Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 4 października 2024 16:24
Reklama KD Market

Makabryczne pląsy

14 lipca 1518 roku Frau Troffea zaczęła tańczyć w niekontrolowany sposób przed swoim domem w Strasburgu. W ciągu następnych dni dołączyło do niej kilkadziesiąt osób. Na wąskich, brukowanych uliczkach Alzacji z półprzymkniętymi oczami, pląsali pogrążeni w dziwacznym transie. Tańczących przybywało z każdą godziną. W sierpniu było ich już około czterystu. Niektórzy mdleli z wysiłku. Kilku zmarło na skutek udaru i zawału serca...
Makabryczne pląsy

Autor: Adobe Stock/AI

Szatański wirus

Tajemnicze wydarzenie postawiło na nogi władze miasta. Spekulowano, że z wyczerpania umierało do 15 osób dziennie. By uwolnić zapełnione tancerzami ulice, udostępniono im największe sale Strasburga, zatrudniono ochroniarzy oraz muzyków. Tych ostatnich w nadziei, że grając wyleczą opętanych „szatańskim wirusem”. Bez skutku.

Bezradne władze zakazały w końcu tańca. Tłum ogarnięty manią wysłano na wzgórza do sanktuarium św. Wita, by tam modlił się o rozgrzeszenie. Trzymając w rękach kadzidła, w czerwonych butach spryskanych wodą święconą i z wymalowanym krzyżem na podeszwie, tańczący odmawiali łacińskie zaklęcia. Wierzyli, że ich stan był pokutą za grzechy. I stał się chyba cud, bo na początku września epidemia tańca zaczęła ustępować.

To przedziwne wydarzenie w Strasburgu nie było odosobnione. Średniowieczną Europę ogarnęła masowa histeria. Setki ludzi w transie tańczyło na ulicach miast. Bez ustanku, dniami, tygodniami, miesiącami. Do wyczerpania, czasem aż do śmierci. Na przestrzeni stuleci epizody makabrycznego tańca odnotowano w Anglii, Niemczech, Holandii, Francji a także we Włoszech i Luksemburgu. 

Pierwszy odnotowano już w XI wieku w miasteczku Kolbigk w Saksonii. W wigilię Bożego Narodzenia 1021 roku 18 osób rzekomo zebrało się tam przed kościołem. Utworzyli krąg i zakłócając nabożeństwo wili się w dzikich pląsach aż do utraty przytomności. W 1237 roku makabryczny taniec opętał dzieci podróżujące między niemieckimi miastami Erfurt i Arnstadt. W 1278 roku pod ciężarem tańczących w zapamiętaniu dwustu ludzi zawalił się most na rzece Moza w Holandii. We włoskiej Apulii kobieta wpadła w makabryczny trans po ukąszeniu przez tarantulę. W 1428 w mieście Schaffhausen mnich zatańczył się na śmierć, a w sąsiednim Zurychu makabryczna ekstaza ogarnęła grupę kobiet. Tańczyły aż do omdlenia.

W XVI wieku mania osiągnęła swój szczyt. Przypadki makabrycznej plagi w Europie w swoich notatkach udokumentował ówczesny lekarz medycyny Gregor Horst. Pisał o uczestnikach: „tańczą szaleńczo cały dzień i całą noc, aż popadają w ekstazę. W ten sposób wracają do siebie i czują niewiele lub nic aż do maja następnego roku… jedna z tych kobiet tańczy co roku przez ostatnie dwadzieścia lat, druga przez całe trzydzieści dwa”.

Opętani przez demony

Badacze zauważyli, że epizody tanecznej manii miały kilka charakterystycznych cech. Zwykle zdarzały się w czasach panoszącej się biedy. Ludzie tańczący nawet miesiącami zdawali się być w transie, odcięci od rzeczywistości, niezdolni do opanowania się.

Uczestnicy tych szaleńczych maratonów podróżowali z miejsca na miejsce, gdzie przyłączali się do nich nowi tancerze ogarnięci masową histerią. Wili się, krzyczeli, śmiali lub płakali. Niektórzy byli nadzy, wykonywali nieprzyzwoite gesty, a nawet uprawiali seks. Inni, jak dzikie zwierzęta, w okrutnym tańcu łamali sobie żebra, czasem na skutek obrażeń umierając. Bywało, że brutalnie atakowali obserwatorów, gdy ci odmawiali przyłączenia się do transu.

W „Historii szaleństwa w XVI-wiecznych Niemczech” autor Midelfort zauważa, że opętani tańcem ludzie byli w stanie podobnym do narkotykowej ekstazy. Cierpieli na bóle w klatce piersiowej, mieli drgawki, halucynacje, napady padaczki i wizje. Ciekawostką jest, że reagowali agresywnie na kolor czerwony i nie znosili spiczastych butów.

Średniowiecze tłumaczyło fenomen masowej histerii opętaniem przez demony, karą boską i przegrzaną krwią. Wśród współczesnych naukowców zdania są podzielone. Popularna teoria tłumaczy taneczną psychozę zatruciem pokarmowym spowodowanym psychoaktywnymi właściwościami sporyszu. Grzyb ten pasożytuje na zbożach, z których wypiekano chleb. Jego głównym składnikiem jest ergotamina, strukturalnie spokrewniona z LSD.

John Waller Jr, autor książki „Czas tańca i czas śmierci: niezwykła historia tańczącej zarazy z 1518 roku”, uważa jednak, że teoria o zatruciu grzybem nie wytrzymuje krytyki. Prawie każdy epizod makabrycznego tańca odnotowano na obszarach o zupełnie odmiennych uprawach. Poza tym osoby zatrute grzybem nie byłyby w stanie tańczyć całymi tygodniami.

Waller uważa, że makabryczne tańce wywołał stres, skutek nękającego średniowieczną Europę wszechobecnego głodu i zarazy. Jego efektem była choroba psychogenna i zaburzenie ruchu występujące w wyniku masowej histerii. Choroba psychogenna mogła wywołać tzw. pląsawicę (od greckiego słowa khoreia oznaczającego „tańczyć”), czyli przypadkowe niezamierzone ruchy kolejnych części ciała, przypominające dziwaczny taniec. Zachowanie takie rozprzestrzenia się szybko i na szeroką skalę w formie swoistej epidemii.

Teoria Wallera pozostaje jedną z wielu. Niektórzy spekulują, że za makabryczne epizody tańca i masową histerię odpowiedzialna była tajemnicza sekta.

Średniowieczna plaga pozostaje zagadką dla badaczy do dziś. I choć wciąż nie ma zgody co do jej przyczyny, wydarzenia sprzed pięciu stuleci fascynują nie tylko naukowców.

Makabryczne wydarzenia ze Strasburga, które pozostają najlepiej udokumentowanym przykładem szaleńczego tańca, stały się też inspiracją dla wielu artystów. Zespół Florence and the Machine wydał album „Dance Fever”. Jeden z utworów zatytułowany „Choreomania” nawiązywał do średniowiecznej epidemii. O wydarzeniu traktuje też dramat BBC z 2011 roku „Czas na taniec”, a także wydana w 2022 roku książka „Tańcząca plaga: zbiór czystych spekulacji” stanowiąca fikcyjną relację z tych wydarzeń.

Joanna Tomaszewska


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama