„Aby wypraszać za wstawiennictwem Najświętszej Maryi Panny dar pokoju, w przyszłą niedzielę udam się do Bazyliki Matki Bożej Większej, gdzie odmówię Różaniec Święty i skieruję do Najświętszej Dziewicy żarliwe błaganie. Proszę wszystkich, aby następny dzień, 7 października [2024], przeżyć jako dzień modlitwy i postu w intencji pokoju na świecie”. W krótkich słowach papież Franciszek wzywa Kościół katolicki do aktywnego włączenia się w duchową walkę o pokój na świecie. Tak, w walkę, tyle, że duchową, bo wojna i pokój dzieją się nie tylko „na powierzchni”.
Zastanawiam się na ile wezwanie Piotra do modlitwy i postu zostanie usłyszane i przyjęte przez świat katolicki. W wielu kościołach zapewne pojawi się jako jedno z niedzielnych ogłoszeń, które niewiele mówią poza suchą informacją. Pojawi się tu i ówdzie na portalach społecznościowych. Wielu jednak albo o nim nie będzie wiedziało, albo zwyczajnie je zignoruje. Niestety tak dzieje się często, a chodzi tu o sprawę niezwykle ważną, która domaga się konkretów. Będąc wczoraj na zakupach w wielkim markecie musiałem włączyć się w tłum ludzi, którzy oblegali ów popularny w Stanach Zjednoczonych sklep wykupując papier toaletowy, wodę i inne produkty. Ta nagła mobilizacja pojawiła się jak zawsze w sytuacji ogłoszonego zagrożenia typu kataklizm lub możliwość jakichś ataków. Wielu ludzi bez zastanowienia uderza w sklepy, by zabezpieczyć się na ewentualny czas kryzysu. Mają na to czas i możliwości. A co mogą powiedzieć tysiące ludzi, którzy tego nie mają, a znajdują się w samym centrum działań wojennych lub w oku kataklizmów? Są zdani na pomoc innych. Oczywiście jest jej sporo, bo jak śpiewał Czesław Niemen: „Lecz ludzi dobrej woli jest więcej. I mocno wierzę w to, że ten świat nie zginie nigdy dzięki nim”. Ten dziwny świat, „gdzie jeszcze wciąż mieści się wiele zła”. Oj dziwny bardzo! Dlatego uważam, że nigdy nie wolno oszczędzać na koniecznej pomocy innym. Ona zawsze się zwraca!
Papież wzywa do modlitwy i postu. Także dzień 7 października wydaje się być nieprzypadkowy. W kalendarzu Kościoła katolickiego obchodzone jest wtedy wspomnienie Najświętszej Maryi Panny Różańcowej. Zostało ono ustanowione w rocznicę bitwy pod Lepanto, we Włoszech, które miało miejsce 7 października 1571 roku. Jak mówi historia, była to jedna z najkrwawszych bitew morskich w dziejach świata, w której zginęło około 40 tysięcy ludzi. Została wygrana przez siły chrześcijańskie i zakończyła zagrożenie turecką ekspansją i prześladowaniami chrześcijan na terenie Italii. Zanim się stoczyła, papież Pius V wezwał wiernych do odmawiania różańca. Zagorzała walka trwała cały dzień. W tym samym czasie ulicami Rzymu kroczyła procesja odmawiając różaniec, prowadzona przez papieża. Na czele procesji niesiono obraz Matki Boskiej Śnieżnej pochodzący z bazyliki Matki Bożej Większej w Rzymie. Do zwycięstwa pod Lepanto przyczyniła się raptowna zmiana kierunku wiatru, która została przyjęta jako cudowna ingerencja Matki Boskiej, a będąca konsekwencją modlitwy różańcowej. To właśnie przed ten obraz pojedzie pomodlić się w niedzielę papież Franciszek. To jest zresztą jego ulubione miejsce modlitwy zawierzenia się Panu Bogu przez wstawiennictwo Matki Bożej. Tam także, w tej bazylice chce być pochowany po śmierci. Dziś wzywa wszystkich wiernych Kościoła katolickiego do modlitwy w intencji zwycięstwa pokoju. A tę modlitwę ma wzmocnić jeszcze post.
Post ma swoją duchową siłę. Nawet jeśli wielu nie chce w to wierzyć i ignoruje ją. Pan Jezus w Ewangelii nie tylko mówi uczniom, że są takie rodzaje złych duchów, które można pokonać jedynie modlitwą i postem, ale sam pokazuje co to znaczy na polu walki duchowej, którą stoczył w czasie 40 dni i nocy na pustyni. Ta walka jest obrazem każdego zmagania, którego człowiek doświadcza w konfrontacji ze złem. Ona jest bez przelewek i może, a nawet kończy się często przegraną. Bo ze Złym nie można pertraktować. Oznacza to początek bycia wkręcanym w sytuacje, które mogą zakończyć się wielkim upadkiem i nieszczęściem, a nawet śmiercią. Przykładów mamy wiele, gdyż sytuacje takie dzieją się obok nas (a może nawet w nas?). To zbyt mało traktować praktykę postu jako wymianę kawałka mięsa na dobrą rybkę lub nabiał w piątki. To zbyt mało nie jeść przed obfitą wieczerzą w Wigilię Bożego Narodzenia. Tu chodzi o coś więcej. W Medjugorje, którego wartość duchowa została ostatnio uznana przez Kościół, gdyż bezsprzecznie jest miejscem żarliwej modlitwy i nawróceń ludzi, odwiedzanym przez miliony wierzących lub poszukujących Boga, Maryja prosi, aby ludzie pościli w środy i piątki o chlebie i wodzie. Post ten ma być bez rozgłaszania wszystkim na lewo i prawo, raczej w ciszy i z miłością do Jezusa i Jego Matki. Praktyka ta stała się elementem „duchowości Medjugorje”, obok Eucharystii, sakramentu spowiedzi, czytania Pisma świętego i odmawiania modlitwy różańcowej. Często bezsilni wobec zła i słabi, niczym młody król Dawid wobec gigantycznego Goliata, mamy wziąć te pięć duchowych „kamieni”, by stawiać się silniejszymi w życiu duchowym i ostatecznie pokonać demona, który od zawsze jest Goliatem próbującym zwyciężyć nad światem. A wracając do postu, to tutaj wystarczy miłość i silna wolna. Mnóstwo świadectw ludzi potwierdza, że modlitwą i postem można wszystko osiągnąć. Można nawet powstrzymać wojny.
Do tego po raz kolejny Apostoł Piotr wzywa wspólnotę Kościoła. Dziś tym Piotrem jest papież Franciszek. On wie, że duchowa mobilizacja może przynieść zwycięstwo w postaci zakończenia wojen, a na tym wszystkim powinno bardzo zależeć. Zatem: do dzieła! Oby to wezwanie nie poszło na marne! W końcu komuś bardzo zależy, żeby tak się stało. Czy na to pozwolimy?
ks. Łukasz Kleczka SDS
Salwatorianin, ksiądz od 1999 roku. Ukończył studia w Bagnie koło Wrocławia, Krakowie i Rzymie. Pracował jako kierownik duchowy i rekolekcjonista w Centrum Formacji Duchowej w Krakowie, duszpasterz i katecheta. W latach 2011-2018 przełożony i kustosz Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej w Merrillville w stanie Indiana. Aktualnie jest przełożonym wspólnoty zakonnej salwatorianów w Veronie, New Jersey.