Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 12 października 2024 23:18
Reklama KD Market

Elegia na śmierć pani Senator


Była to jedna z tych tragicznych wiadomości ze Smoleńska, która wstrząsnęła sercami nauczycieli polonijnych w Ameryce. Dotknęła ona bezpośrednio i głęboko przynajmniej pół tysiąca pedagogów, którzy w 2008 roku zebrali się na X Zjeździe w Bostonie. Dotychczasowe zjazdy nauczycieli polonijnych nigdy nie gościły przedstawicieli o wysokiej randze ani z grona rządu lub ciała ustawodawczego. Kontakty z 10-milionową Polonią w Ameryce załatwiano listownie. Gdy więc przedstawiono Panią Senator, Krystynę Bochenek, w dodatku wicemarszałka senatu, wypełniona sala nagle ucichła. Pół tysiąca głów utwiło swe oczy w smukła sywetkę młodej kobiety, która reprezentowała Polskę w sercu intelektualnej Ameryki – za jaki uważany jest Boston. Cisza ta była także wyrazem szacunku i oczekiwania.


 


Zanim przystosowala mikrofon do swej wysokości, sala zareagowała spontanicznymi oklaskami. Nie były to bynajmniej oklaski grzecznościowe – miały one swoją polską energię. Wyrazem podziękowania był łagodny uśmiech. I ów uśmiech zwyczajnej równieśniczki owego pół tysiąca nauczycielek z całej Ameryki był kluczem do początku wspólnej przyjaźni. Pani wicemarszałek polskiego senatu przeobraziła się nagle w jedną z koleżanek szkolnych z Chicago, Pensylwanii, Nowego Jorku lub Kalifornii. Wyrazem tego było jej przemówienie – spokojne, konkretne w swej treści i pozbawione politycznej frazeologii.


 


Nauczyciele polonijni w Ameryce nauczyli odróżniać „złotoustych” specjalistów od łatwej retoryki – od próby szczerego dialogu z przyjaciółmi. Pani Senator nie należała do „złotoustych” – rodem znad Wisły. Nauczyciele nasi natychmiast rozszyfrowali także jej tożsamość: była polonistką z wydziału humanistycznego z Uniwersytetu w Katowicach. A więc była autentyczną idealistką, która wierzyła w pryzmat wartości, którym także od lat służą zebrani na sali nauczyciele. A więc o poszukiwaniu wspól- nego zbliżenia między Polską i Polonią – przy zachowaniu szacunku dla własnych środowisk społecznych. Zacytowała nawet z pamięci znany fragment przemówienia Jana Pawła II: „Integracja jest na pewno ważnym zagadnieniem dla wszystkich i koniecznym. Dziś nikt nie może zamykać się we własnym getcie. Musicie służyć krajowi, w którym żyjecie, pracować dla niego i kochać go i przyczyniać się do jego rozwoju, rozwijając siebie, własne człowieczeństwo”.


 


Po swym szczerym i przekonywującym przemówieniu – przerywanym oklaskami – wiadomo było, iż nie może odmówić sali przyjęcia roli Przewodniczącej X Zjazdu. Uczestnicząc w wielu spotkanich, panelach i warsztatach metodycznych, sumiennie pełniła te funkcje przez cztery dni zjazdu. W ciągu tych czterech dni nie chciała spełniać roli dekoracji „patriotycznej” z Polski. Jako organizatorka konkursów języka polskiego w Polsce – sugerowała przeniesienie swych doświadczeń do szkolnictwa polonijnego. Zawsze otaczała Ją grupa dyskutantek. 


 


Zbyt szybko nadszedł poniedziałek – dzień zakończenia zjazdu. Jednakże w swym ostatnim przemówieniu w Bostonie Pani Senator potrafiła znaleźć powody do optymizmu. Ze swym łagodnym uśmiechem zapewniła pół tysiąca zebranych przyjaciół jednym zdaniem: „Do zobaczenia w San Francisco”. 


 


Edmund Osysko



Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama