Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 18 października 2024 19:47
Reklama KD Market

Wiceprezydenckie piwo

Wiceprezydenckie piwo
Kamala Harris i Stephen Colbert piją piwo

Autor: The Late Show/CBS/screenshot

Tuż przed atakiem huraganu Milton doszło w Ameryce do szokującego wydarzenia. W wieczornym programie „The Late Show”, prowadzonym przez Stephena Colberta, wystąpiła wiceprezydent USA i kandydatka do prezydentury, Kamala Harris. Ale to nie ten fakt jest szokujący. Colbert zaproponował pani wiceprezydent piwo, choć dodał, że jego zespół uprzednio skontaktował się z Kamalą, by uzyskać jej zgodę. No i się zgodziła, bo na oczach milionów telewidzów obaliła puszkę Miller High Life. Ja wprawdzie nie popieram wyboru trunku, bo można było zdecydować się na jakiś lepszy „browar”, ale to inna sprawa.

Szok polega na tym, że przywódcy państwa i narodu rzadko publicznie piją napoje alkoholowe, chyba że chodzi o oficjalne toasty na cześć czegoś lub kogoś. Ponadto dwaj ostatni prezydenci są abstynentami, a przynajmniej tak twierdzą. Brat Donalda Trumpa pił na umór i zmarł z tego powodu, a wujek Joe Bidena też był pijakiem, chociaż nie z tego powodu rozstał się z życiem.

Picie przez Kamalę Harris piwa w programie Colberta przyprawiło kampanię wyborczą Donalda Trumpa o apopleksję, choć tylko politycznie. W serwisie X, czyli zepsutej przez Elona Muska wersji Twittera, pojawił się następujący wpis: „Oszukiwała swoich bogatych darczyńców z San Francisco, podczas gdy mieszkańcy Karoliny Północnej w desperacji czepiali się dachów. Teraz upija się z przegranymi prezenterami nocnych programów, podczas gdy największy huragan od lat zbliża się do brzegów Florydy. Ona się tobą nie przejmuje”.

Przede wszystkim muszę podkreślić, iż powyższy komentarz mija się z prawdą, gdyż piwem Miller High Life bardzo trudno jest się upić, a z pewnością nie można tego zrobić przez wychylenie jednej puszki. Po drugie, nie widzę relacji przyczynowo-skutkowej między wypiciem jednego piwa w telewizji i ludźmi rzekomo czepiającymi się dachów, jeśli rzeczywiście się czepiali. Gdyby Kamala wypiła wodę mineralną Perrier z Colbertem, komentarz wzburzonych opiniodawców byłby zapewne bardzo podobny i brzmiałby być może tak: „Oszukiwała swoich bogatych darczyńców z San Francisco, podczas gdy mieszkańcy Karoliny Północnej w desperacji czepiali się dachów. Teraz opija się z przegranymi prezenterami nocnych programów lewackim, francuskim produktem, którego bąbelki zieją wręcz marksizmem i komunizmem, podczas gdy największy huragan od lat zbliża się do brzegów Florydy. Ona się tobą nie przejmuje”.

Osobiście uważam, że skonsumowanie jednego piwa w czasie wywiadu telewizyjnego nie niesie ze sobą żadnego narodowego niebezpieczeństwa. Ogólnie rzecz biorąc, Ameryce bardzo by się przydało pewne poluzowanie napięć i przywrócenie poczucia jakiej takiej normalności, szczególnie w sferze polityki. Tymczasem przy okazji huraganów działo się coś zupełnie odwrotnego. Pojawiły się liczne, zwykle kompletnie kretyńskie teorie spiskowe, a niektórzy zaczęli rozpowszechniać całkowicie fałszywe informacje.

Moja „ulubienica” pod względem natłoku intelektu w ciasnej czaszce, posłanka Marjorie Taylor Greene, oświadczyła na przykład, że „oni” mogą kontrolować pogodę, choć nie zdradziła, kim owi oni są. Tak czy owak zasugerowała, iż obecne dramatyczne wydarzenia pogodowe są w jakiś sposób sztucznie wytwarzane, zapewne przez trockistów, rowerzystów i jaroszy. Nie zdzierżył tych bzdur nawet republikański kongresman Carlos Gimenez z Florydy, który zaproponował, by Marjorie „zbadała swoją głowę”. Gimenez w programie „This Morning” w CNN z Kasie Hunt, gdzie nie pito żadnego piwa, dodał: „Nie ma miejsca na dezinformację, zwłaszcza gdy jest celowa”.

Inny republikański kongresman, Chuck Edwards, który reprezentuje spustoszoną przez huragan Karolinę Północną, poczuł się zobowiązany do wysłania listu do swoich wyborców: „Pośród całego wsparcia dla nas zauważyliśmy również wzrost liczby niewiarygodnych źródeł próbujących wywołać chaos poprzez dzielenie się mistyfikacjami, teoriami spiskowymi i plotkami. Nikt nie może kontrolować pogody”.

Całe szczęście, że to powiedział, bo zacząłem już podejrzewać, iż pochmurne i deszczowe dni to zasługa potajemnych działań Putina. Ciekaw jestem, kogo dokładnie Marjorie obwinia o skonstruowanie ostatnich dwóch huraganów i gdzie ta operacja huraganogenna została w tajemnicy przeprowadzona. W sumie jednak nie ma to większego znaczenia, gdyż głupawki mają to do siebie, że nie da się ich do końca wyjaśnić.

Ale na tym nie koniec. Republikański senator Mitt Romney z Utah zaatakował byłego prezydenta Donalda Trumpa za rozpowszechnianie dezinformacji, w tym na temat organizacji FEMA: „Były prezydent Trump powiedział nam, że ludzie w Springfield jedzą psy i koty, a teraz mówi, że pieniądze z FEMA, nasze pieniądze, zamiast pomagać ludziom dotkniętym huraganem, są wykorzystywane do pomocy nielegalnym imigrantom. On po prostu to zmyśla. Jest w stanie wyrzucać z siebie tyle dezinformacji, że Chińczycy muszą się uśmiechać. Jeśli chodzi o wakacje od prawdy, to on wziął najdłuższy urlop”.

Swoją unikalną cegiełkę do tego wszystkiego dołożył wspomniany już Elon Musk, który stwierdził, bez podania źródeł tych informacji, że FEMA blokuje datki na rzecz ofiar huraganu Helene i że władze stanu Północna Karolina przejęły całkowitą kontrolę nad dystrybucją pomocy dla tychże ofiar. Ma to rzekomo umożliwiać nielegalne przywłaszczanie sobie towarów oraz pieniędzy, a skala tego zjawiska jest taka, że szeryfowie w tym stanie grożą aresztowaniem pracownikom FEMA. Oczywiście wszystko to zostało wyssane z bardzo bogatego Elonowego palca.

W tych warunkach wcale się nie dziwię, że Harris zdecydowała się na publiczne piwo z Colbertem. Ja na jej miejscu zdecydowałbym się zapewne na całego sześciopaka, ale już po wyłączeniu telewizyjnych kamer.

Andrzej Heyduk


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama