Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
niedziela, 13 kwietnia 2025 16:57
Reklama KD Market

Po waszyngtońskim marszu

Po waszyngtońskim marszu

Autor: March for Life/Facebook

Nie sposób nie zatrzymać mi się na wydarzeniu, w którym brałem udział w piątek, 24 stycznia tego roku w samej stolicy Stanów Zjednoczonych Ameryki, czyli w Waszyngtonie DC. Rodzina z Kręgu Domowego Kościoła zaprosiła mnie do wspólnego wyjazdu wraz z grupą polonijną na tegoroczny „Marsz dla Życia”. Dzisiaj bardzo im jestem wdzięczny za to zaproszenie! Dlaczego? Bo było dla mnie wielkim duchowym wzmocnieniem i przeżyciem, które pozwoliło mi stanąć pośród kilkudziesięciu tysięcy ludzi, którzy wierzą w moc życia, cieszą się nim i są za nie wdzięczni. A to jest jak najlepsza dawka multiwitaminy, której potrzebuje organizm człowieka nie jako suplementu, ale jako lekarstwa dotykającego smutnej często rzeczywistości. Czytam akurat na jednym z polskich portali informacyjnych o tym, że w Polsce „nie mamy dobrych wiadomości — tak mało dzieci nie rodziło się nawet w czasie II wojny światowej”. A dzieje się tak przecież nie tylko w Polsce. Natomiast liczba dokonywanych w świecie aborcji jest wciąż bardzo wysoka. Brakuje odważnej kultury pro-life. Niestety dużo jest na tym polu obojętności lub też świadomie pomija się ten temat. 

ReklamaUbezpieczenie zdrowotne dla seniorów Medicare

Polskie małżeństwo, które zorganizowało kolejny już raz wyjazd na „Marsz dla Życia”, od lat promują kulturę życia wśród głównie polskich rodzin w New Jersey. Oboje są psychologami, na co dzień pomagają wielu ludziom, zwłaszcza małżeństwom z problemami. To dzięki nim poznałem historię „Jasia”. Na stronie Fundacji Małych Stópek można znaleźć taką informację: „Jaś, choć mierzy zaledwie 5 cm, jest wielkim Obrońcą Życia. Dzięki niemu wiele nienarodzonych dzieci zostało ocalonych od aborcji – ten edukacyjny model uświadamia, jak wygląda 10-tygodniowe nienarodzone dziecko. Większość osób, które na własne oczy zobaczy, bądź potrzyma w ręku wierny model dziecka w 10 tygodniu życia płodowego, zmienia swoje zdanie na temat m.in. aborcji. Jaś może trafić również do Twoich rąk i razem z Tobą ocalić kolejne nienarodzone życie”. Jaś towarzyszy naszej organizatorce od bardzo wielu lat. Jak mówi, jest starszy od jej najstarszego, dorosłego już dziecka. „Często było tak, że się gdzieś zagubi, ma tylko 5 cm. Nigdy jednak nie było sytuacji, żeby nie wracał. Zawsze się znajduje”. I towarzyszy w edukacji kolejnych grup ludzi, często młodych ludzi w czasie lekcji w polskich szkołach. Pamiętam takie lekcje przed laty w Szkole św. Błażeja, gdzie uczyłem religii. Dostałem nawet wtedy model Jasia. Wtedy jednak wydawał mi się jakoś obojętny. Dziś wracam do niego w nowej perspektywie, którą otworzył przede mną udział w waszyngtońskim marszu.

Ten największy na świecie „Marsz dla Życia” ma już swoją 52-letnią historię. Zorganizowany został po raz pierwszy w 1974 roku. Był odpowiedzią na decyzję Sądu Najwyższego USA z 22 stycznia 1973 roku, zwaną Roe przeciwko Wade. Aborcja została uznana w Stanach Zjednoczonych za legalną przez cały okres ciąży, dając jednak poszczególnym stanom możliwość wprowadzenia regulacji ograniczających przerywania ciąży do momentu, gdy płód jest w stanie przeżyć poza łonem matki. To prawo, które zostało nazwane „wyrokiem na niewinnych” zostało uchylone w czerwcu 2022 roku, nie zakończyło jednak całkowitego zakazu aborcji oraz istnienia i działania klinik aborcyjnych zwanych „zaplanowane rodzicielstwo”. Jeszcze za poprzedniej administracji Joe Bidena obrońcy życia byli ścigani, oskarżani o utrudnianie dostępu do klinik aborcyjnych. Wśród nich znaleźli się tacy, którzy życie ludzkie próbowali ratować za wszelką cenę i zostali skazani na kary więzienia. Najdłuższy wyrok, jaki zapadł za ochronę ludzkiego życia to cztery lata i dziewięć miesięcy. Nowy amerykański prezydent, Donald Trump, właśnie ich ułaskawił.

Mocnym świadectwem był udział w Marszu ludzi młodych, którzy żyją wartościami przekazanymi im w rodzinach, a także rodziców z małymi dziećmi. Tylko nasza polonijna grupa dała mi piękny przykład zaangażowania na rzecz życia i jego obrony, które nie jest jakąś ideologią, ale płynie z naturalnej radości życia. Hasła: „Jesteśmy pokoleniem życia”, „Wybieram życie”, „Życie ludzkie jest cenne”, „Życie jest darem”, nie są bynajmniej puste. Nieśli je piękni ludzie, którzy nie poddają się liberalnym nakazom i promocji łatwego, mocno egoistycznie ukierunkowanego życia. Poczułem, że w nich jest przyszłość i nie wstydzą się tego. Delegacje renomowanych uniwersytetów i szkół Ameryki, a także młodzi zakonnicy, seminarzyści, księża i siostry zakonne, wszyscy szli z tym samym pragnieniem: „Jestem za życiem!”, „Jestem pro-life!”.

Bardzo ważnym dla wszystkich, którzy przyjechali na Marsz w Waszyngtonie, była obecność przedstawicieli nowej administracji USA, zwłaszcza słowa prezydenta Donalda Trumpa oraz udział i deklaracje wiceprezydenta J.D. Vance’a. W czasie ich przemówień wśród zgromadzonych panowała wielka cisza. Cisza, która wydawała się mówić: „Mamy nadzieję, że nasza postawa nie pójdzie na marne”. 

Modlitwa, wspólnota, ten sam cel – to trzy komponenty udziału w marszu dla życia. Przyjaźń, która otwiera i zbliża do siebie ludzi. Nie jest to droga walki, ale refleksji nad życiem będącym darem Boga Stwórcy, które trzeba chronić od chwili poczęcia do naturalnej śmierci. Powinno to być priorytetem dla każdego człowieka, zwłaszcza dla chrześcijanina. Oby więcej odwagi i takiej postawy, z jaką spotkałem się w Waszyngtonie!

Reklama
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama