Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 4 października 2024 22:14
Reklama KD Market

Wici wystąpiły we Francji i Portugalii

 


Być w Europie i nie jechać pociągiem byłoby ogromną stratą toteż do Lyonu, w pobliże festiwalu pojechaliśmy szybkim jak strzała pociągiem, który osiąga prędkości do 320 km/h.


 


Międzynarodowy Festiwal Kultury i Folkloru organizowany przez francuski CIOFF odbywał się w Romans, mieście liczącym ponad 2 tysiące lat. Miasto jest otoczone winnicami, przedzielone rzeką Rodan. Mieszkaliśmy u francuskich rodzin, co bardzo się nam podobało, ponieważ nasi gospodarze byli niezwykle serdeczni i gościnni. Pierwszy koncert wszystkich uczestników odbył się w sobotę 30 czerwca, na dużej scenie w centrum miasta. Mieliśmy okazję nie tylko tańczyć dla tłumów ludzi, ale też oglądać zespoły z takich państw jak Francja, Egipt, Paragwaj, Uzbekistan, Słowenia, Tahiti, Madagaskar, Kazachstan czy Gwadelupa.


 


W kolejne dni festiwalu występowalismy na wielu scenach, zarówno na zewnątrz, jak i w salach koncertowych. Występy gromadziły tłumy ludzi, całe masto żyło festiwalem. Zespół Wici został również zaproszony na specjalny koncert do Bourg de Peage, gdzie oglądaliśmy ruiny średniowiecznego zamku i dla kontrastu bardzo nowoczesną elektrownię atomową wciśniętą w zbocze góry.


 


Widzowie byli szczególnie zachwyceni polonezem, który odtańczyli z artystami, brawom nie było końca. Ostatni koncert zespołu odbył się w czwartek wieczorem w Romans. Sala była wypełniona po brzegi, tym bardziej że na widowni siedziały też nasze “francuskie rodziny”. Widzom bardzo podobały się amerykańskie tańce, a na koniec zespół dostał owacje na stojąco. Wielki entuzjazm wzbudzała Olga Bednarek, która z braćmi Tomkiem i Mateuszem Leśniakami śpiewała w stylu country.


 


Widzowie festiwalowi rok rocznie goszczą zespoły z całego świata, więc są rozsmakowani w folklorze, tym bardziej entuzjazm jakim obdarzyli Wici jest godny podkreślenia.


 


Żal było się żegnać, ale przed nami był następny festiwal, więc musieliśmy opuścić gościnne Romans i znowu pociągiem wyruszyć w drogę, przez południową Francję, zachodnią Hiszpanię do Lizbony w Portugalii. Podróż mimo zmęczenia była fantastyczna, szczególnie widoki mijanych gór w porannej mgle, wzbudzały zachwyt. W Lizbonie czekała na nas porugalska przewodniczka i wraz z nią pojechaliśmy do Cantanhede, gdzie odbywał się festiwal. Tym razem mieszkaliśmy razem z pozostałymi grupami, co ucieszyło tancerzy, ponieważ mieli okazję nie tylko poznać młodzież z innych krajów, ale też zaprzyjaźnić się z nimi, razem jeść posiłki, razem bawić się na codziennych dyskotekach, oczywiście po występach.


 


Festiwal w Portugalii był bardzo urozmaicony i tak jak we Francji był jeden duży koncert dziennie, tak tu codziennie zespół tańczył co najmniej dwa razy w rożnych miejscowościach. Dawało to możliwość podziwiania folkloru innych krajów. Mimo że wieczory były wypełnione pracą, to w ciągu dnia nie leniuchowaliśmy. Byliśmy na plaży nad Oceanem Atlantyckim i na wycieczce w Coimbra, pierwszej stolicy Porugalii. Miasto bardzo stare, było co podziwiać. Zwiedziliśmy jeden z najstarszych uniwersytetów na świecie, przepiękne katedry i mosty. Najpiękniejszą wycieczkę odbyliśmy z polską grupą do sanktuarium w Fatimie. Byliśmy pod ogromnym wrażeniem tego miejsca, starego i nowego kościoła i mszy, w której braliśmy udział. Każdy kupował pamiątki w tym świętym miejscu.


 


Kolejny polski akcent tego festiwalu to koncert w miejscowości Vilamar, gdzie proboszczem jest polski ksiądz. Wrażenia były fantastyczne, ksiądz Janek zaprosił nas do swojego kościoła, gdzie razem z Portugalczykami śpiewaliśmy Barkę, Czarną Madonnę i modliliśmy się w trzech językach, a ojciec Janek paradował w koszulce z napisem “Kocham Polskę”.


 


Zakończenie festiwalu było bardzo uroczyste, były występy wszystkich grup, korowód uczestników i oczywiście fajerwerki. Ponieważ musieliśmy wyjechać w nocy wszyscy przyszli nas pożegnać, były przemówienia, śpiewy, łzy i prezenty.


 


W Lizbonie rozjechaliśmy się w różne strony świata, część do Frankfurtu i Chicago, do Warszawy, do Krakowa, do Nowego Jorku, a grupa 12 osób pojechała jeszcze do Madrytu na dwa dni, aby niejako dopełnić zwiedzanie tej części Europy.


 


Łucja Szeliga



 


Jako jeden z członków kapeli, siedząc wygodnie w samolocie do Paryża zadawałem sobie pytanie, jaki jest główny cel organizowania takich festiwali. Odpowiedź otrzymałem po ich zakończeniu. Poniżej moje przeżycia.


 


Nasza grupa tancerzy w strojach do tańców amerykańskich, robiąca sobie pamiątkowe zdjęcia na tle wieży Eiffla, wzbudziła ogromne zainteresowanie licznych turystów. Nie zabrakło chętnych do wspólnych zdjęć, a także pytań na temat naszej grupy. Mieliśmy okazję podziwiać nocą grę świateł wieży, a dopełnieniem wszystkich wrażeń była wycieczka po Sekwanie, dająca jakby inne spojrzenie na to piękne miasto.


 


Po dotarciu do miasta docelowego – Romans – gospodarza festiwalu, zostaliśmy zakwaterowani u rodzin francuskich, co przyczyniło się do integracji z gospodarzami, a i młodzież, jak i dorośli mieli okazję się przekonać, że tak właściwie ludzie nie różnią się między sobą niczym, bez względu na to gdzie żyją. Sam festiwal przebiegał pod znakiem fantastycznej pogody i atmosfery.


 


Taneczne popisy dawaliśmy nie tylko na scenach, ale również w wybranych miejscach, w ciasnych uliczkach, w starej scenerii tego sędziwego miasta. Gromadziło to tłumy widzów spontanicznie oklaskujących nasze występy.


 


Kiedy przyszedł moment wyjazdu i rozstania z naszymi rodzinami – opiekunami, na twarzach wielu osób pojawiły się łzy. Bardzo się z nimi zaprzyjaźniliśmy i bardzo przykro było się rozstawać.


 


Służba nie drużba i ponownie wyruszyliśmy na kolejny festiwal do Portugalii. Podróż upłynęła nam gładko, a to za sprawą męskiej części grupy, która do perfekcji opanowała czynności przeładunku ciężkich kufrów wypełnionych rzeczami osobistymi i strojami, a w tym czasie dziewczęta pod swym nadzorem miały lżejszy bagaż podręczny.


 


Festiwal w Portugalii wyglądał nieco inaczej niż we Francji. Codziennie dawaliśmy po dwa koncerty wieczorem w miasteczkach ościennych: Mira, Tocha, Vilimar, Council, Qurenta, Camarniera, Bolho. Wszędzie witano i oklaskiwano nas z wielkim entuzjazmem.


 


Często słyszę wypowiedzi, że lepiej nie przyznawać się dla własnego bezpieczeństwa, że jest się Amerykaninem, będąc za granicą. Tu jednak zadano kłam tym twierdzeniom, ponieważ wszędzie spotykała nas ogromna życzliwość tubylców, wiele osób podchodziło i prosiło o flagi amerykańskie, wręcz stwierdzając, że Ameryka jest im bardzo bliska. Szczególnie utkwił mi w pamięci koncert dla osób niepełnosprawnych w szpitalu, w mieście Tocha. Podczas występu tancerki i tancerze zespołu Wici zeszli ze sceny i zaprosili do wspólnego tańca chore osoby. Na twarzach chorych zobaczyłem ogromne szczęście i radość, w tym momencie ogarnęło mnie wielkie wzruszenie. Nie potrzebna była znajomość języka portugalskiego, aby zrozumieć jak ogromnym przeżyciem był wspólny taniec i długo po jego zakończeniu był on tematem rozmów miedzy nimi. Myślę, że w tym momencie motto zespołu; “Niechaj Wici was zachwyci” – zrealizowało się w całej rozciągłości.


 


W programie znalazły się wycieczki do Muzeum Kamienia, fabryki win i szampanów, zabytkowego miasta Coimbra, pierwszej stolicy Portugalii, jak również ta najważniejsza, do świętego miejsca Fatimy. To miejsce w kształcie ogromnego prostokątu z dwoma kościołami po przeciwnych stronach, które łączy prawie kilometrowy chodnik, dla klęczących, rozmodlonych pielgrzymów z całego świata, wywarło na każdym z nas duchowe piętno.


 


Na zakończenie jestem winien Czytelnikom odpowiedź na zadane wcześniej pytanie, po co organizowane są takie festiwale? Przyglądając się różnym sytuacjom, zachowaniom ludzi i zdarzeniom, mogę powiedzieć, że służą celom poznawczym i wychowawczym, a przede wszystkim integracyjnym, zarówno występujących na scenie, jak i osób ich ogladających. Festiwal nie ograniczał się tylko do występów scenicznych. W jego programie znalazły się zabawy i nauka tańca z przedszkolakami, jak również wspólna msza ekumeniczna, będąca ogromnym przeżyciem duchowym. Wspólnie, bez względu na wyznanie, uczestniczyliśmy w tym samym nabożeństwie. Wspólnota ludzi różnych wyznań, których łączy umiłowanie kultury kraju pochodzenia, powoduje, że w ludziach rodzi się tolerancja i uszanowanie drugiego człowieka. I to według mnie jest głównym celem międzynarowych festiwali folklorystycznych i cel ten został osiągnięty. Zawarte przyjaźnie z pewnością w przyszłości zaowocują współpracą, i jak mi wiadomo, wróciliśmy z zaproszeniami na następne festiwale.


 


Mieczysław Kmiecik,


 


kier. kapeli “Wici”


 


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama