Barbara Krafftówna przyjechała do Ameryki, aby odebrać Nagrodę im. Heleny Modrzejewskiej, przyznaną jej przez Klub Kultury i Sztuki w Los Angeles.
Zatrzymała się w Chicago, co dało wielbicielom tej wielkiej aktorki niezwykłą sposobność spotkania jej, posłuchania jej opowieści o życiu i karierze, pośmiania się i powspominania wraz z nią, a także zadawania jej pytań.
Spotkanie odbyło się w ostatnią sobotę w Księgarni Polonia, której właścicielka Mira Puacz przedstawiła aktorkę publiczności wspólnie z goszczącą ją u siebie i zaprzyjaźnioną z nią od lat Ellen Wierzewską.
Bohaterka spotkania – urocza, drobniutka, pełna energii, imponująca mimo wieku znakomitą kondycją aktorską i psychiczną, od momentu wejścia na specjalnie sporządzoną dla niej mini-scenę ("Chcę być widziana" – powiedziała) zawładnęła wypełniającą księgarnię publicznością.
Jest taka, jak ją pamiętamy; mówi zresztą bez fałszywej skromności: "Tak, ja się nie zmieniłam", czaruje nieodpartym, choć delikatnym komizmem, ubiera się modnie, wygląda pięknie.
Mówiła, sięgając do swej świetnej pamięci (wciąż ćwiczonej, jak podkreśliła), o pracy w teatrze, filmie i kabarecie, z wybitnymi reżyserami, z niezwykłymi artystami – poetami i kompozytorami, takimi jak twórcy "Kabaretu starszych panów" – Jeremi Przybora i Jerzy Wasowski.
Opowiadała historię swojego wyjazdu do Ameryki, gdzie spędziła około dwudziestu lat. Zaprosił ją znany polski reżyser, aktor i pedagog Leonidas Dudarew-Ossetyński do zagrania po angielsku w "Matce" Witkacego. Angielskiego nie znała zupełnie, ale postanowiła podjąć wyzwanie. "Matkę" znała na pamięć, bo grywała w niej, choć inną rolę. Opanowała swoją rolę fonetycznie, pracując z zamieszkałą w Polsce Amerykanką, która czytała jej na głos tekst, a ona – wymyślonym przez siebie systemem znaków, czymś między zapisem muzycznym a stenografią – notowała brzmienie angielskiego tekstu.
Pojechała, zagrała, zwyciężyła. Była tak świetna, że posypały się kolejne propozycje. Do Polski wróciła dopiero w 1998 roku i do tej pory tam występuje.
Odebrana w Los Angeles nagroda wydaje się wprost stworzona dla Barbary Krafftówny, która zaczęła grać w Ameryce po angielsku, nie znając tego języka, tak samo jak Modrzejewska.
To chicagowskie spotkanie pozostanie w pamięci jego uczestników jako niemożliwy do przecenienia kontakt nie tylko z wybitną aktorką, ale też ciepłą, mądrą, serdeczną, wspaniałą kobietą.
Krystyna Cygielska