Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
czwartek, 21 listopada 2024 07:08
Reklama KD Market

ONZ i szorstka przyjaźń

ONZ i szorstka przyjaźń

Autor: Adobe Stock

Mimo że stosunki polsko-ukraińskie znalazły się ostatnio na zakręcie, polscy politycy w Nowym Jorku konsekwentnie udzielili poparcia Kijowowi podczas dorocznej sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ. Nie znaczy to jednak, że dialog Warszawy i Kijowa stał się łatwiejszy.

W Nowym Jorku prezydent Andrzej Duda przypomniał, że integralność terytorialna Ukrainy musi zostać przywrócona w jej międzynarodowo uznanych granicach. Jego zdaniem powstrzymanie rosyjskiej wojny w Ukrainie jest ważne nie tylko po to, by położyć kres cierpieniom ludzi i ukarać agresora, ale także po to, aby haniebne działania Rosji nie stały się wzorem do naśladowania dla innych.

Szef MSZ Radosław Sikorski wypunktował z kolei rosyjskie kłamstwa i porównał porwania ukraińskich dzieci przez Rosję do zbrodni hitlerowskich Niemiec na dzieciach sowieckich i polskich. Przypomniał także Moskwie o współpracy ZSRR z nazistowskimi Niemcami podczas II wojny światowej.

Mimo kontrowersji związanych z informacjami o ewentualnym spotkaniu Andrzeja Dudy z Donaldem Trumpem (które także miały wątek ukraiński), amerykańskie wystąpienia polskich polityków pokazały, że na arenie międzynarodowej można niezależnie od politycznych afiliacji realizować wspólne interesy. A do takich należy jak najszybsze zakończenie wojny na Ukrainie, ale nie pod dyktatem Rosji. „Zależy nam na tym, żeby wojna na Ukrainie jak najszybciej się zakończyła, żeby powstrzymać rosyjską agresję przeciwko Ukrainie i tutaj podejmujemy cały szereg działań, żeby tak właśnie się stało” – zdefiniował cele polskiej dyplomacji prezydent Duda podczas spotkania z mediami w Nowym Jorku.

Warszawa podtrzymuje poparcie dla Kijowa, mimo że stosunki polsko-ukraińskie nie należą ostatnio do najlepszych. Szorstka przyjaźń to chyba jedna z łagodniejszych ocen sytuacji – bo jeśli użyjemy tego porównania musielibyśmy mówić o szorstkości papieru ściernego. Powodów jest wiele – po stronie polskiej wciąż istnieje oczekiwanie dotyczące rozliczenia się sąsiada ze zbrodni wołyńskiej i wydania zezwoleń na ekshumacje. Przyznanie się do zbrodni przeciwko ludzkości popełnionej przez etnicznych Ukraińców na etnicznych Polakach podczas II wojny światowej jest dla wielu środowisk nad Wisłą warunkiem sine qua non utrzymywania normalnych stosunków między dwoma krajami.
Wcześniej oliwy do ognia dolała wypowiedź byłego już szefa ukraińskiego MSZ Dmytro Kułeby, który podczas wizyty w Olsztynie przypomniał o akcji „Wisła”, w której według jego słów „Ukraińcy zostali przymusowo wygnani z terytoriów ukraińskich”, co wzbudziło emocje w kontekście rzekomych roszczeń terytorialnych. Ukraińcy oficjalnie zdementowali możliwość takiej interpretacji, ale mleko się już rozlało.

Napięcie sięgnęło zenitu, gdy dwa tygodnie temu w Kijowie minister Sikorski zasugerował, że w przyszłości jedną z opcji pokojowych przemian dla Krymu mógłby być tymczasowy nadzór Organizacji Narodów Zjednoczonych. Mandat ONZ umożliwiłby przeprowadzenie obiektywnego lub demokratycznego referendum w sprawie przyszłości półwyspu. Innym punktem zapalnym stało się głośne przypomnienie Sikorskiego, że proces przystępowania Ukrainy do Unii Europejskiej może zająć wiele lat, co odebrano za brak poparcia dla ukraińskiej integracji.

Choć wypowiedź szefa polskiej dyplomacji dotycząca Krymu miała charakter spontaniczny i przedstawiała hipotetyczny sposób na wycofanie wojsk rosyjskich z półwyspu, uwagi te spotkały się z ostrą krytyką MSZ Ukrainy. Kijów zirytowały forma i moment wypowiedzi – Sikorski nie był panelistą na konferencji, na której zabrał głos, a jego wypowiedź odebrano jako podważanie integralności terytorialnej Ukrainy w granicach z 1991 roku. Co więcej wątpliwości wzbudziła sama propozycja oparcia się na Organizacji Narodów Zjednoczonych, bo sceptycyzm co do skuteczności sił pokojowych ONZ jest ogromny nie tylko w Kijowie. Szef polskiej dyplomacji naruszył tu tabu dopuszczając możliwość uznania zmian terytorialnych przez społeczność międzynarodową. Wspominał o tym także prezydent Duda w Nowym Jorku. Ani Ukraina, ani Rosja nie uzyskały strategicznej przewagi w wojnie od czasu inwazji Rosji na pełną skalę w lutym 2022 r. Ewentualne plany zawieszenia broni lub porozumienia pokojowego mogą zamrozić konflikt na obecnych liniach bojowych na Ukrainie, pozostawiając po rosyjskiej stronie ok. 20 procent jej terytorium.

Mimo że prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski wyjechał z USA z obietnicą wsparcia dla „planu zwycięstwa” i dalszej pomocy dla walczącego kraju, doświadczenia ostatnich miesięcy i tygodni pokazują na rozbieżności między oczekiwaniami strony ukraińskiej a rzeczywistością. W tle mamy jeszcze wybory prezydenckie w USA i deklaracje Donalda Trumpa o wycofaniu pomocy dla Kijowa po jego ewentualnym zwycięstwie. Znamienne było, że podczas obecnej wyprawy za ocean nie doszło do spotkania Trump-Zełenski, o co podobno ten drugi zabiegał. Nawet entuzjastycznie proukraiński prezydent Czech Petr Pavel zaczął głośno mówić o konieczności stawiania przez Ukrainę bardziej realistycznych celów, co może być początkiem wywierania nacisku przez sojuszników na zaakceptowanie ustępstw terytorialnych. Okres niepewności jaki czeka teraz Ukrainę może tłumaczyć nerwowość Kijowa, ale nie uzasadnia niechęci do rozwiązania sporów historycznych i prób dyskredytowania szefa polskiej dyplomacji.

Tomasz Deptuła

Dziennikarz, publicysta, ekspert ds. komunikacji społecznej. Przez ponad 25 lat korespondent polskich mediów w Nowym Jorku i redaktor “Nowego Dziennika”.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama