"Sądzę, że zdajemy sobie sprawę, iż jakkolwiek ważna jest jakaś reakcja (na atak Iranu), to (zarazem) oceniamy, że region naprawdę znalazł się na krawędzi i zachodzą poważne obawy o jeszcze dalej idącą eskalację konfliktu" - oznajmił Campbell podczas wirtualnej konferencji zorganizowanej przez waszyngtoński think tank Carnegie Endowment.
W ocenie Waszyngtonu Teheran, który zaatakował we wtorek państwo żydowskie blisko 200 rakietami, posunął się do działań "zdecydowanie nieodpowiedzialnych", toteż konieczne jest wysłanie mu "informacji zwrotnej" - dodał.
Istnieje jednak ryzyko, że między państwem żydowskim a Iranem "dojdzie nie tylko do wymiany pojedynczych salw, ale też dłuższego konfliktu, który zagrozi nie tylko Izraelowi, ale również naszym interesom strategicznym" - zastrzegł Campbell.
Przyznał, że ataki przypuszczane przez Hezbollah z Libanu były "destabilizujące" dla Izraela, ale ostrzegł przed długim zaangażowaniem państwa żydowskiego na tym froncie.
Wyjaśnił, że administracja USA starała się podkreślić swe wsparcie dla niektórych posunięć Izraela, jednak odnosi się "z prawdziwą rezerwą" do izraelskiej inwazji w południowym Libanie - zwłaszcza gdyby miała się zwiększyć jej skala lub miała się ona przerodzić w długotrwałą operację. (PAP)