Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 22 listopada 2024 04:54
Reklama KD Market

Veni, vidi, vici... “Wici” – rozmowa z Magdaleną Solarz, kier. artystycznym i choreografem Zespołu “Wici”

a podzielić się z czytelnikami wrażeniami z podróży do Rzymu i na Sardynię zespołu “Wici”. Do rozmowy zaprosiłem panią Magdalenę Solarz, kierownika artystycznego i dyrektora Reprezentacyjnego Zespołu Związku Narodowego Polskiego “Wici”.
– Jak długo trwały przygotowania do wyjazdu i ile osób pojechało?
Zaczęliśmy opracowywać materiał pod koniec stycznia, kiedy definitywnie zdecydowaliśmy się na wyjazd. Przygotowań było mnóstwo, nie tylko artystycznych, ale i organizacyjnych, bowiem zebrała się grupa ponad trzydziestu chętnych tancerzy i tancerek do wyjazdu. A ponieważ nie wszyscy mogli jechać i wracać razem, część zespołu wyjechała na festiwal do Kanady, a reprezentacja do Sardynii. W związku z tym z biurem podróży mieliśmy mnóstwo pracy. Tym razem stroną organizacyjną i korespondencją z organizatorami zajęła się Basia Lewandowska, tancerka zespołu, a podróż zorganizowało biuro Longskip, które należy do byłych tancerzy “Wici”, państwa Małgorzaty i Tomasza Szyńców. Wszyscy wywiązali się z powierzonych zadań na medal.
Pojechały 32 osoby, 26 tancerzy, 4 osobowa kapela i 2 choreografów.
– A kto przygotował zespół?
Ania Strojny i ja opracowywałyśmy progam z zespołem. Latem zaprosiłam kolegę z Polski, choreografa Roberta Śliżewskiego, który uczestniczył w zajęciach zespołu. Głównie prowadził zajęcia baletowe i poprawiał kondycję fizyczną tancerzy. Jarek Sokołowski kierownik muzyczny “Wici” opracował muzykę dla kapeli.
–Jak rozpoczęła się przygoda w słonecznej Italii?
Pobyt we Włoszech rozpoczęliśmy od Rzymu. Praktycznie nie spaliśmy, chcieliśmy jak najwięcej zwiedzić, poznać, zobaczyć. Autokarem i pieszo zobaczyliśmy Rzym, w ciągu dnia, wieczorem, nocą i wczesnym rankiem. Za każdym razem Wieczne Miasto jawiło się, jak jedno wielkie wspaniałe muzeum. Z pewnością życzeniem każdego uczestnika jak i moim jest, aby powrócić tam w przyszłości. Podczas pobytu w Rzymie mieliśmy też obiad integracyjny zespołu, ponieważ Rzym był miejscem docelowym dla tancerzy i kapeli.
– Po czterech dniach w Rzymie rozpoczęliście zasadniczą część podróży – festiwal na Sardynii.
Z Rzymu na Sardynię płynęliśmy ogromnym promem. Ponieważ stanowiliśmy liczną grupę, kapitan na wieść, że jesteśmy artystami z USA jadącymi na festiwal do Sardynii zaprosił nas do salonu, w którym mogliśmy odpocząć, zmieścić bagaże i spotkać się, aby omówić plan pobytu na statku. Na każdym piętrze promu, a było ich sześć, było mnóstwo atrakcji, począwszy od restauracji poprzez dyskoteki, sklepy, zakłady usługowe, internet itd. Podróż upłynęła nam bardzo przyjemnie i w porcie w Olbi czekał na nas autobus organizatorów, który zawiózł nas do miejsca zamieszkania. Każdy pokój miał własną łazienkę i klimatyzację, co jest na Sardynii rzadko spotykane! Posiłki przygotowywali rodzice tancerzy sardyńskich, którzy się nami opiekowali. Posiłki były wspaniałe, serwowane w ośrodku kultury, podawano nam również słynne sardyńskie wina.
– Sardynia to wyspa pochodzenia wulkanicznego na morzu Śródziemnym, czego jeszcze się dowiedzieliście?
Sardynia jest wyspą o bardzo surowym klimacie, w lecie panują tam ogromne upały przy minimalnych opadach, wilgotność jest rzędu 15, 17 procent w ciągu dnia. W związku z tym sjesta trwa od godziny 1 do 5 po południu. Taki rozkład dnia spowodował, że występy zaczynały się około godziny 10 wieczorem i niejednokrotnie trwały do 1 lub 2 po północy. Na sen więc zostawało tylko kilka godzin, ponieważ od świtu podróżowaliśmy autokarem do wszystkich atrakcji, które ma do zaoferowania Sardynia. Każdego dnia zaliczaliśmy inny ciekawy region czy miasto. Trzy razy wybraliśmy się na plaże nad Adriatykiem w Kagliarii.
Sardynia posiada bardzo długą i ciekawą historię. Każdy kamień, mur, budynek to zabytek. Sardyńczycy zajmują się głównie pasterstwem, uprawami rolnymi i rybołówswem, w związku z tym jedzenie było wspaniałe, świeże i w nieograniczonych ilościach. Panie, które przygotowywały posiłki, dogadzały tancerzom kulinarnie, gotując też amerykańskie potrawy, a ponieważ kilka osób obchodziło urodziny podczas pobytu na wyspie, zawsze upiekły wspaniały tort dla solenizanta. W ośrodku panowała rodzinna atmosfera. Koszule i bielizna od strojów na bieżąco były prane i prasowane przez panie z ośrodka, notabene pranie było suche bez suszarek w ciągu 20 minut ze względu na bardzo małą wilgotność.
– A kiedy rozpoczął się festiwal?
Festiwal rozpoczął się 1 sierpnia prezentacją wszystkich zespołów. Na festiwal przyjechali tancerze z Rumunii, Bułgarii, Macedonii, Armenii, Portugalii, Austrii, Włoch, Węgier, Serbii -Bośni i USA-Polska, czyli “Wici”. Po naszym pierwszym występie, organizatorzy zmienili program, zamiast 6 planowanych występów wystąpiliśmy 16 razy i zamiast w 4 miastach występowaliśmy we wszystkich, które brały udział w festiwalu.
Chicagowska publiczność nas bardzo lubi, ale to co nas spotkało na Sardynii nie da się opisać. Dosłownie przy zmianie każdej figury czy tempa muzyki zasypywano nas brawami i owacją na stojąco. Jeszcze nigdy ani ja, ani moi tancerze nie spotkaliśmy się z tak wspaniałym przyjęciem. Organizatorzy na każdym kroku podkreślali, że “Wici” reprezentują najwyższy poziom festiwalu i absolutnie nie spodziewali się, że w USA jest zespół, który na takim poziomie prezentuje polski folklor, a na ten temat mogli coś powiedzieć, ponieważ rokrocznie występuje na tym festiwalu zespół z Polski.
Emocje doszły to zenitu, gdy zaprezentowaliśmy suitę tańców amerykańskie do muzyki z filmu “Cold Mountain”.
Jak się okazało, zarówno Polacy jak i Amerykanie cieszą się ogromną sympatią Sardyńczyków, a ponieważ nikt tam jeszcze nie tańczył tych tańców, więc bisom nie było końca. Zatroskane patrzyłyśmy z Anią Strojny na tancerzy, czy po prostu nie pospadają ze sceny ze zmęczenia, ale napędzani brawami nie zawiedli publiczności i bisowali bez końca.
– W jakich warunkach przyszło wam występować?
Doznaliśmy bardzo przyjemnego rozczarowania, spodziewałam się, że będziemy tańczyć na bruku lub w jakichś małych salkach. A tymczasem w każdym miasteczku była prawdziwa scena amfiteatralna. Widownia na kilka tysięcy osób i za każdym razem wypełniona po brzegi. Doskonałe naświetlenie i nagłośnienie, słowem wspaniałe warunki.
– Kto był organizatorem festiwalu?
Tonino Zonca, który jest burmistrzem miasteczka Tuilii i... byłym tancerzem zespołu folklorystycznego. Nie szczędził nam uwagi, każde nasze życzenie czy potrzeba były natychmiast spełniane, a zespół szczególnie przypadł do gustu naszym opiekunom, czyli zespołowi sardyńskiemu. Podczas pożegnania płakały zarówno dziewczynki, jak i chłopcy. Natomiast szeryf Tuilii... organizował nam imprezy w miejscowych lokalach, które to specjalnie dla nas były otwierane o 1 lub 2 w nocy, abyśmy mogli się zrelaksować i posilić po występie, ponieważ kuchnia w ośrodku była już zamknięta.
– Widać, że pobyt był wypełniony atrakcjami i pracą. Czy mieliście okazję zobaczyć ciekawe obiekty Sardynii?
Dowody serdeczności były widoczne na każdym kroku, dlatego też mogliśmy tak dużo zobaczyć poza programem przewidywanym przez organizatorów. Tu wielki ukłon w stronę pani Anny Strojny, choreografa zespołu, za organizowanie dodatkowych atrakcji turystycznych.
Byliśmy w jedynym na świecie sanktuarium małych, dzikich koni. Szliśmy ponad godzinę pieszo, ponieważ ruch kołowy jest tam niedozwolony. Ponad 500 koni żyje bez ingerencji człowieka, a zostały tam zaprowadzone kilkaset lat temu przez tubylców, którzy w ten sposób uratowali je przed hiszpańskim najeźdźcą. Konie zostały sprowadzone na Sardynię
przez Fenicjan około 1000 lat przed Chrystusem. Sanktuarium to jest jedynym miejscem, w którym konie przetrwały, te które żyły na wyspie wymarły. W okresie Wielkanocy, kiedy są duże opady, konie brodzą w stawach porośniętych białymi liliami, a tubylcy idą do sanktuarium na tradycyjne obchody świąteczne i dziękczynne.
Zwiedziliśmy wszystkie zabytki centralnej Sardynii, spotkaliśmy się z wielką sympatią i życzliwością Sardyńczyków. Zespół i kapela zaprezentowali się wspaniale. Już zapowiadają, że w przyszłym roku jedziemy na podbój innej części świata.
– Kto pomógł zespołowi sfinalizować podróż?
Dzięki wytężonej pracy choreografów, kapeli i tancerzy pobyt na Sardynii okazał się wielkim sukcesem zespołu. Nasz główny sponsor Związek Narodowy Polski i wielki przyjaciel zespołu prezes Frank Spula pomogli nam bardzo. Prezenty dla organizatorów festiwalu, przekazane przez wiceprezesa ZNP Pawła Odrobinę, bardzo się podobały. Wszyscy na Sardynii dowiedzieli się, co to jest Polonia i co to jest Związek Narodowy Polski w Ameryce. Młodzież zespołu wspaniale się zachowywała i rozsławiała imię nie tylko Polski, ale i Ameryki. Okazali się wspaniałymi ambasadorami.
Słowa wdzięczności za pomoc finansową należy skierować również pod adresem rodziców tancerzy, którzy w większości jeszcze nie pracują, lecz studiują.
– Lato się skończyło, rozpoczął się nowy rok szkolny i nowe wyzwania, jakie plany na najbliższą przyszłość ma zespół?
W poniedziałek i środę rozpoczęliśmy zajęcia. Zapraszamy do zespołu dzieci od lat trzech i młodzież, która kocha polski folklor i chce go kultywować. W “Wiciach” będziesz tańczyć z orkiestrą symfoniczną, baletem, teatrem, operą oraz brać udział w festiwalach w kaju i zagranicą. Tańcz z nami.
W wiciowej rodzinie poczujesz się jak w domu, wśród najbliższych.
– Dziękuję za rozmowę i życzę spełnienia marzeń oraz udanych podróży w przyszłym roku.
Rozmawiał: Józef Walczyk
Zdjęcia: archiwum zespołu
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama