Poczynania żadnego z polskich polityków nie są tak pilnie śledzone przez Polonię, jak to co na arenie politycznej robi Andrzej Czuma. W końcu jest on jedynym posłem na Sejm z długim emigranckim stażem w Chicago, a do niedawna był także szefem resortu sprawiedliwości i jednym z najbliższych współpracowników premiera Donalda Tuska. I mimo że Czuma trafił do Sejmu dzięki głosom warszawskich, a nie chicagowskich wyborców, to jednak Polonia ma go z konieczności za swego, bo innych polonijnych posłów na Wiejskiej brak.
Najpierw był start w wyborach w 2005 roku do Sejmu z listy Platformy Obywatelskiej. Do objęcia fotela posła Andrzejowi Czumie zabrakło wtedy niewielu głosów. Ostatecznie Czuma objął w Sejmie wakujące miejsce po Hannie Gronkiewicz-Waltz i został posłem, choć z opóźnieniem. Do Sejmu wystartował ponownie w 2007 roku. Wygrał i utwierdził swą pozycję. Wywołało to spore zainteresowanie, szczególnie w Chicago. Ale dopiero powołanie Andrzeja Czumy, w styczniu bieżącego roku, na jedno z kluczowych stanowisk w rządzie – Ministra Sprawiedliwości i Prokuratora Generalnego – uruchomiło lawinę emocji. Chicagowski Polonus ministrem w rządzie RP to ewenement, który dla rozpolitykowanej, lecz politycznie słabej Polonii okazał się nie do pojęcia.
Sam Czuma mówił, że "to ogromny honor i obowiązek być ministrem w rządzie niepodległej i demokratycznej RP". "Proszę Boga Wszechmogącego, aby moje słabości wzmocnił i abym był użytecznym członkiem rządu Rzeczypospolitej Polskiej".
Czuma zbierał pochwały z lewa i z prawa. Poseł Ryszard Kalisz nazwał go „najbardziej przyzwoitym polskim politykiem”. „Człowiek prawy, silny, spokojny i stanowczy” – mówił o Czumie, przedstawiając go jako kandydata na ministra, premier Donald Tusk. Polonia była z pochwałami wstrzemięźliwa, a z jej komentarzy wyzierało raczej niedowierzanie czy nuta zazdrości niż zadowolenie.
W niespełna miesiąc po objęciu przez A. Czumę stanowiska ministra tygodnik „Polityka” zarzucił mu, że w Chicago pozostawił po sobie niespłacone długi. W artykule przytoczono szereg wypowiedzi nieprzychylnych Czumie Polonusów. Prasa zamieszczała zdjęcia Czumy w poplamionym kombinezonie i z wiaderkiem farby, pochodzące z czasów, gdy w Chicago zajmował się remontem mieszkań. Zaczęło się dołowanie ministra. Ostatecznie jednak premier Donald Tusk stwierdził, że ufa wyjaśnieniom w sprawie długu złożonym przez Andrzeja Czumę i pozostawił go na stanowisku. Burza wokół domniemanych zobowiązań finansowych ministra ucichła.
Latem, jakby dla podkreślenia swych związków z Chicago, Andrzej Czuma powołał na stanowisko szefa swego gabinetu politycznego w Ministerstwie Sprawiedliwości Zygmunta Rygla, byłego współpracownika, z którym w Chicago prowadził audycję „Radio Czuma”. Oficjalnie Rygiel odpowiadał za kontakty resortu z rządem, parlamentarzystami i samorządowcami. Przyjęło się, że szefami gabinetów politycznych zostają najbardziej zaufani ludzie każdego ministra.
Gdy w ubiegłym tygodniu wybuchła afera hazardowa, Andrzej Czuma, kierowany najwyraźniej lojalnością partyjną, publicznie bronił uwikłanych w tę sprawę polityków PO, nie bacząc na zasadę bezstronności, obowiązującą go jako Ministra Sprawiedliwości i Prokuratora Generalnego. Gdy w związku z tym podniosły się głosy protestu, Czuma złożył na ręce Donalda Tuska swą dymisję. Odszedł wraz z grupą innych ministrów, których premier poświęcił dla ratowania społecznej percepcji swego rządu. Ministerialna kariera Andrzeja Czumy trwała 260 dni. Polonia utraciła swego ziomka w rządzie, ale na Milwaukee Avenue nikt z tego powodu szat nie rozdziera.
Wojciech Minicz
Reklama