Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
czwartek, 21 listopada 2024 06:35
Reklama KD Market

Módlcie się: Ojcze nasz!

Módlcie się: Ojcze nasz!

Autor: Adobe Stock

Lubię jesień. Podobnie jak wiosnę z budzącą się do życia przyrodą, tak teraz, wrześniowo-październikowe dni i wieczory mają dla mnie swój niepowtarzalny urok. Zapach ziemi, która zrodziła plony, kolorowe barwy opadających jesiennych liści, zamglone poranki, wcześniejsze wieczory. Budzi to we mnie nastrój ciszy, spokoju i jest zaproszeniem do kontemplacji Boga, który jest Ojcem o sercu Matki. To odniesienie do Boga Ojca, ono staje się także bardzo szczególne w mojej codziennej modlitwie. Może dopiero teraz, po latach, odkrywam piękno i głębię słów, których nauczył swoich uczniów Pan Jezus w Ewangelii, kiedy prosili Go, aby nauczył ich się modlić. Powiedział im wtedy: «Kiedy się modlicie, mówcie: Ojcze, niech się święci Twoje imię; niech przyjdzie Twoje królestwo! Naszego chleba powszedniego dawaj nam na każdy dzień i przebacz nam nasze grzechy, bo i my przebaczamy każdemu, kto nam zawini; i nie dopuść, byśmy ulegli pokusie» (Łk 11, 2-4). To słowo: „Ojcze”, miało dla Jezusa szczególne znaczenie. On mówił do Niego: „Abba”, to znaczy: „Tatusiu”! Jeden z moich przyjaciół, ksiądz pochodzący z Kolumbii, przypomina mi o tym często pytając: „Mówiłeś już dziś do Tatusia?”. Albo: „Jak tam rozmowa z Tatusiem?”. Nauczył się nawet po polsku mówić „tatuś”, a mnie to jeszcze bardziej otwarło oczy serca. Tak, Bóg jest moim Tatusiem!

Ciekawe jest to, że zamiast uczenia nas psychologicznych technik modlitwy, Pan Jezus dał nam dokładne słowa modlitwy. „Jezus nie pozostawia nam jednak jakiejś formuły do mechanicznego powtarzania. Jezus podaje nam nie tylko słowa naszej synowskiej modlitwy, ale równocześnie udziela nam Ducha, aby stały się one w nas ‘duchem i życiem’ (J 6, 63)”. Te przekazane nam przez Chrystusa słowa nie są jak książka, którą mamy jedynie przeczytać, ale jak nutowy zapis piosenki, którą mamy zaśpiewać” – przeczytałem w komentarzu do Katechizmu Kościoła Katolickiego, autorstwa Rycerzy Kolumba. Ta modlitwa, jedna z pierwszych, których się uczy chrześcijańskie dziecko, staje się prawdziwą drogą do doskonałości wielu świętych na przestrzeni całej historii Kościoła. Ta modlitwa przypomina także, że Bóg jest nie tylko moim Ojcem, On jest naszym Ojcem, jesteśmy wszyscy zatem rodziną, wspólnotą. Ojciec jest dawcą życia. Bóg Ojciec daje życie nie tylko raz, kiedy się rodzimy, ale daje je zawsze, kiedy zamiera ono w nas, tracimy je i kiedy prosimy w trudnej chwili, aby wzbudził je w nas na nowo. I to jest niesamowite w tej dziecięco-ojcowskiej relacji z Bogiem.

Utrata życia zwłaszcza w wymiarze duchowym wpływa na funkcjonowanie całego człowieka. Może nie zawsze zdajemy sobie sprawę z tego, jak bardzo u podstaw naszego złego samopoczucia, różnych dolegliwości, także fizycznych, leży zamieranie lub brak życia duchowego. W wielu takich sytuacjach terapeuci i lekarze zalecają dziś ludziom medytację, jako drogę do odzyskania równowagi i zdrowia. Wielu ludzi ćwiczy jogę i tym podobne techniki. A my, chrześcijanie, mamy modlitwę „Ojcze nasz”, otwierającą na relację z Bogiem Ojcem, relację, która daje i przywraca życie!

Papież Franciszek mówił w odniesieniu do modlitwy „Ojcze nasz”, że „Jezus nie podaje abstrakcyjnej definicji modlitwy ani nie naucza skutecznej techniki, aby się modlić i coś ‘zyskać’. Natomiast zachęca On swoich uczniów, aby doświadczyli modlitwy, stawiając ich bezpośrednio w łączności z Ojcem, wzbudzając w nich tęsknotę za osobistą relacją z Nim. Na tym polega nowość modlitwy chrześcijańskiej! Jest ona dialogiem między osobami, które się miłują”. Doświadczenie modlitwy, relacja, dialog kochających się osób, to jest coś, co jednak bardzo często jest nam obce, gdyż nie idziemy głębiej, ale zupełnie bez zaangażowania powtarzamy wyuczone formułki. W jednej z rozmów Franciszek podkreślił także czemu tak konieczne jest odmawianie modlitwy „Ojcze nasz”. Mówił, że jest ona szczególnie ważna dzisiaj, kiedy modna stała się modlitwa do Boga kosmicznego, na sposób politeistyczny. „My jednak mamy modlić się do Ojca, bo On towarzyszy nam w drodze, zna całe nasze życie. Jeśli nie rozpoczniemy modlitwy od słowa ‘Ojcze’, płynącego nie z ust, ale z serca, nie będziemy się mogli modlić jak chrześcijanie”.

To bardzo cenne wskazówki. Mieć w sobie to odniesienie: Bóg jest naszym Ojcem, mogę mówić do Niego: Tato, Tatusiu! I wtedy naprawdę bardzo wiele się zmienia. „Przyjdź Panie Jezu. Amen. Przyjdź Duchu Święty. Amen. Prowadźcie mnie do Ojca. Amen” – takiej krótkiej modlitwy po komunii świętej nauczyłem się ostatnio od abp. Adriana Galbasa. I codziennie na mszy, kiedy ją powtarzam, cieszy mnie to, że prowadzi mnie ona do Ojca, Boga Ojca, dającego życie. Tego życia potrzebuję każdego dnia. I po dobrze przeżytym dniu, mam za co wieczorem, kładąc się spać, podziękować mojemu Ojcu-Tatusiowi. To dlatego podstawowym pacierzem jest modlitwa poranna i wieczorna. Ona spina niczym klamra cały dzień, a później noc. To dlatego, kiedy o niej zapomina się i nie praktykuje, zaczyna czegoś brakować. A przecież można się pomodlić rano także w drodze do pracy, szkoły. A wieczorem zanim się położę. Można też modlić się wspólnie i to jest niezwykle cenne, kiedy małżeństwo, rodzina, przyjaciele, są razem także przez modlitwę.

Zbliża się październik, który w tradycji katolickiej jest miesiącem modlitwy różańcowej. Choć wiele osób odmawia różaniec często, nawet codziennie, to jednak październik zaprasza wszystkich do tej modlitwy. Ostatnio usłyszałem przykre, wręcz szydercze słowa na temat różańca. Zabolały mnie. Nic zresztą nowego. Zły nie cierpi tej modlitwy, która nie jest pustą mantrą, ale po ludzku – nam, żyjącym w ciągłym hałasie, pozwala skupić się i ten wewnętrzny wrzask wycisza. Z perspektywy duchowej – uczy ufności, otwartości. Modlitwa ta prowadzi do głębszego poznania życia Jezusa, do kontemplacji Jego drogi, która często tak bardzo może przenikać się z naszą. Jest rozważaniem tajemnic życia Jezusa z Maryją, a nie, jak to zarzucają niektórzy, skoncentrowaniem czy wręcz ubóstwianiem Maryi. To także modlitwa, w której kilkakrotnie odmawiamy „Ojcze nasz”. Może warto zacząć odmawiać różaniec bardziej spokojnie, medytacyjnie, nie zaś automatycznie i bezmyślnie? Może warto wyobrażać sobie sceny, które są treścią poszczególnych tajemnic?

ks. Łukasz Kleczka SDS

Salwatorianin, ksiądz od 1999 roku. Ukończył studia w Bagnie koło Wrocławia, Krakowie i Rzymie. Pracował jako kierownik duchowy i rekolekcjonista w Centrum Formacji Duchowej w Krakowie, duszpasterz i katecheta. W latach 2011-2018 przełożony i kustosz Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej w Merrillville w stanie Indiana. Aktualnie jest przełożonym wspólnoty zakonnej salwatorianów w Veronie, New Jersey.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama