Chicago (Inf. wł.) – Dziesiątego września w Konsulacie Generalnym RP w Chicago masażysta drużyny Chicago Blackhawks Paweł Pryliński zaprezentował zdobyty przez chicagowskich hokeistów Puchar Stanleya, zgodnie uważany przez fachowców i kibiców za najważniejsze trofeum w sporcie zawodowym. W stuletniej historii rozgrywek najważniejszej ligi hokejowej świata, po raz czwarty przypadło ono chicagowskiej drużynie po zwycięstwie w szóstej partii finałowej rozgrywki, w której hokeiści z „Wietrznego Miasta” pokonali po dogrywce Philadelphia Flyers 4:3. Decydującą bramkę w piątej minucie dogrywki dla gości zdobył Patrick Kane, który pokonał Michaela Leightona, i seria do czterech wygranych zakończyła się wynikiem 4:2. Po 49 latach oczekiwania puchar ufundowany w 1893 roku przez lorda Stanleya będący przechodnim trofeum w zainicjowanej w 1910 roku National Hockey League, amerykańsko-kanadyjskiej lidze hokejowej trafił w ręce zawodników Blackhawks. Zdobywca pucharu nie otrzymuje go na stałe. Oryginał jest przechowywany w Sali Sławy Hokeja w Toronto. Nazwa zwycięskiego klubu i nazwiska zawodników są wygrawerowane na duplikacie, który również znajduje się w Sali Sławy, ale po zakończeniu finałowych rozgrywek na 100 dni trafia do zwycięskiej ekipy. Puchar wykonany jest ze srebra. Waży 38 funtów i ma 89,5 centymetra wysokości. Nad jego bezpieczeństwem czuwają dwie osoby, które są obecne wszędzie tam, gdzie puchar się znajduje. Zawodnicy, trenerzy i osoby najbliżej związane z klubem mogą przez jeden dzień dysponować najcenniejszym trofeum i prezentować je w swoich środowiskach. 10 września taki właśnie dzień miał w swojej karierze nasz rodak, masażysta zespołu Paweł Pryliński, który zaprezentował trofeum w Konsulacie Generalnym RP w Chicago. Widzieli je także kibice podczas spotkania masażysty z przyjaciółmi w jednej z chicagowskich restauracji oraz w swoim miasteczku, gdzie w ciągu półtorej godziny obejrzało go i zrobiło sobie zdjęcia blisko tysiąc osób. Pierwszą z fanek, która od godziny 11 przed południem czekała 5 godzin, żeby zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie i ucałować puchar była pani z Ohio, która ma w swojej kolekcji podobną fotografię z 1961 roku. Podczas przedpołudniowego spotkania w polskiej palcówce dyplomatycznej Paweł Pryliński opowiadał o swojej przygodzie z chicagowskim hokejem, do którego trafił w 1991 roku. Od 1992 roku jest etatowym masażystą ekipy i wraz zespołem zaliczył setki spotkań, treningów, wyjazdów i ugrupowań. – Bywały gorsze i lepsze okresy, ale w końcu udało nam się wznieść puchar w górę – wyznał uradowany Paweł Pryliński. – Jest to wspaniały moment w mojej blisko dwudziestoletniej karierze w chicagowskim klubie. Każdy chce przynajmniej raz wygrać, ale gdy poczuje się smak zwycięstwa, to apetyt rośnie i chciałoby się wynik powtórzyć. Mam nadzieję, że taka sytuacja stanie się także moim udziałem już w niedalekiej przyszłości. Musimy jednak pamiętać, że jest to liga, w której szczególnie trudno zwyciężać raz za razem i być może na ponowny sukces trzeba będzie troszeczkę zaczekać. Mam nadzieję, że niezbyt długo – podkreślił z uśmiechem bohater spotkania, któremu towarzyszyła żona Trisha, córka Gabriela i syn Ryan, który od 2 lat gra w hokeja. Paweł Pryliński pochodzi z Kalisza. Jest absolwentem poznańskiej Akademii Wychowania Fizycznego, którą ukończył w 1981 roku. Po dyplomie przybył do Chicago, gdzie postanowił pogłębić wiedzę i umiejętności zawodowego masażysty. W 1985 roku ukończył szkołę masażu sportowego w School Massage Therapy i od 1991 roku pracuje dla Chicago Blackhawks. Obok czuwania nad kondycją i zdrowiem hokeistów pan Paweł bardzo często również komentuje rozgrywki na antenie polonijnych stacji radiowych i to on wystąpił z propozycją zaprezentowania pucharu w polskim środowisku, za co należą mu się serdeczne słowa podziękowania. Tekst i zdjęcia: Andrzej Baraniak (Zdjęcia dostępne na: www.newsrp.smugmug.com)
Reklama