Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
czwartek, 26 września 2024 16:45
Reklama KD Market

Kontynuator podhalańskich tradycji - XX Posiady dr. Bronisława Orawca

Jest wielu wspaniałych lekarzy w aglomeracji chicagowskiej, w tym wielu polskiego pochodzenia. O tym, że są Polakami świadczy czasami tylko brzmienie nazwiska lub ogłoszenie w polskiej gazecie. Wszyscy oni przynoszą chlubę naszej społeczności i wnoszą ogromny wkład w rozwój nauk medycznych w USA. Nikt jednak tak bardzo się nie troszczy o nobilitację polskości i utrwalenie tradycyjnych wartości naszego narodu, a szczególnie regionu Podhala, jak dr Bronisław Wyśni – wybitny kardiolog.

Pasja, z jaką podchodzi do spraw związanych z ukazywaniem piękna folkloru ziem górskich, jest zadziwiająca. Muzyka, taniec, śpiew, piękno mowy i stroju, elegancja i godność, prostota i ciepło oraz niesamowita energia i witalność gospodarza – oto co można spotkać, jeśli się zostało zaproszonym na słynne „Posiady u Orawca”.

Gościnność domu Grażyny i Bronisława Orawców jest wszystkim znana. Jest to dom szczególny. Wszystko w nim jest polskie, wszystkie detale świadczą o ogromnym umiłowaniu i przywiązaniu doktora do Podhala. Architektonicznie dom przypomina szczyty Tatr, otwarte przestrzenie wnętrza dają poczucie wolności. Elementy drewna wyszły spod ręki mistrza Kenara – artysty rzeźbiarza, przyjaciela domu. Dopełnieniem są obrazy o tematyce górskiej i „watra” zamknięta w kominku. Nie sposób zapomnieć o kuchni, która wabi zapachem polskich potraw i wyposażona jest w sprzęty służące kiedyś do wyrobu pożywienia (maselnica). Dziś to już tylko dekoracje, ale jakże przypominające nasze ciepłe, polskie kuchnie – serca domów. Mówiąc o sercu: jest dr Orawiec doktorem „sercowym” i tę serdeczność do ludzi czuje się na każdym kroku. Ubrany w piękny góralski strój wita każdego czyniąc honory i przedstawiając jego profesję i zasługi. Obdarowany prezentami gość z rąk gospodarza i jego pięknej córki Sylvii (tradycyjna uroda góralki – nota bene wykapany obraz ojca) gość „wkracza” na salony przy dźwiękach wyborowej kapeli góralskiej zespołu „Hyrni”.

Muzyka ta będzie nam towarzyszyła przez cały czas trwania imprezy. Rozpoczęciem uroczystości są hymny w wykonaniu znakomitej artystki Joanny Bobak, która swój wspaniały, donośny czystością kryształu głos kształciła w konserwatorium w Chicago. To już 20. jubileuszowe spotkanie Polaków zwane posiadami, a organizowane przez tego niezwykłego lekarza – społecznika, górala z krwi i kości.

Należy się państwu wyjaśnienie co to za uroczystości i skąd ich nazwa. Sama nie będąc góralką odwołam się do informacji zamieszczonej w książce dr. Orawca, a napisanej przez poetkę góralską Zofię Bukowską. Cytuję: ‘‘Posiady to najstarsza na Podhalu forma towarzyska i informacyjna w dawniejszych czasach, stanowiąca łączność między domostwem gazdy, jego sąsiadów oraz nieraz odległych osad. Spotkania te, które z upływem czasu zmienały charakter, stanowią wiekową tradycję. Zrodziły się z potrzeby obcowania ludzi z sobą. Kiedy nie było żadnego innego środka przekazu, ludzie na Podhalu pragnęli spotkań, szukali przyjaźni. Co starsi pamiętają staropolskie przysłowie „Gość w dom, Bóg w dom”. Pamiętają jak przybysza pozdrawiano słowami zadowolenia „witojcie”, a gazda czy gaździna zagadnięci, odpowiadali: „byłek haw na posiadach”. Chodzili więc górale do innych domostw na posiady, podzielić się słowem, dowiedzieć się nowin towarzyskich i tych związanych z gospodarstwem, ziemią, na której uprawiali plony, wypasali krowy, owce (co łączyło się z wiadomościami handlowymi). Pod zaborami austriackimi, w czasie I i pod okupacją hitlerowską w czasie II wojny światowej, posiady były miejscem ukrytych chłopskich spotkań i narad patriotycznych, bowiem górale dawniejsi mieli głęboko wpojone poczucie służenia Bogu i Ojczyźnie – Polsce.

Wśród posiadników bardzo popularne były tajemnicze opowieści, bajania o fantastycznych stworach żyjących w bezludnych miejscach, na polach, łąkach, w lasach i w wodzie, złych i dobrych duchach, o zmarłych duszach ludzkich. W legendy te, opowiadania, ówcześni górale wierzyli bez zastrzeżeń, chociaż stanowiły tajemne tabu, miały w sobie ludową filozofię i naukę. Jedynym językiem, jakim w czasie posiadów mówiono, była gwara. Wysłuchana od rodziców, towarzyszyła góralom od dzieciństwa aż do końca życia. Toteż posiady przede wszystkim stanowiły ważną rolę w zachowaniu żywego języka gazdów podhalańskich.

Wybudowanie kolei parowej przez Nowy Targ do Zakopanego, Czarnego Dunajca Podczerwonego i Suchej Góry, zaistnienie prasy i radia z nadchodzącym postępem cywilizacji spowodowało, że gazdowskie domy przestały być jedynymi miejscami towarzysko-informacyjnymi. Z czasem posiady o innym charakterze przeniosły się do świetlic, ośrodków regionalnych. O posiadach w domach gazdów podhalańskich, gdzie gwarzono o zwykłych, ludzkich sprawach, można jeszcze usłyszeć od starszych górali. Mimo że w domach na ekranach telewizyjnych oglądają i słuchają najnowszych wiadomości ze świata, to zwyczajność i prostota tamtego życia, kiedy chodzili na posiady, pozostała dla nich wspomnieniem rodzinnego ciepła, tradycyjnego „zywobycio” podhalańskiego gazdy”.

I jeszcze wyjaśnienie nazwy (podaję za „Słownikiem gwar polskich”1906 r.) „posiad – siedzenie, posiadka – posiedzenie, gościna, posiady, odwiedziny.”
Na tych u dr. Orawca nikt nie posiedział. Niespożyta witalność i zdolności taneczne gospodarza porywały wszystkich do tańca przy dźwiękach muzyki i śpiewu (wspaniałe głosy!) „Hyrnych”, a gości było wielu i to znakomitych. Nie sposób wymienić wszystkich ze 120. Wymienię zaledwie tych najznamienitszych.

Honorowymi gośćmi wieczoru byli: prezes Kongresu Polonii Amerykańskiej i Związku Narodowego Polskiego Franciszek Spula oraz Konsul Generalny RP w Chicago Zygmunt Matynia, kapelan Związku Podhalan w Kanadzie o. Adam Filas, OMI, senator RP Tadeusz W. Skorupa, skarbnik Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” Grzegorz Popielarz, prezes i dyrektor Polskiego Instytutu naukowego w Ameryce, prof. dr Tadeusz V. Gromada, redaktorzy pisma „Tatrzański Orzeł” Janina Gromada Kedroń z mężem Henrykiem P. Kedroń, prof. dr hab. Anna Brzozowska-Krajka z Uniwersytetu w Lublinie, wiceprezes ZP w Kanadzie mgr inż. Stanisław Szaflarski Dziana, były prezes ZPAP Andrzej Pitoń z żoną Małgorzatą, prezes stacji TV Polvision, Polskiego Radia Chicago i firmy „Polamer” Walter Kotaba z małżonką, prezes Kongresu Polonii Amerykańskiej na stan Illinois Kazimierz Chlebek, prezes Federacji Polonijnych Organizacji Medycznych prof. dr Marek Rudnicki z żoną dr Joanną, prezes Związku Lekarzy Polskich w Chicago dr Józef Mazurek z p. Marlene Mulhern z Brazylii, prezes Stowarzyszenia Polskich Twórców Ludowych w Ameryce Krzysztof Kalata z małżonką, prezes Klubu „Tatry” Piotr Chowaniec z żoną Magdaleną, prezes Koła Poronin przy ZPAP Wojciech Dorula z żoną Małgorzatą oraz poeta Jan Żółtek z żoną Anną.

Oficjalne przemówienia i powitalne mowy wkrótce zamieniły się w przyjacielskie rozmowy i wspólne tańce do białego rana na wolnym powietrzu w cieple ogniska. Takiego zjednoczenia ducha i narodu Polacy już dawno nie mieli ani tu w Ameryce, ani w Ojczyźnie. Trzeba by wysłać dr. Orawca do Polski, aby urządził posiady przedstawicielom rządu. Może zgoda by zapanowała wśród nich (choćby na czas ich trwania). Gdybyśmy mieli więcej takich ludzi – pasjonatów – nasza Polonia bardziej by się liczyła w społeczności amerykańskiej. Bracia Amerykanie, którym grozi otyłość i związane z nią choroby, bierzcie przykład z doktora – sportowca i tancerza. Niech jego energia i witalność
udzieli się wam i ustrzeże przed stołem operacyjnym i skalpelem.
Ewa Cieszyńska-Burba
Zdjęcia: dr Wojciech Łysiński

Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama