Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 5 października 2024 06:10
Reklama KD Market

Wieczór z Barbarą Krafftówną w Chicago


Barbara Krafftówna przyjechała do Ameryki, aby odebrać Nagrodę im. Heleny Modrzejewskiej, przyznaną jej przez Klub Kultury i Sztuki w Los Angeles.


 


Zatrzymała się w Chicago, co dało wielbicielom tej wielkiej aktorki niezwykłą sposobność spotkania jej, posłuchania jej opowieści o życiu i karierze, pośmiania się i powspominania wraz z nią, a także zadawania jej pytań.


 


Spotkanie odbyło się w ostatnią sobotę w Księgarni Polonia, której właścicielka Mira Puacz przedstawiła aktorkę publiczności wspólnie z goszczącą ją u siebie i zaprzyjaźnioną z nią od lat Ellen Wierzewską.


 


Bohaterka spotkania – urocza, drobniutka, pełna energii, imponująca mimo wieku znakomitą kondycją aktorską i psychiczną, od momentu wejścia na specjalnie sporządzoną dla niej mini-scenę ("Chcę być widziana" – powiedziała) zawładnęła wypełniającą księgarnię publicznością.


 


Jest taka, jak ją pamiętamy; mówi zresztą bez fałszywej skromności: "Tak, ja się nie zmieniłam", czaruje nieodpartym, choć delikatnym komizmem, ubiera się modnie, wygląda pięknie.


 


Mówiła, sięgając do swej świetnej pamięci (wciąż ćwiczonej, jak podkreśliła), o pracy w teatrze, filmie i kabarecie, z wybitnymi reżyserami, z niezwykłymi artystami – poetami i kompozytorami, takimi jak twórcy "Kabaretu starszych panów" – Jeremi Przybora i Jerzy Wasowski.


 


Opowiadała historię swojego wyjazdu do Ameryki, gdzie spędziła około dwudziestu lat. Zaprosił ją znany polski reżyser, aktor i pedagog Leonidas Dudarew-Ossetyński do zagrania po angielsku w "Matce" Witkacego. Angielskiego nie znała zupełnie, ale postanowiła podjąć wyzwanie. "Matkę" znała na pamięć, bo grywała w niej, choć inną rolę. Opanowała swoją rolę fonetycznie, pracując z zamieszkałą w Polsce Amerykanką, która czytała jej na głos tekst, a ona – wymyślonym przez siebie systemem znaków, czymś między zapisem muzycznym a stenografią – notowała brzmienie angielskiego tekstu.


 


Pojechała, zagrała, zwyciężyła. Była tak świetna, że posypały się kolejne propozycje. Do Polski wróciła dopiero w 1998 roku i do tej pory tam występuje.


 


Odebrana w Los Angeles nagroda wydaje się wprost stworzona dla Barbary Krafftówny, która zaczęła grać w Ameryce po angielsku, nie znając tego języka, tak samo jak Modrzejewska.


 


To chicagowskie spotkanie pozostanie w pamięci jego uczestników jako niemożliwy do przecenienia kontakt nie tylko z wybitną aktorką, ale też ciepłą, mądrą, serdeczną, wspaniałą kobietą.


 


Krystyna Cygielska



Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama