł mostu wiszącego, obserwując sieć pajęczą rozciągniętą między gałęziami. Jak patrzeć, by w tysiącach stalowych lin i pylonach zobaczyć „cud świata”, jakim nazwano nowojorski Most Brookliński? Wcale nie oczami artysty, wystarczy tylko odkryć nieco z jego historii.



Most Brookliński, przerzucony przez East River i łączący (wówczas jeszcze miasta) Brooklyn i Manhattan, wcale nie był pierwszym wiszącym mostem w Stanach – niestety po moście w Pensylwanii nie zostało już ani śladu, ani też nie jest najdłuższym tego rodzaju obiektem w USA – to miano przynależy do Verrazano Narrows łączącego dzielnice Brooklyn i Staten Island. A jednak wywalczył sobie poczytne miejsce wśród nadwodnych kolosów.

Z wielką pompą świętowano otwarcie mostu 24 maja 1883 roku, ale droga ku jego świetności była usiana wieloma nieszczęściami. Sam konstruktor mostu ucierpiał w wypadku kilka dni po tym, jak w 1869 ruszyła budowa, i wkrótce zmarł z powodu infekcji, a wielu robotników zapadło na tajemniczą chorobę…

Owym inżynierem był niemiecki imigrant John Augustus Roebling, wynalazca stalowych plecionych lin (dotychczas mosty były żelazne) i urządzenia, które pozwoliło przeciągnąć kable (o średnicy 28 cm!) przez wznoszące się na ponad 80 metrów nad poziomem wody granitowe gotyckie pylony. Odciągi, czyli boczne liny wzmacniające połączone z pomostem, również są inwencją Roeblinga. A pomysł budowy mostu zaświtał mu dlatego, że inżyniera irytował zawodny w okresie zimowym transport promem…

Choć konstruktor czterech wiszących mostów, w tym dwóch w Pittsburghu, i właścicieli fabryki kabli w Trenton, swojego ostatniego dzieła nie zobaczył, jego pracę kontynuował syn Washington Roebling. Niestety, gdy zmogła go choroba, mógł tylko obserwować teleskopem budowę z okna w Columbia Heights, podczas gdy pracami kierowała… jego żona Emily. Pamiętajmy, że jesteśmy w czasach, gdy w USA rozwija się ruch emancypacyjny kobiet i w 1840 roku pierwsza kobieta zdobywa w USA dyplom licencjata. Także Emily zgłębiła tajniki inżynierii i bez jej umiejętności zarządczych most by nie powstał, przynajmniej nie tak szybko.

Konstrukcja rodziła się 14 lat. Nie obyło się bez pożaru i zerwania kabla, ale największym tajemniczym zagrożeniem była nieznana wówczas choroba dekompresyjna, zwana kesonową, na którą zapadali robotnicy pracujący w kesonach pod dużym ciśnieniem, wykorzystywanych do budowy fundamentów. Łącznie zginęło 20 robotników, ale jeszcze wielu innych cierpiało na objawy zbyt szybkiej zmiany ciśnienia (w tym wspomniany wyżej syn konstruktora mostu Washington Roebling).

I tak oto, gdy powstał, Most Brookliński był przez chwilę najdłuższym mostem wiszącym na świecie (do 1890 roku) - główne jego przęsło sięgało 486 metrów. I choć John Roebling wiedział, że jego projekt jest pionierski i o historycznym znaczeniu, nie zapomniał o istotnym szczególe. Przez środek, nad jezdnią pociągnął szeroką promenadę, o której mówił, że „będzie miała nieocenioną wartość w zatłoczonym handlowym mieście”. Miał rację. W dniu otwarcia mostu pojawiło się 150 tys. chętnych, by za jednego centa pieszo pokonać ponad 1800-metrowy, wraz z bocznymi odnogami, „ósmy cud świata”.

Do dziś konstruktorzy prześcigają się w budowaniu najwyższych i najdłuższych mostów na świecie, ale największą uwagę zwracają te, tak bardzo czerpiące z przyrody i wzbudzające poczucie harmonii. Mostowi Brooklińskiemu wciąż się to udaje, choć ma już ponad 130 lat.

Anna Samoń


(Źródło: Encyclopedia Britannica)

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama