Były komisarz nowojorskiej policji, prawa ręka byłego burmistrza Rudiego Giuliani, podobnie jak on uchodzący za bohatera po terrorystycznym ataku 9/11, Bernard Kerik, został skazany na 4 lata więzienia.
Kerik przyznał się do fałszerstw na podaniu do Białego Domu o stanowisko sekretarza Departamentu Bezpieczeństwa Kraju, do oszustw podatkowych i innych przestępstw.
Federalny sędzia Stephen Robinson był najbardziej poruszony tym, że dla osobistego zysku i sławy Kerik wykorzystał nowojorską tragedię.
"Kerik był szefem policji w największym i najwspanialszym mieście tego kraju. Popełniał przestępstwa w tym samym czasie, gdy zabiegał o stanowisko w administracji Stanów Zjednoczonych. Licząc na swoją sławę czuł się bezkarny, działał powodowany arogancją, chciwością i zawodowymi ambicjami".
Kerik ma się stawić w więzieniu 17 maja. Do tego czasu musi nosić elektroniczną bransoletę i pozostawać przez większość czasu w swoim domu w Franklin Lakes w New Jersey.
Obrońcy Kerika podkreślali rolę, jaką odegrał po terrorystycznym ataku, wyrzuty sumienia i długi, które zaciągnął na własną obronę. Przedstawiali listy od jego syna, policjantów, księdza i mężczyzny, który 11 września 2001 roku stracił dwóch synów. Listu od Giulianiego nie było.
W 2004 roku podziwiany przez cały świat komisarz z polecenia Giulianiego dostał nominację na szefa Dept. Bezpieczeństwa Kraju w czasie, gdy pojawiły się przeciw niemu pierwsze zarzuty o korupcję.
Sprawdzany przez administrację skłamał, że nie przyjmował żadnych prezentów od firm zabiegających o miejskie kontrakty. W rzeczywistości jedna z takich kompanii przeprowadziła generalny remont jego mieszkania w Bronx.
Kłamał mówiąc, że odmawiał przyjęcia oferowanych mu łapówek.
(AP – eg)