Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
niedziela, 6 kwietnia 2025 23:00
Reklama KD Market

Wyzwolenie przez oclenie

Wyzwolenie przez oclenie

Autor: Depositphoto.com

„Dzień wyzwolenia” Ameryki, czyli ogłoszenie przez prezydenta Donalda Trumpa wprowadzenia ceł na wszystkie kraje mające nadwyżki w handlu ze Stanami Zjednoczonymi może rzeczywiście przejść do historii. Niemal wszyscy ekonomiści ostrzegają, że przez podniesienie ceł wzrośnie w USA inflacja.

ReklamaUbezpieczenie zdrowotne dla seniorów Medicare

Uderzenie wymierzone jest przede wszystkim w „brudną 15”, czyli w państwa, które dysponują największą nadwyżką w bilansie wymiany handlowej w USA. Czytaj: kraje, z których pochodzą importowane towary najczęściej wybierane przez amerykańskich konsumentów, w tym Chiny, Unia Europejska, Indie, Japonia, Meksyk i Kanada.
Wojny celne nie są w historii świata niczym nowym i nie są obce Stanom Zjednoczonym. Trump nie jest też pierwszym prezydentem USA, który prowadzi batalie taryfowe. W rzeczywistości podąża śladami poprzedników, którzy próbowali używać ceł jako środka nacisku, aby zmusić inne kraje do dopasowania się do interesów Waszyngtonu. Historyczne doświadczenia nie napawają jednak optymizmem.

Największą wojnę taryfową Ameryka stoczyła w latach 30. ubiegłego stulecia. W 1929 r. giełda na Wall Street załamała się i rozpoczął się Wielki Kryzys, okres globalnych zawirowań gospodarczych, który miał trwać ponad dekadę. Kilka miesięcy później, w czerwcu 1930 r., prezydent Herbert Hoover podpisał ustawę Smoota-Hawleya (nazwa pochodzi od nazwisk najzagorzalszych zwolenników podwyższania taryf – republikańskiego senatora Reeda Smoota z Utah i republikańskiego kongresmena Willisa Hawleya z Oregonu). W początkowym zamierzeniu miała ona na celu ochronę amerykańskich farmerów przed zagraniczną konkurencją, ale jej zasięg poszerzono o większy zakres towarów. Cła wzrosły do około 20 procent. Na reakcje odwetowe nie trzeba było długo czekać. Kanada nałożyła taryfy na amerykańskie produkty, które w tamtym czasie stanowiły około jednej trzeciej całego eksportu USA. Zareagowały też Francja, Hiszpania i inne kraje.

Spowolnienie handlu jeszcze bardziej osłabiło gospodarkę USA, próbującą wydobyć się z gospodarczej depresji. Do 1933 r. eksport USA spadł o 61 procent. Eksperci często przytaczają ustawę Smoota-Hawleya jako czynnik, który pogłębił kryzys.

Popularność Hoovera gwałtownie spadła, a jego starania o reelekcję zakończyły się fiaskiem. W wyborach prezydenckich w 1932 r. pokonał go Demokrata Franklin D. Roosevelt. FDR podpisał w czerwcu 1934 r. ustawę Reciprocal Trade Agreements Act, która wzywała do dwustronnych umów handlowych z innymi krajami w celu zniwelowania skutków ustawy Smoota-Hawleya w przeświadczeniu, że ​​„pełne i trwałe ożywienie wewnętrzne zależy częściowo od wzmocnionego handlu międzynarodowego”.

W latach 60. XX wieku Stany Zjednoczone i kraje europejskie rozegrały kosztowną wojnę celną o kurczaki. Podczas II wojny światowej czerwone mięso było reglamentowane. Rząd USA rozpoczął kampanię mającą na celu zachęcenie Amerykanów do jedzenia ryb i drobiu. W kolejnych latach USA zwiększyły przemysłową hodowlę kurczaków, co obniżyło cenę drobiu. Europa zaczęła kupować tanie kurczaki ze Stanów Zjednoczonych. W rezultacie europejscy farmerzy bali się, że zostaną wykluczeni z rynku, zalani przez tani drób zza oceanu.

W 1962 r. członkowie Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej (EWG – poprzednika dzisiejszej Unii Europejskiej), nałożyli cła na amerykańskie kurczaki. W efekcie w latach 1962–1963 globalny eksport kurczaków ze Stanów Zjednoczonych spadł o około 30 proc. W 1963 roku prezydent Lyndon B. Johnson nałożył cła odwetowe m.in. na samochody ciężarowe. Co ciekawe „podatek od kurczaków” na lekkie ciężarówki nadal obowiązuje. Doprowadziło to do gry w kotka i myszkę między zagranicznymi producentami próbującymi uzyskać dostęp do rynków USA a regulatorami. Producenci próbowali budować modele, które mogłyby spełniać specyfikacje dla pojazdów osobowych lub mogłyby być montowane w USA. Doprowadziło to do tego, że azjatyccy producenci samochodów, szczególnie z Japonii, zaczęli otwierać montownie w Ameryce Północnej.

Inną wojną celną, która się nie skończyła jest trwający od 1982 r. spór o drewno z drzew iglastych między USA a Kanadą. Waszyngton oskarżał Ottawę o niesprawiedliwe dotowanie pozyskiwania drewna, co doprowadziło do kilku rund konfliktów, ceł i ceł odwetowych. Wojna o drewno trwa. Jeszcze przed groźbami Trumpa zwiększenia obciążeń, kanadyjskie drewno było objęte 14-procentowym cłem. Mimo tego Stany Zjednoczone importują niemal połowę swoich produktów drzewnych z Kanady, więc koszt taryf przerzucany jest na konsumentów.

Oprócz kanadyjskiego drewna prezydent Ronald Reagan poszedł na jeszcze jedną dużą wojnę celną, gdy w 1987 roku nałożył 100-procentowe taryfy na import japońskich towarów, co w szczególności dotyczyło samochodów z tego kraju. Był to wynik wycofania się Tokio z warunków umowy handlowej z Waszyngtonem z 1986 r. Umowa ta wymagała od Japonii otwarcia swojego rynku na eksport półprzewodników komputerowych wyprodukowanych przez USA.

Co ciekawe Japonia nie odpowiedziała cłami odwetowymi, ale sytuacja japońskiej gospodarki pogorszyła się, wartość jena wzrosła, a eksport spadł. W latach 90. Japonia popadła w recesję, która zakończyła się w 2002 r. Jednocześnie jednak ogromny deficyt handlowy USA z Japonią zmniejszył się tylko nieznacznie, a Amerykanie nie przestali kupować japońskich aut.

Ameryka stoczyła jeszcze wojny z Unią Europejską o banany z Ameryki Łacińskiej (1993-2012), broniąc interesów właścicieli plantacji bananów należących do amerykańskich firm oraz o stal sprowadzaną ze Starego Kontynentu (2002 – 2003).

Podczas pierwszej kadencji Donald Trump wprowadził w 2018 r. cła na wszystkie panele słoneczne i pralki. Chociaż rozporządzenie nie wymieniało kraju pochodzenia tych produktów, uderzało one w Chiny, które są największym producentem paneli słonecznych i produktów AGD na świecie. Pekin odpowiedział odwetowymi cłami, podobnie Kanada, Meksyk i kraje UE, na które Trump nałożył 25-procentowe cło na stal i 10-procentowe cło na aluminium.

W wyniku tych wojen Chiny straciły pozycję głównego partnera handlowego Stanów Zjednoczonych na rzecz Meksyku w 2019 r. Joe Biden, który odziedziczył wojnę handlową przedłużył cła Trumpa na panele słoneczne w 2022 r. W lutym 2023 r. cła na pralki ostatecznie wygasły.

Ostatnie wojny dotyczyły pojedynczych grup towarów. Teraz szerokość uderzenia taryfowego jest dużo szersza. Cła ogólne sprawiają, że niemal niemożliwe jest ukrycie się przed nimi, co przypomina czasy obowiązywania ustawy Smoota-Hawleya. Drugim czynnikiem ryzyka jest wg ekonomistów fakt, że administracja uderza w gospodarki, które są w znacznym stopniu zintegrowane z gospodarką USA, w tym w najbliższych sąsiadów.
Ekonomiści ostrzegają, że w nadchodzących miesiącach dominującym zjawiskiem będą zwykłe podwyżki cen – a co za tym idzie, ograniczenie popytu spowodowane wprowadzeniem nowych obciążeń na tysiące towarów kupowanych przez konsumentów i sprzedawanych przedsiębiorstwa na całym świecie. W lokalnej skali przekonamy się o tym sami, kupując za kilka miesięcy polskie towary w polonijnych supermarketach w Chicago.

Sama kwestia reindustrializacji Ameryki, do której miałby na masową skalę powrócić wielki przemysł pozostaje bardzo wątpliwa. Trudno bowiem odwrócić efekty globalizacji, która rozpoczęła się w latach 80. XX wieku i doprowadziła do wyprowadzenia ok. 5 milionów miejsc pracy poza USA.

Administracja USA zapewnia, że sytuacja Amerykanów pogorszy się na pewien czas (“a little time” – jak mówi prezydent), ale potem będzie już tylko lepiej. „To, że będzie gorzej jest pewne, ale poprawa jest wysoce niepewna” – podsumował jeden ze znanych ekonomistów. Na razie wielkie domy inwestycyjne zwiększyły szacunki prawdopodobieństwa pogrążenia się Stanów Zjednoczonych w recesji. Analitycy Goldman Sachs podnieśli prognozę wystąpienia recesji w USA do 35 proc., a JP Morgan – do 40 proc. Ekonomiści ostrzegają, że nawet jeśli uda się jej uniknąć, wojna handlowa będzie ciążyć nad amerykańską gospodarką. Wygląda na to, że jedyną rzeczą, którą mogą wyzwolić nowe cła, jest wyższa recesja. Ale obym był złym prorokiem.

Tomasz Deptuła

Dziennikarz, publicysta, ekspert ds. komunikacji społecznej. Przez ponad 25 lat korespondent polskich mediów w Nowym Jorku i redaktor “Nowego Dziennika”.

Reklama
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama