Miłośnicy poezji, odwiedzający rozmaite spotkania piszących wiersze, na pewno poznali już Janusza Klisia i jego pełną liryki twórczość. Janusz tak pisze o sobie: "Poeta, plastyk i nauczyciel. Urodził się w 1961 r. w Dębicy, woj.podkarpackie. Już jako uczeń szkoły średniej wystawiał swoje prace plastyczne, obrazy i rysunki w domach kultury, a jego wiersze drukowane były w czasopiśmie „Na przełaj”. Z tamtych lat pochodzą pierwsze tomiki poezji : „ Księżycowy sen” –1978 r. , „Kamienne znaki”–1979 r. i ,,Wzmagania” –1980 r. W Polsce przez wiele lat pracował w szkole z młodzieżą jako nauczyciel i wychowawca.
Od 1998 r. mieszka na stałe w USA, jest nauczycielem liceum w Polskiej Szkole im. Marii Skłodowskiej-Curie w Chicago. Po latach, już na obczyźnie, powrócił do pisania".
Dorobek ten jest zaiste imponujący. Autor własnym sumptem wydał płytę z wierszami, w której pomagali mu tacy znakomici aktorzy, jak Maciej Góraj i Maria Zaniewska. Zainspirował też oryginalną śpiewaczkę Mirę Szablę oraz balladzistę Marcina Kowalika. Potem przyszedł udział w antologiach wydawanych przez Zrzeszenie Literatów Polskich w Chicago, prezentacje twórczości w programach kabaretu "Bocian" i na antenie radiowej, w końcu własne edycje tomików.
Poniżej prezentuję skromny wybór wierszy Janusza, chociaż najbardziej oddający zakres zainteresowań autora.
Wiersz nr. III z tryptyku pt: "EMIGRACJA – ABERRACJA”– 2011r.
dom emigranta
to walizka – w stanie
opłakiwania
pełna rodzinnych obciążeń i krzyży
podarowanych na drogę
i odświętnych ubrań
niemodnych
pełna ciężkich oddechów i łez
osieroconych krajobrazów
miłości
i niezapomnianych
grzechów
dom emigranta
to walizka – w stanie
niepokoju
pełna bogactwa kredytów i zawahań
sięgających dna kieszeni
i wypalanych z kalendarzy
lat
pełna szorstkich
uprzejmości i prac
kupowanych ponad plan
odcisków i zadrapań
losu
dom emigranta
to walizka – w stanie
zamyślenia
pełna stałych pobytów i powrotów
bank bezgranicznych
marzeń
i odkładana w nim
(na najwyższy procent)
t ę s k n o t a
„Windy City” Chicago – miasto koralowe
(przewiduje się przelotne opady wierszy
nad Lake Michigan –
tam gdzie słońce
gasi pragnienie)
nad miastem
moim – nie moim
spod nocnej koszuli
poranek brzuch swój
pokazuje goły
nad jeziorem –
koralowe słońce
pod głodnym niebem
poduszki snów
nawleczone
na szpilki wieżowców
wiatr obdziera z resztek
niepokoju nocy
nad jeziorem –
koralowy wiatr
wrastam w to miasto
rozświetlone bezsennie
pomarszczonym czołem
poematu
bez pytań
bez rozmów
człowieka z człowiekiem
i miasto wrasta we mnie
słońcem koralowym
wiatrem – wierszem
nad jeziorem –
opady wierszy
koralowe sny
koralowe dni
koralowe opada serce
(Chicago 2011r.
– wiersz nr. I z tryptyku pt: „EMIGRACJA – ABERRACJA”)
wiersz emigranta
wiersz emigranta
to miasto – w stanie
ciemności
pełne ślepych ulic
i kanałów
świętych żebraków
i bezdomnych bohaterów
szaleńców
pełne banałów i ułudy
błyszczącej neonami
deszczu i piorunów
okresów suszy
wiersz emigranta
to miasto - w stanie wojny
pełne uniesień i upadków
cynicznych graczy
i świateł niepokoju
w Down Town
pełne szarości i odwagi
łatwego pocieszenia
żalu i zieleni
na banknotach
wiersz emigranta
to miasto - w stanie bólu
pełne szarpanych ran
i tęsknoty
zastępczy świat
i czająca się jak własność
o b c z y z n a
(wiersz nr. II z tryptyku pt: „EMIGRACJA – ABERRACJA” – 2010)
Ale emigrant powoli wsiąka w nową rzeczywistość, a jako poeta odnajduje w niej tematy godne opisania.
Ze zbioru wierszy pt: „ZAPISKI Z WAKACYJNYCH PODRÓŻY”– 2011r.
Green River
wpleciona w pnie
karłowatych drzew
w szelest grzyw rozczochranych traw
jak indiański myśliwy –
tropiciel
pełznie po kryjomu
ubrana w świerszcze i błękitny kapelusz nieba
cała w dzikim szepcie
prerii
aż do dna
niesie ostrożnie
na powierzchni
zielone słońce –
natchnienie
i wszędzie zielono
zapada się w jarzącą
przestrzeń
szmaragdowy wiersz
w ścieżkę która prowadzi pod mój dom
najczulsze krajobrazy
w barwach ochronnych
zasypia
jaszczurka
na progu dnia –
Zielona Rzeka
Green River
State Wildlife Area -
Illinois
(Sierpień 2011r.)
Trawy Shabbony
dziś nosiła mnie –
cały dzień
na rękach zachwyceń
preria
w gorącym słońcu
koszula metafor
kleiła się do pleców
białego wiersza
białego człowieka
indiańscy wojawnicy
schowani w duszach
dzikich kwiatów
tańczyli na wietrze
Taniec Słońca
rozkołysała się przestrzeń
magicznego lata
zapatrzył się w zaświaty
zeschłym kolcem
ostu liść...
ostre strzały traw
wciąż bronią ziemi
Indian Potawatomi
by nikt nie wydeptał
w zielonym puchu
pióropuszy
wojennej ścieżki
(Shabbona Lake State Park Illinois – lipiec 2011r.)
Buffalo Rock
wielka skała – bizon
z głową zawiniętą
w zieloną wełnę lasu
co runął z gorącego
lipcowego nieba
poematu – prosto do
Illinois River
pilnuje resztek indiańskiej krainy
wolności...
kto tam zawita – chodzi na twardych palcach
czerwonej ziemi
ostożnie by nie zbudzić ze snu leżącego
w rzece grzmotu historii
kto tam zawita – usłyszy na wietrze dziki taniec
liści z indiańskimi
duchami
i nocne rozmowy wilków
z księżycem
kto tam zawita – wejdzie na grzbiet legend
wierszem sapiącym
i nabierze w płuca
wyobraźni
świeżego tlenu poezji –
bez końca
i powagi – całej góry!
(Buffalo Rock State Park Illinois – lipiec 2011r.)
Janusz Kliś wspomina kraj dzieciństwa, jego krajobrazy i uroki przyrody, zapamiętane i przeniesione w sercu do Ameryki.
Z tomiku poezji pt: "KWIATY W MOIM OKNIE”–2009r.
moje łąki
miękkimi poduchami chmur
oczy przecieram
ze snu
łagodzę ból
rumiankowym słońcem
na wietrze
tęsknoty wspinają się
na grzbiety gór
jak serce w zachwycie
drga powietrze
a w trawach wiatr
aromatem ziół
dni moje wygrywa
na liściach zielonych
wspomnienia układa
melodyjnie w miesiące
w lata
duszą kołysze i potrząsa
w kwiatach
stare ścieżki
wciąż czuję pod stopami
i wiersze
jak do serca lgną
tak blisko
kwitną moje łąki
pod Tatrami
tak daleko
kwitnie mój dom
dom
noszę w sobie dom
stary
w kórym wspomnienia
kładą rękę
na moim ramieniu
ciepłą i jasną
delikatną
w jednym dotyku
płoną wszystkie neony
zachwyceń
i płonie jak słońce
moje życie
noszę w sobie dom
stary
w którym została
moja młodość
wetknięta między belki
jak wiązanka kwiatów
polnych
tych najpiękniejszych
pachnących
i wolnych
noszę w sobie dom
stary
nigdy niekończącego się lata
/2009/
przydrożna kapliczka
odnalazłem Cię Panie
przy drodze
gdy mgły opadły
jak ręce
a pod nogami
falującym zbożem
zakołysała przestrzeń
rozsypały się kwiaty
na polach
i łzy
w poranej rosie ukryte
jeszcze dzwonią
w modlitwie
jak perły
i wiersze
wypadło ze mnie
serce
w pokłonie
w Twoje dłonie
odnalazłem Cię Panie
przy drodze
/2009/
rumiankowe lato
płonie niebo nad łąkami
jak plaster miodu
topi się słońce
kapią letnie tęsknoty pszczołami
i żądlą piekąco
a ja z makami tańczę
w upale
jak wiatr
co kwiatom zrywa nad ranem
mgieł sukienki
zagarniam ramionami
mój skarb
wszystkie zapachy łąk
zielonych
i deszczu dotyk
czuły
delikatny
jak rumianek
świerszcze
w ręku ściskam
i słucham
śpiewa
rumiankowe lato
/2009/
Antologia poetów chicagowskich pt: „CZY MOŻE BYĆ INACZEJ”- 2009r.
świątki frasobliwe
jest w nich szum zielonych liści
bojaźń
w zamyśleniu
i zapach kwiatów lipy
czerwcowy
jest w nich prostota
ludzkich myśli
świętość
w cierpieniu
i ból ostry cierniowej
korony
są w nich pragnienia
najzwyklejsze
i śpiew drżących rąk
w modlitwie
i serce
dłutem niewinnie
zranione
cierpi drzewo
cierpi człowiek
cierpi Bóg
i świątki są strapione
Z albumu poetyckiego pt: "SURSUM CORDA – W GÓRĘ SERCA”- 2012
Madonna z kwiatami
zastygła w kamieniu
z zamkniętymi oczami
kwiaty rozdaje ubogim
na rozdrożu
na kłopoty
na trwogi
jest w kamieniu serce
żyjące nadzieją
co upadłego
z ziemi podnosi
jest w kamieniu światło
najczystsze
co wzniosłego
na kolana powala
jest w kamieniu miłość
najgorętsza
co wiecznie
w ukryciu rozkwita
wystarczy pokłonić się
a Ona do serca sięgnie
po różę czerwoną
bez kolców
bez słowa
bez kręcenia głową
Janusz nie zrywa kontaktu z pierwszą ojczyzną. W Polsce jego wiersze były prezentowane w miesięczniku Croscena, w radiu WNET (106,2 FM Warszawa) – w audycjach R. Bartkowicza – i programach telewizyjnych: TV-Polsat – "Oblicza Ameryki”, TV-Krynica Zdrój – "Alma zaprasza", "Tydzień w Krynicy”, TV – iKRYNICA, TV-Muszyna iTVP – Telewizja Południe i Małopolskie-TV.
Jak sam podaje w życiorysie: "W kraju organizowane są wieczory literackie poświęcone mojej poezji, połączone z akcjami charytatywnymi na rzecz chorych i niepełnosprawnych, na których moją twórczość prezentują zaprzyjaźnieni artyści – aktorzy, poeci i młodzież".
Ostatnio powrócił też do swojej drugiej pasji – zajęć plastycznych. W wolnych chwilach rysuje i maluje. Wyznaje, że kocha sztukę, przyrodę i podróże, a interesuje go życie i kultura Indian Ameryki Północnej.
Bożena Jankowska
Zdjęcia z archiwum poety