Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 4 października 2024 16:15
Reklama KD Market

Kwietne wiersze Janusza Klisia

 


Miłośnicy poezji, odwiedzający rozmaite spotkania piszących wiersze, na pewno poznali już Janusza Klisia i jego pełną liryki twórczość. Janusz tak pisze o sobie: "Poeta, plastyk i nauczyciel. Urodził się w 1961 r. w Dębicy, woj.podkarpackie. Już jako uczeń szkoły średniej wystawiał swoje prace plastyczne, obrazy i rysunki w domach kultury, a jego wiersze drukowane były w czasopiśmie „Na przełaj”. Z tamtych lat pochodzą pierwsze tomiki poezji : „ Księżycowy sen” –1978 r. , „Kamienne znaki”–1979 r. i  ,,Wzmagania” –1980 r. W Polsce przez wiele lat pracował w szkole z młodzieżą  jako nauczyciel  i wychowawca.


 


Od 1998 r. mieszka na stałe w USA, jest nauczycielem liceum w Polskiej Szkole im. Marii Skłodowskiej-Curie w Chicago. Po latach, już na obczyźnie, powrócił do pisania".


 


Dorobek ten jest zaiste imponujący. Autor własnym sumptem wydał płytę z wierszami, w której pomagali mu tacy znakomici aktorzy, jak Maciej Góraj i Maria Zaniewska. Zainspirował też oryginalną śpiewaczkę Mirę Szablę oraz balladzistę Marcina Kowalika. Potem przyszedł udział w antologiach wydawanych przez Zrzeszenie Literatów Polskich w Chicago, prezentacje twórczości w programach kabaretu "Bocian" i na antenie radiowej, w końcu własne edycje tomików.


 


Poniżej prezentuję skromny wybór wierszy Janusza, chociaż najbardziej oddający zakres zainteresowań autora.


 


Wiersz nr. III z tryptyku pt: "EMIGRACJA –  ABERRACJA”– 2011r.


dom emigranta


to walizka – w stanie


opłakiwania


pełna rodzinnych obciążeń i krzyży


podarowanych na drogę


i odświętnych ubrań


niemodnych


pełna ciężkich oddechów  i łez


osieroconych krajobrazów


miłości


i niezapomnianych


grzechów


dom emigranta


to walizka – w stanie


niepokoju


pełna bogactwa kredytów i zawahań


sięgających dna kieszeni


i wypalanych z kalendarzy


lat


pełna szorstkich


uprzejmości i prac


kupowanych  ponad plan


odcisków i zadrapań


losu


dom emigranta


to walizka – w stanie


zamyślenia


pełna stałych pobytów i powrotów


bank bezgranicznych


marzeń


i odkładana w nim


(na najwyższy procent)


t ę s k n o t a


 


„Windy City” Chicago – miasto koralowe


(przewiduje się przelotne opady wierszy


nad Lake Michigan –


tam  gdzie słońce


gasi pragnienie)


nad miastem


moim – nie moim


spod nocnej koszuli


poranek brzuch swój


pokazuje goły


nad jeziorem –


koralowe słońce


pod głodnym niebem


poduszki snów


nawleczone


na szpilki wieżowców


wiatr obdziera z resztek


niepokoju nocy


nad jeziorem –


koralowy wiatr


wrastam w to miasto


rozświetlone bezsennie


pomarszczonym czołem


poematu


bez pytań


bez rozmów


człowieka z człowiekiem


i miasto wrasta we mnie


słońcem koralowym


wiatrem – wierszem


nad  jeziorem –


opady wierszy


koralowe sny


koralowe dni


koralowe opada serce


(Chicago 2011r.


– wiersz nr. I z tryptyku pt: „EMIGRACJA –  ABERRACJA”)


 


wiersz emigranta


wiersz emigranta


to miasto – w stanie


ciemności


pełne ślepych ulic


i kanałów


świętych żebraków


i bezdomnych bohaterów


szaleńców


pełne banałów i ułudy


błyszczącej neonami


deszczu i piorunów


okresów suszy


wiersz emigranta


to miasto - w stanie wojny


pełne uniesień i upadków


cynicznych graczy


i świateł niepokoju


w Down Town


pełne szarości i odwagi


łatwego  pocieszenia


żalu i zieleni


na banknotach


wiersz emigranta


to miasto - w stanie bólu


pełne szarpanych ran


i tęsknoty


zastępczy świat


i  czająca się jak własność


o b c z y z n a


(wiersz nr. II z tryptyku pt: „EMIGRACJA –  ABERRACJA” –  2010)


 


 


Ale emigrant powoli wsiąka w nową rzeczywistość, a jako poeta odnajduje w niej  tematy godne opisania.


 


Ze zbioru wierszy pt: „ZAPISKI Z WAKACYJNYCH  PODRÓŻY”– 2011r.


Green River


wpleciona w  pnie


karłowatych drzew


w szelest grzyw rozczochranych traw


jak indiański myśliwy –


tropiciel


pełznie po kryjomu


ubrana w świerszcze i błękitny kapelusz nieba


cała w dzikim szepcie


prerii


aż do  dna


niesie ostrożnie


na powierzchni


zielone słońce –


natchnienie


i wszędzie zielono


zapada się w jarzącą


przestrzeń


szmaragdowy wiersz


w ścieżkę która prowadzi pod mój dom


najczulsze krajobrazy


w  barwach ochronnych


zasypia


jaszczurka


na progu dnia –


Zielona Rzeka


Green River


State Wildlife Area -


Illinois


(Sierpień 2011r.)


 


Trawy Shabbony


dziś nosiła mnie –


cały dzień


na rękach zachwyceń


preria


w gorącym słońcu


koszula metafor


kleiła się do pleców


białego wiersza


białego człowieka


indiańscy wojawnicy


schowani w duszach


dzikich kwiatów


tańczyli na wietrze


Taniec Słońca


rozkołysała się przestrzeń


magicznego lata


zapatrzył się w zaświaty


zeschłym kolcem


ostu liść...


ostre strzały traw


wciąż bronią ziemi


Indian Potawatomi


by nikt nie wydeptał


w zielonym puchu


pióropuszy


wojennej ścieżki


(Shabbona Lake State Park Illinois – lipiec 2011r.)


 


Buffalo Rock


wielka skała – bizon


z głową zawiniętą


w zieloną wełnę lasu


co runął z gorącego


lipcowego nieba


poematu – prosto do


Illinois River


pilnuje resztek indiańskiej krainy


wolności...


kto tam zawita – chodzi na twardych palcach


czerwonej ziemi


ostożnie by nie zbudzić ze snu leżącego


w rzece grzmotu historii


kto tam zawita – usłyszy  na wietrze dziki taniec


liści z indiańskimi


duchami


i nocne rozmowy wilków


z księżycem


kto tam zawita – wejdzie na grzbiet legend


wierszem sapiącym


i nabierze w płuca


wyobraźni


świeżego tlenu poezji –


bez końca


i powagi – całej góry!


(Buffalo Rock State Park Illinois –  lipiec 2011r.)


 


 


Janusz  Kliś wspomina kraj dzieciństwa, jego krajobrazy i uroki przyrody, zapamiętane i przeniesione w sercu do Ameryki.


 


Z tomiku poezji pt: "KWIATY W MOIM OKNIE”–2009r.



moje łąki


miękkimi poduchami chmur


oczy przecieram


ze snu


łagodzę ból


rumiankowym słońcem


na wietrze


tęsknoty wspinają się


na grzbiety gór


jak serce w zachwycie


drga powietrze


a w trawach wiatr


aromatem ziół


dni moje wygrywa


na liściach zielonych


wspomnienia układa


melodyjnie w miesiące


w lata


duszą kołysze i potrząsa


w kwiatach


stare ścieżki


wciąż czuję pod stopami


i wiersze


jak do serca lgną


tak blisko


kwitną  moje łąki


pod Tatrami


tak daleko


kwitnie mój dom


 


dom


noszę w sobie dom


stary


w kórym wspomnienia


kładą rękę


na moim ramieniu


ciepłą i jasną


delikatną


w jednym dotyku


płoną wszystkie neony


zachwyceń


i płonie jak słońce


moje życie


noszę w sobie dom


stary


w którym została


moja młodość


wetknięta między belki


jak wiązanka kwiatów


polnych


tych najpiękniejszych


pachnących


i wolnych


noszę w sobie dom


stary


nigdy niekończącego się lata


/2009/


 


przydrożna  kapliczka


odnalazłem Cię Panie


przy drodze


gdy mgły opadły


jak ręce


a pod nogami


falującym zbożem


zakołysała przestrzeń


rozsypały się kwiaty


na polach


i łzy


w poranej rosie ukryte


jeszcze dzwonią


w modlitwie


jak perły


i wiersze


wypadło ze mnie


serce


w pokłonie


w Twoje dłonie


odnalazłem Cię Panie


przy drodze


/2009/



rumiankowe lato


płonie niebo nad łąkami


jak plaster miodu


topi się słońce


kapią letnie tęsknoty pszczołami


i żądlą piekąco


a ja z makami tańczę


w upale


jak wiatr


co kwiatom zrywa nad ranem


mgieł sukienki


zagarniam ramionami


mój skarb


wszystkie zapachy łąk


zielonych


i deszczu dotyk


czuły


delikatny


jak rumianek


świerszcze


w ręku ściskam


i słucham


śpiewa


rumiankowe lato


/2009/


 


Antologia poetów chicagowskich pt: „CZY MOŻE BYĆ INACZEJ”- 2009r.



świątki  frasobliwe


jest w nich szum zielonych liści


bojaźń


w zamyśleniu


i zapach kwiatów lipy


czerwcowy


jest w nich prostota


ludzkich myśli


świętość


w cierpieniu


i ból ostry cierniowej


korony


są w nich pragnienia


najzwyklejsze


i śpiew drżących rąk


w modlitwie


i serce


dłutem niewinnie


zranione


cierpi drzewo


cierpi człowiek


cierpi Bóg


i świątki są strapione



Z albumu poetyckiego pt: "SURSUM CORDA – W GÓRĘ SERCA”- 2012


 


Madonna z kwiatami


zastygła w kamieniu


z zamkniętymi oczami


kwiaty rozdaje ubogim


na rozdrożu


na kłopoty


na trwogi


jest w kamieniu serce


żyjące nadzieją


co upadłego


z ziemi podnosi


jest w kamieniu światło


najczystsze


co wzniosłego


na kolana powala


jest w kamieniu miłość


najgorętsza


co wiecznie


w ukryciu rozkwita


wystarczy pokłonić się


a Ona do serca sięgnie


po różę czerwoną


bez kolców


bez słowa


bez kręcenia głową


 


 


Janusz nie zrywa kontaktu z pierwszą ojczyzną. W Polsce jego wiersze były prezentowane w miesięczniku Croscena, w radiu WNET (106,2 FM  Warszawa) – w audycjach R. Bartkowicza – i  programach telewizyjnych: TV-Polsat – "Oblicza Ameryki”, TV-Krynica Zdrój – "Alma zaprasza", "Tydzień w Krynicy”, TV – iKRYNICA, TV-Muszyna iTVP – Telewizja Południe i Małopolskie-TV.


 


Jak sam podaje w życiorysie: "W kraju organizowane są wieczory literackie poświęcone mojej poezji, połączone z akcjami charytatywnymi na rzecz chorych i niepełnosprawnych, na których moją twórczość prezentują zaprzyjaźnieni artyści – aktorzy, poeci i młodzież".


 


Ostatnio powrócił też do swojej drugiej pasji – zajęć plastycznych. W wolnych chwilach rysuje i maluje. Wyznaje, że kocha sztukę, przyrodę i podróże, a interesuje go życie i kultura Indian Ameryki Północnej.


 


 


Bożena Jankowska



Zdjęcia z archiwum poety


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama