Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 23 listopada 2024 13:22
Reklama KD Market

Polska miała szczęście

Im bliżej listopadowych wyborów, tym więcej i głośniej słychać, że jednak próby poprawy sytuacji gospodarczej USA czynione przez rządowa administrację w Waszyngtonie okazują się nieskuteczne. Coraz więcej obserwatorów i komentatorów dochodzi nawet do wniosku, że federalne programy, które miały stymulować ekonomię spowodują długoterminowe jej osłabienie. Ale czego innego można się było spodziewać, skoro inspiracją i podstawą myślenia obecnych rządowych elit były pomysły, których autorem był wzięty w latach 30-tych ubiegłego stulecia autor teorii...
Im bliżej listopadowych wyborów, tym więcej i głośniej słychać, że jednak próby poprawy sytuacji gospodarczej USA czynione przez rządowa administrację w Waszyngtonie okazują się nieskuteczne. Coraz więcej obserwatorów i komentatorów dochodzi nawet do wniosku, że federalne programy, które miały stymulować ekonomię spowodują długoterminowe jej osłabienie. Ale czego innego można się było spodziewać, skoro inspiracją i podstawą myślenia obecnych rządowych elit były pomysły, których autorem był wzięty w latach 30-tych ubiegłego stulecia autor teorii interwencjonizmu państwowego, angielski ekonomista John M. Keynes?
Tak, tak. Wiem, że łatwiej jest tak mówić gdy się ma już trochę lat, doświadczenie życiowe w różnych miejscach i jeszcze pamięć, która pozwala dokonywać porównań i może innych wyborów. Jednak większość głosujących z tej średnio 1/3 wyborców, na których jest szansa wpływu podczas typowej kampanii wyborczej to jednak ludzie z krótkim doświadczeniem lub kierujący się tzw. wishful thinking. I tak pewnie jest w mniej lub bardziej demokratycznych systemach pod każdą szerokością geograficzną, nawet w Polsce. Ale tu nasuwa się też myśl, że Polska miała jednak szczęście. Miała szczęście, że zmiana ustroju i systemu gospodarczego odbywała się na przełomie lat 80/90-tych. Bo wówczas, w tamtych akurat latach, mogła uzyskać i uzyskała pomoc z Zachodu, na którą obecnie raczej nie mogłaby liczyć. Nie chodzi tu o rozmiary pomocy finansowej czy ilość pieniędzy z bezpośrednich inwestycji. Bardziej o rodzaj, jakość pomocy i wzory. W kluczowych dla Polski latach przemian, niewielu pamiętało o J. M. Keynesie, a jeszcze mniej próbowało przekładać jego teorie na praktykę. Wielu nowych i często młodych wtedy jeszcze polskich parlamentarzystów, pracowników ministerstw, organizacji i agencji mających do czynienia z rozwojem gospodarczym wchłaniało raczej teksty Friedricha von Hayeka, Miltona Friedmana i innych przedstawicieli popularnej w tamtych czasach tzw. chicagowskiej szkoły ekonomii opowiadającej się za wolnym rynkiem i ograniczoną rolą państwa. Analizowali przemówienia Ronalda Reagana. Czerpali inspirację w prywatyzowaniu i urynkowieniu polskiej gospodarki ze strategii Margaret Thatcher. Jakże częste wtedy były seminaria i warsztaty prowadzone przez amerykańskich konsultantów na temat przedsiębiorczości. We względnie krótkim czasie dokonały się olbrzymie zmiany i stworzone zostały fundamenty i mechanizmy, dzięki którym nawet w czasie obecnego światowego kryzysu, w porównaniu z innymi, Polska ma się nieźle. Podobnie było z zachodnią Europą zaraz po drugiej wojnie światowej. Chociaż wielomiliardowy zastrzyk finansowy w latach 1947-52 był na pewno pomocnym elementem Planu Marshalla, najważniejsze były reformy gospodarcze oparte na amerykańskim wolnorynkowym modelu, zniesienie barier handlowych oraz wprowadzenie ukierunkowanych na przyszłość praktyk biznesowych. W ciągu czterech lat realizacji Planu Marshalla, gospodarki wszystkich partycypujących państw Europy Zachodniej osiągnęły wyższy poziom rozwoju ekonomicznego od tego, który miały przed rozpoczęciem wojny. Szkoda, że mimo oferty, Polska nie mogła z tego samego planu skorzystać. A w Europie zachodniej, podobnie zresztą jak w Stanach, w miarę rozwoju, i pewnie dzięki temu rozwojowi, coraz więcej ekspertów mogło sobie pozwolić na głoszenie opinii, że gospodarka rynkowa nie jest idealna, bo jest cykliczna, bo jedni mają dużo, inni mają mniej, itd. I gdy doszło do większego kryzysu, po ponad 70-ciu latach do mody wrócił Keynes (chociaż sam głupcami określił tych, którzy poważnie brali jego teorie). Bo jakież to przecież proste i wygodne – jeśli ludzie mają za mało pieniędzy, państwo za nich dokona stymulujących gospodarkę wydatków. Byleby poprawić sytuację chociaż na krótka metę, uzależnić jak najwięcej ludzi od rządowych programów, wygrać wybory, a potem jakoś to będzie, może nie zauważą, że podatki i deficyty poszły ostro w górę. W kontekście obecnej mody na Keynesa i rolę państwa jako stymulatora rozwoju, aż strach pomyśleć jak by było gdyby to teraz właśnie a nie 20 lat temu Polska była w potrzebie zmiany ustroju, urynkowienia gospodarki i wielkich zmian. Polska miała szczęście. Tylko czy będzie miała determinację i cierpliwość na dłuższą metę? Czy już nie zaczyna być tak, że coraz więcej w Polsce myśli, że można sobie pozwolić na wishful thinking i populistyczne obietnice rządnych utrzymania lub zdobycia wpływowych stanowisk polityków? Ale tymczasem to najpierw tu w Stanach zbliża się kolejny wielki test wyborczy. I gdy przybywa coraz więcej ewidencji, że teorie Keynesa w praktyce nie są skuteczne, przydałby się tu jakiś Plan Marshalla. A może, ponieważ często słyszymy, że w radzeniu sobie ze światowym kryzysem Polska radzi sobie nieźle, Plan Wałęsy?! Bogdan Pukszta, Wrzesień 2010 Copyright ©2010 4NEWSMEDIA. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama