– rozmowa z Jasonem Robinsonem, rywalem Krzysztofa Włodarczyka w walce o tytuł mistrza świata World Boxing Council
„Zabierz Jasona do swojego samochodu, niech odpocznie. W moim wysiadła klimatyzacja...” – mówi George. Jason Robinson nie ma samochodu. Żeby trenować, musi pracować przynajmniej cztery razy w tygodniu, najczęściej w soboty i niedziele, bo wtedy chwilę wolnego ma George, Portorykańczyk z takim temperamentem, że nikt z godziny na godzinę nie wie, czy zobaczy uśmiech czy usłyszy niecenzuralne słowa. Jedziemy do sali treningowej w dzielnicy Garfield Park, na północ od śródmieścia Chicago, gdzie Hernandez pokazuje mi wycięte z gazet i rodzinnych albumów zdjęcia młodych mężczyzn. „Na razie jest tych zdjęć 29. Dwadzieścia dziewieć zdjęć tych, którzy u mnie trenowali przez ostatnie 25 lat, a teraz nie żyją, zastrzeleni na ulicy, zamknięci w więzieniach. Już ich nie ma”. George mówi to tak, jakby opowiadał o czymś banalnym, wręcz oczywistym. Może ma rację, bo przecież Garfield Park jest znane w Chicago z dwóch rzeczy – olbrzymiej przestępczości i tego, że jest tam sala pięściarska, w której każdy może trenować z Hernandezem. Za darmo, bo temu ostatniemu płaci za godziny pracy urząd miejski i dział pomocy najbiedniejszym mieszkańcom Chicago. Jason trafił do niego w wieku kilkunastu lat jako obiecujący kickbokser. I tak już zostało. Za kilkadziesiąt godzin, nie mając za sobą promotora, z trenerem, którego musi dzielić z każdym czarnym chłopcem, który wejdzie do sali i będzie chciał założyć rękawice, Jason Robionson staje przed jedyną w życiu szansą jak z hollywoodzkiego filmu – zostania pięściarskim mistrzem świata. – Trener Hernandez twierdzi, że szansa walki o tytuł w wadze junior ciężkiej nie była dla ciebie zaskoczeniem, bo już dawno ci się należała. Może nawet bardziej dawniej niż teraz? Jason Robinson: W boksie trzeba mieć trochę farta, tak jak w życiu. Ja go nie miałem, zawsze coś wypadało, przyplątywały się kontuzje. Szczęście musi się jednak odwrócić. Mam cztery tytuły mistrza świata w kickboxingu, wielu fachowców ciągle patrzy na mnie jak na kickboksaera a nie zawodnika, który może zdobyć tytuł. Będę miał okazję w Polsce ich przekonać, że się mylą. Walkę zaproponowano mi dwukrotnie, ale za pierwszym razem, jak twierdzi mój trener „pieniądze się nie zgadzały”, więc ją odrzuciliśmy. Po miesiącu wszystko było już OK, więc jest walka. – Co wiesz o Krzysztofie Włodarczyku? Że jest dwukrotnym mistrzem świata, czyli nikt mu nie dał nic za darmo, nie zdarzyło się nic w jego karierze przez przypadek. Na pewno będzie ciężko trenował, choć nie miałbym nic przeciwko temu, żeby mnie zlekceważył – będzie łatwiej dla mnie. Włodarczyk lubi walczyć w zwarciu, zadawać tam ciosy, ale akurat ja jestem dobry w trzymaniu rywala na dystans, nie jest łatwo zamknąć mnie w narożniku. Na pewno Włodarczyk będzie mnie atakował, będzie chciał mnie znoukowautować, nie będzie szukał szansy w wygranej na punkty. Powiedzmy tak – jestem przeciwieństwem Fragomeniego. Nie opowiem jak będę walczył w Polsce, bo podobnie jak mój trener nawet nie lubię jak mi się robi zdjęcia, nie wpuszczamy dziennikarzy na nasze treningi. „Wrogom wszystko może się przydać” – tak twierdzi George. Ja mu wierzę. – Widziałem twoją ostatnią walkę – z Harveyem Jolly, w Chicago. Z tym samym rywalem walczył inny polski pięściarz, Andrzej Wawrzyk. I podobnie jak ty zaczął – od leżenia na deskach... I podobnie skończył, wygrywając walkę. Ja się odpłaciłem Harvey’owi, po moim, nokdaunie w pierwszej rundzie, to ja go miałem na deskach w drugiej. To była ciekawa, trochę dziwna walka bo walczymy podobnie – trudno nas trafić, mamy bardzo dobry balans ciała, wyczucie dystansu. Jolly walczy inaczej niż Włodarczyk, którego na pewno łatwiej będzie trafić. Do tego miałem wtedy parę problemów prywatnych, nie wszystko się układało. Ale wygrałem. – Twój trener powiedział, że wzięliście tę walkę, bo „Włodarczyk ma największe jaja w biznesie, jest twardzielem”. A jakim ty jesteś twardzielem, jak ważna w boksie jest determinacja? Najważniejsza. Możesz mieć nie wiadomo jaki telent, ale jak zaczynasz pękać, kiedy rundy są coraz trudniejsze, kiedy wszystko trzeba postawić na jedną kartę, to nigdy nie zrobisz kariery. Rozpadniesz się, przegrasz. W ringu wszystko bardzo często się zmienia. Włodarczyk może sobie oglądać wszystkie moje taśmy, tak jak ja mogę oglądać jego, ale to nie znaczy, że będziemy wiedzieli jak będą przebiegały rundy. Pewnie, że ma się jakieś podstawowe informacje o rywalu, ale to praktycznie wszystko. Jak się nie przygotujesz na wszystko, na każdą ewentualność, to będziesz wszystko dostawał. Ja będę gotowy na wszystko. Zawsze wszyscy patrzyli na mnie jak na dobrego kickboksera, watpiąc w to, co umiem na ringu jako pięściarz. – Nie będziesz faworytem, a do tego będziesz walczył w Polsce, gdzie kibice będą za „Diablo”. Ale wiem, że to ci nie przeszkadza. Zupełnie mi to nie przeszkada, wprost przeciwnie – niechęć tłumów wzmaga moją koncentrację. W kickboxingu walczyłem w różnych krajach i wygrywałem. Ostatnią moją walkę też wygrałem na gorącym terenie przeciwnika. Nie denerwuję się rzeczami, na które nie mam wpływu, wiem, że nikt by na mnie nie stawiał nawet gdybyśmy walczyli w Chicago, więc co to za różnica gdzie jest ustawiony ring? Najważniejsze to przed walką być głodnym, zdawać sobie sprawę z faktu, że nic ci się nie należy, że nie dostaniesz niczego za darmo. A, że Włodarczyk będzie faworytem? To jest boks, dyscyplina, którą każdy musi szanować. To dyscyplina, która nagradza tych, którzy walczą do końca, zawsze wierzą w swoją szansę, w swoje umiejętności. Taki będę w ringu bijąc się o tytuł WBC. Rozmawiał: Przemek Garczarczyk