Cieszy, że tak wiele dzieje się w życiu kulturalnym polonijnego Chicago, chociaż dla skrupulatnego kronikarza czasami jest to wielkie wyzwanie. Gdzie iść, co zobaczyć, co odnotować? Miniony weekend również obfitował w imprezy i chociaż kilka chcę tu przypomnieć. Chronologicznie.
Powitania, pożegnania
Ten jubileuszowy wieczór uświetnili występami: ulubienica publiczności i współtwórczyni Bociana Ewa Milde, główny założyciel Bogdan Łańko, utalentowane wszechstronnie małżeństwo Ania i Wojtek Włoch, śpiewający laryngolog dr Krzysztof Kubik oraz powitana uroczyście przez prowadzących spektakl (Ewę i Bogdana), po raz pierwszy w kabaretowych progach, Mirosława Sojka-Topór. Orkiestrę jak zwykle stanowili: Janusz Pliwko (fortepian) i Mieczysław Wolny (flet).
Były powitania – powracających z Polski na stałe do Chicago Liliany Para-Piekarskiej i Andrzeja Piekarskiego. Były pożegnania – udającego się do wzmożonej pracy nad doktoratem Wojtka Włocha i jego świeżo i ponownie brzemiennej żony Ani. Plotka głosi, że wkrótce nastąpi wymiana małżeństw. Na scenie, oczywiście.
Program był zróżnicowany, każdy mógł coś dla własnego poczucia humoru w nim znaleźć. A po programie na scenie zaroiło się od obecnych i dawniejszych wykonawców wielu kabaretowych odsłon. Witała ich kwiatami najwierniejsza z wiernych Halinka Woźniak. Następnych udanych lat w kabaretowym życiu Chicago!
Jeszcze jedno pożegnanie
Przyjęcie poprzedziło wydarzenie artystyczne – koledzy muzycy wspominali związanego mocno z chicagowskim środowiskiem ś.p. Waldemara Koconia. Impreza początkowo otwarta dla publiczności, zakończyła się bardzo kameralnie i prywatnie. Redaktorowi Sławkowi Sobczakowi życzymy dalszych sukcesów w uprawianej profesji. A także mocnych smeczów, celnych backhandów i pomyślnych wiatrów w żagle, bo i w tę dziedzinę wkłada wiele serca. Młodzi dla Oli
Zaroiło się od ślicznych zgrabnych dziewcząt, elegancko ubranych młodzieńców, wolontariuszek i wolontariuszy. Sprzedawano bilety na loterię, przeprowadzono cichą aukcję, witano VIP-ów i rozmawiano na żywo dzięki połączeniu internetowemu z Alex. Cały dochód z biletów wstępu oraz przeprowadzonch zbiórek zasili fundusz The Alex Blaszczuk Trust, o którym więcej danych na stronie internetowej www.alexbtrust.org. Chociaż, jak zapewniali organizatorzy, tego typu działania podjęli po raz pierwszy, impreza okazała się nad podziw udana i jest nadzieja, że zasili konto funduszu wcale niemałą sumą. Prawdziwy underground
Niewiele osób wie, że niedaleko Muzeum Polskiego w Ameryce na ulicy Milwaukee znalazł miejsce klub przedziwny, wielowymiarowy artystycznie, nazwany Multikulti. Specyficzna atmosfera klubu przyciąga bardzo specyficznych artystów – można ich nazwać współczesną bohemą. Nieświadomie nawiązują bowiem do tej dziewiętnastowiecznej francuskiej, która charakteryzowała się absolutną wolnością formy uprawiania sztuki. Na pierwszy rzut oka Multikulti szokuje, ale bardziej zaciekawia i to jest mocna strona klubu. Interesujące zespoły muzyczne, zaskakujące prace plastyczne (obrazy, murale, grafiki), kramiki z nawiązującą do mody New Age biżuterią i ubraniami. Wszystko to w przyćmionych światłach, za to w mocnym nagłośnieniu, które jednak nie zagłusza rozmów. Cień z kolorem się miesza i uzupełnia. W minioną sobotę trwała jeszcze wystawa prac bardzo uzdolnionej młodej malarki Magdaleny Krzak. Warte są te prace uwagi i promocji. Klub działa na 4. piętrze i gdy popsuje się winda, raczej nie polecam młodzieży po pięśdziesiątce. A może by na grzyby?
Posiadłość zwana Kruczą Polaną oferuje wiele więcej niż banalne grzyby. Chodzenie po lesie obfituje w niespodzianki: tu wyrośnie wysoka skałka, tam w gąszczu skryją się stare wraki zabytkowych samochodów, a jeszcze gdzie indziej doprowadzi do rzeki. Poza tym zawsze jest poczęstunek zupno-kiełbasiany i leśne śpiewy przy ognisku. Czy pogoda sprzyja grzybom, czy – jak w tym roku – nie, zabawa jest przednia, więc uczestnicy wracają zadowoleni z odpoczynku na łonie natury i czekają na następny rok, aby znowu zawitać na Kruczą Polanę. Bo, jak podsumowuje wycieczki Wiecho Gogacz, właściciel AGK, zawsze jest „pogoda dla Gogaczy”. Galopowała i zdjęciami dokumentowała Bożena Jankowska