Wielkie firmy technologiczne gromadzą o nas ogromne ilości danych. Monitorują nasze podróże, preferencje konsumenckie, codzienne nawyki. Niebezpieczeństwo wykorzystania tych danych, gromadzonych ponoć tylko w celach komercyjnych i w granicach obowiązującego prawa, to temat na niejeden doktorat, o lżejszej publicystyce nie wspominając. Dziś jednak o jednym z plusów gromadzenia big data – można je wykorzystywać do badań naukowych.
Konkluzje, jakie wypływają z analiz danych posiadaczy telefonów komórkowych i wmontowanych w nie urządzeń GPS, naszych zachowań na portalach społecznościowych, skonfrontowanych choćby w wynikami wyborów potrafią zaskakiwać.
Już kilka lat temu wykazano, że polityczne nieporozumienia wewnątrz rodzin skracają rodzinne z okazji Święta Dziękczynienia – i to w całych Stanach Zjednoczonych. Od pierwszych naprawdę polaryzujących wyborów z 2016 r. spotkania z okazji Thanksgiving Day stały się krótsze o prawie godzinę. Wielu Amerykanów z tego powodu unika spotkań rodzinnych z okazji Święta Dziękczynienia. Można się spodziewać, że po tegorocznych wyborach wspólne biesiady w podzielonych rodzinach będą jeszcze krótsze. O ile w ogóle do nich dojdzie.
W artykule zatytułowanym „Wpływ partyjnej propagandy i reklamy politycznej na bliskie więzi rodzinne” ekonomista behawioralny Uniwersytetu Kalifornijskiego – Los Angeles, Keith Chen i ówczesny doktorant Washington State University Ryne Rohla przeanalizowali dane dotyczące lokalizacji smartfonów, aby przebadać podróże w okresie świątecznym ponad 10 milionów Amerykanów. Dane te skonfrontowano z bazami wyników głosowania na poziomie okręgów wyborczych, aby wyprowadzić preferencje w wyborach prezydenckich. Pomijając zawiłe omówienia metodologii badań: dzięki big data udało się zbadać zachowania w przypadku niezgodności politycznej między podróżującymi w Dzień Dziękczynienia a gospodarzami świątecznych spotkań. Wykazano, że ludzie stają się coraz mniej skłonni do podróżowania poza granice własnych okręgów zarówno czerwonych (republikańskich) i niebieskich (demokratycznych).
Przekładając to na prosty język: polaryzacja polityczna wpływa negatywnie na ilość czasu, jaki spędzamy ze swoimi bliskimi. Antagonizm napędza m.in. reklama polityczna, w której po obu stronach przekaz zdominowały strach i gniew.
Co takiego tkwi w dyskusjach o polityce, że wywołują w nas tyle niepokoju, że skracamy nawet nasze spotkania z okazji Święta Dziękczynienia, jeśli wiemy, że inna gałąź rodziny zagłosowała na „tych drugich”? Suzanne Degges-White, przewodnicząca Northern Illinois University’s Counseling, Adult and Higher Education Department uważa, że nieporozumienia są szczególnie irytujące w rodzinach, ponieważ oczekujemy, że krewniacy będą po naszej stronie. Gdy ujawniają się różnice, mogą one generować większy „dysonans poznawczy” niż w przypadku nieznajomego lub znajomego. „Wszyscy potrzebujemy poczucia przynależności do jakiejś grupy, a gdy czujemy, że nasze rodziny nie rozumieją lub nie zgadzają się z naszym punktem widzenia, może to być przygnębiające emocjonalnie – wyjaśnia – Możemy wykazywać więcej starań w przekonaniu członków rodziny, aby podzielali nasze przekonania, niż zrobilibyśmy to w przypadku znajomych lub nieznajomych”.
Przy świątecznych stołach podziały ujawnią się także polskich, czy polonijnych rodzinach, bo nasza społeczność jest także spolaryzowana. To normalne – twierdzą psycholodzy – gdy członek naszej grupy w jakiś sposób zagraża naszemu samopoczuciu, naturalne jest odczuwanie niepokoju. A stąd już krok do uzewnętrznienia emocji.
Nic dziwnego, że co roku przed Dniem Dziękczynienia w amerykańskich mediach pojawiają się teksty z radami – jak przetrwać rodzinny obiad w sytuacji, gdy część biesiadników ma odmienne poglądy. Naukowcy, mediatorzy i osoby, które badają konflikty polityczne twierdzą, że kluczem dla zachowania spokoju ducha jest pozostanie pozytywnym i wspieranie dyskusji opartej na zrozumieniu drugiej osoby, a nie próbowaniu poniżania jej z powodu jej punktu widzenia.
Wkraczając w okres świąteczny, zatrzymajmy się na chwilę i przypomnijmy sobie, co naprawdę się liczy. Święto Dziękczynienia to moment na zwolnienie tempa, refleksję i docenienia spraw, które często pomijamy w naszym zabieganym życiu, w którym liczy się więcej pracy, więcej konsumpcji i więcej osiągnięć. To taka świecka Wigilia (tą obchodzą tylko chrześcijanie) – szansa na podtrzymanie kontaktu z rodziną i przyjaciółmi. Czy ten moment powinny psuć polityczne swary?
Happy Thanksgiving!
Tomasz Deptuła
Dziennikarz, publicysta, ekspert ds. komunikacji społecznej. Przez ponad 25 lat korespondent polskich mediów w Nowym Jorku i redaktor “Nowego Dziennika”.