Okiem felietonisty
Kolekcjonowanie urazów jest zajęciem wielu ludzi, którzy z urazów doznanych od bliskich i obcych tworzą pancerz odgradzający ich od realnego świata. Zbierając mozolnie nasze urazy, jakich doznaliśmy w czasie życia, możemy stworzyć “imponujący” album własnych klęsk, o których my tylko pamiętamy, choć zapomnieli o nich nawet ci, co nam te urazy zadawali. Zbieranie i kolekcjonowanie krzywd i urazów może się stać rodzajem hobby, które jednak nie będzie źródłem twórczej energii, a raczej powodem ciągłej frustracji. Kolekcjonowanie zadanych nam ran na przestrzeni wieków może się również stać cechą narodową, jeżeli politycy i media postawią sobie taki dziwny cel, aby z urazów rzeczywistych i zmyślonych uczynić oręż do walki z przeciwnikami politycznymi. Z urazów można też stworzyć “muzeum urazów”, czego przykładem będzie “muzeum wypędzonych”, ale każde muzeum poświęcone zwycięstwom i klęskom narodowym można adaptować jako muzeum “narodowych ran” i propagandowo eksploatować zgodnie z obowiązującymi “trendami”.
Strzeżmy się powrotu polityki zbudowanej na podstawie “historycznych klęsk”. Historia Polski jest ogromnym zbiorem wydarzeń, z którego możemy zbudować dowolny obraz pod dyktando polityków, wynajmujących “uczonych w piśmie”, aby ci dostarczali nam powodów do historycznych uproszczeń, z których zawsze wynika, że winny jest sąsiad, a nie my. Nie możemy wyciągać pochopnych wniosków z najbliższej i dawnej historii.
Tematem ubiegłego tygodnia w Polsce była wizyta Ahmeda Zakajewa, który przyjechał do Pułtuska na zjazd emigracyjnych organizacji czeczeńskich. Ahmed Zakajew jest ścigany międzynarodowym listem gończym wystawionym przez pro-kuraturę rosyjską. Ahmed Zakajew został w Polsce aresztowany na podstawie wniosku prokuratury, lecz Sąd Okręgowy w Warszawie oddalił wniosek prokuratury polskiej. Gazeta.pl, na własnej stronie internetowej podała następującą informację, cytuję :
“Jako ewenement określił oddalenie przez warszawski sąd wniosku prokuratury o aresztowanie Ahmeda Zakajewa były minister sprawiedliwości prof. Zbigniew Ćwiąkalski. — Nie znam przypadku, by ktoś był zatrzymany ze względu na list gończy, a sąd nie uwzględnił wniosku prokuratury o areszt. Nie potrafię powiedzieć, czym kierował się sąd oddalając wniosek prokuratury” — dodał adwokat i profesor. “Kodeks postępowania karnego nie przewiduje sytuacji, gdy status uchodźcy powoduje, by list gończy stracił moc” — zauważył Ćwiąkalski. Wydawało mi się, że właściwe jest postępowanie ekstradycyjne, jednak sąd nie przystąpił do merytorycznego rozpoznania sprawy. Prof. Ćwiąkalski zastrzegł jednak, że nie znając uzasadnienia sądu, ma za mało informacji, by ustosunkować się merytorycznie do jego decyzji” — koniec cytatu z Gazeta.pl.
Czytając informację można zbudować wiele opinii na ten temat. Można być za Zakajewem, można być za listem gończym, można być za formalnym traktowaniem prawa, można być za — a nawet przeciw, jak mawiał pewien polski polityk. To jest tylko skromny przykład. Ahmed Zakajew wyjechał z Polski i prąwdopodobnie wróci z odnowioną wizą wjazdową.
W czasach agresji mediów jesteśmy poddawani presji ogromnej ilości informacji. Zawsze naród był manipulowany przez propagandę, ale nigdy w tak totalnej formie jak obecnie. Jednak dla równowagi emocjonalnej powinniśmy dbać o proporcje między przyjmowanymi urazami, a możliwościami naszej percepcji. Świat nie jest taki zły, jak go przedstawiają politycy. Najważniejsze jest odróżnianie ziarna od plew. Drobne urazy musimy się nauczyć odrzucać na bieżąco, a poważne wybaczać po pewnym czasie. Dorosły człowiek nie może jednak sobie pozwolić na brak zasad, które prowadzą do libertynizmu. Od liberalizmu politycznego do libertynizmu to tylko parę kroków. Co jest dla nas ważne, każdy z nas czuje przez skórę i nie potrzeba tego tłumaczyć normalnemu człowiekowi. Jednak słuchając polskich polityków odnosi się wrażenie, że oni nie czytają nawet felietonów.
21 września 2010