Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 28 września 2024 14:20
Reklama KD Market
Reklama

Potop w Pensylwanii

Fatalna w skutkach, wielka powódź w Pensylwanii rozpoczęła się w piątek 31 maja 1889 roku, po katastrofalnej awarii tamy South Fork, położonej przy południowym rozwidleniu rzeki Little Conemaugh, 14 mil w górę rzeki od miasta Johnstown. Tama pękła po kilku dniach niezwykle ulewnych opadów, uwalniając prawie 15 milionów metrów sześciennych wody. W wyniku tej katastrofy zginęło 2208 ludzi, a szkody oszacowano na 17 milionów dolarów (równowartość 580 milionów dolarów dzisiejszych)...
Potop w Pensylwanii
Powódź w Johnstown, 1889 r.

Autor: Wikipedia.com

Najgłębszy wąwóz

Amerykański Czerwony Krzyż, kierowany wówczas przez Clarę Barton i dysponujący pięćdziesięcioma ochotnikami, podjął akcję niesienia pomocy poszkodowanym. Wsparcie dla ofiar napłynęło z całych Stanów Zjednoczonych i osiemnastu innych krajów. Po powodzi ocaleni ponieśli szereg porażek prawnych, próbując uzyskać odszkodowania od właścicieli tamy. 

Miasto Johnstown zostało założone w 1800 roku przez szwajcarskiego imigranta Josepha Johnsa, w miejscu, gdzie rzeki Stonycreek i Little Conemaugh łączą się, tworząc rzekę Conemaugh. Johnstown zaczęło prosperować wraz z budową głównego kanału Pensylwanii w 1836 roku oraz powstaniem linii kolejowej i fabryki żelaza Cambria w latach pięćdziesiątych XIX wieku. Do 1889 roku przemysł w mieście przyciągnął wielu imigrantów z Walii i Niemiec. Była to rosnąca społeczność, licząca 30 tysięcy mieszkańców.

Wysokie, strome wzgórza wąskiej doliny Conemaugh i góry Allegheny na wschodzie od samego początku stwarzały dla miasta pewne niebezpieczeństwo. Dolina była narażona z powodu spływającej ze zboczy dużej ilości wody pochodzącej z opadów deszczu i śniegu. Teren wokół Johnstown był również zagrożony powodziami ze względu na położenie nad rzekami, których zlewiska w górnym biegu obejmują rozległy zbiornik na płaskowyżu Allegheny. Oprócz tych czynników wzdłuż rzeki zrzucano żużel z pieców hut, by stworzyć więcej terenu pod budowę.

Sztuczne zwężenie koryta rzeki przez deweloperów w celu maksymalizacji potencjału przemysłowego sprawiło, że miasto stało się jeszcze bardziej podatne na powodzie. Rzeka Conemaugh, bezpośrednio poniżej Johnstown, jest otoczona stromymi zboczami na długości około 16 km. Tablica przydrożna przy Pennsylvania Route 56, która biegnie wzdłuż tej rzeki, głosi, iż ten odcinek doliny jest najgłębszym wąwozem rzecznym w Ameryce Północnej na wschód od Gór Skalistych.

Jezioro dla bogatych

Wysoko nad miastem zbudowano w latach 1838-53 tamę South Fork jako część międzystanowego systemu kanałów i zbiorników przeciwpowodziowych. Johnstown leżało w końcowym odcinku kanału zachodniego. Miasto zaopatrywało się w wodę z jeziora Conemaugh, dzięki stworzonej tam zaporze. Ponieważ kolej zastąpiła w pewnym momencie transport barkami, władze Pensylwanii porzuciły kanał i sprzedały go firmie Pennsylvania Railroad. Tama i jezioro były częścią tego zakupu. Z czasem kolej sprzedała je prywatnym przedsiębiorstwom.

Henry Clay Frick stał na czele grupy spekulantów z Pittsburgha, która zakupiła opuszczony zbiornik, zmodyfikowała go i przekształciła w prywatne jezioro wypoczynkowe dla swoich bogatych współpracowników. Wielu z nich miało powiązania biznesowe z koncernem Carnegie Steel. Prace modyfikacyjne obejmowały obniżenie tamy, tak by jej szczyt był wystarczająco szeroki i pozwalał na umieszczenie siatki dla ryb na odpowiedniej wysokości. Robotnicy obniżyli tamę, która miała 72 stopy (22 m) wysokości, o 3 stopy (0,91 m). Uważa się, że te zmiany zwiększyły podatność tamy na zagrożenia. Co więcej, nie wymieniono systemu rur i zaworów, charakterystycznych dla pierwotnej tamy, co oznaczało, że nie było możliwości obniżenia poziomu wody w jeziorze w sytuacji awaryjnej.

Inwestorzy z Pittsburgha zbudowali domki i klub, by stworzyć Klub Wędkarski i Łowiecki South Fork, czyli ekskluzywny, prywatny ośrodek górski. Liczba jego członków – zamożnych przemysłowców, zajmujących się metalurgią, górnictwem i koleją – wzrosła do ponad pięćdziesięciu. Jezioro Conemaugh na terenie klubu znajdowało się na wysokości 450 stóp (140 m) nad Johnstown i miało około 3,2 km długości, 1,6 km szerokości oraz 18 m głębokości. 

Zlekceważone ostrzeżenia

28 maja 1889 roku nad Nebraską i Kansas utworzył się duży obszar niżowy. Zanim dwa dni później układ ten dotarł do zachodniej Pensylwanii, rozwinął się w coś, co można nazwać największą burzą deszczową, jaką kiedykolwiek zarejestrowano w tej części Stanów Zjednoczonych. Oszacowano, że w ciągu 24 godzin w rejonie tym spadło 10 cali (25 cm) deszczu. W nocy z 30 na 31 maja małe strumienie zamieniły się w rwące potoki, wyrywając drzewa i gruz. Linie telegraficzne zostały zniszczone, a linie kolejowe podmyte. Przed świtem poziom wód w rzekach Little Conemaugh i Stoney Creek, które tworzą dopływy rzeki Conemaugh, groził wystąpieniem z brzegów.

Rankiem 31 maja na farmie na wzgórzu tuż nad tamą South Fork prezes Klubu Wędkarskiego i Łowieckiego w South Fork, Elias Unger, obudził się i ujrzał jezioro Conemaugh wezbrane po całonocnych ulewnych opadach. Unger wybiegł na zewnątrz we wciąż intensywnym deszczu, by ocenić sytuację i zobaczył, że woda prawie osiągnęła szczyt tamy. Szybko zebrał grupę ludzi, która próbowała uratować zaporę przez odblokowanie przelewów w miejscu, w którym żelazna krata i uszkodzona siatka na ryby zostały zablokowane gruzem. Inni próbowali kopać rów na drugim końcu tamy, na zachodnim przyczółku, który znajdował się poniżej korony zapory. Pomysł polegał na wypuszczeniu większej ilości wody z jeziora, by zapobiec przelewom w centrum, gdzie tama była strukturalnie najsłabsza. Niestety zabiegi te nie przyniosły spodziewanych rezultatów.

John Parke, inżynier z klubu South Fork, przez chwilę rozważał przecięcie końca tamy w pobliżu przyczółków, gdzie ciśnienie byłoby mniejsze, w celu utworzenia dodatkowego przelewu, ale ostatecznie zdecydował się tego nie robić. Dwukrotnie na rozkaz Ungera pojechał konno do biura telegraficznego w pobliskim mieście South Fork, by wysłać ostrzeżenia do Johnstown, wyjaśniając niebezpieczną sytuację na tamie. Ostatecznie ostrzeżenia te zlekceważono, ponieważ w przeszłości było wiele fałszywych alarmów dotyczących tamy. Większość ludzi uważała, że niebezpieczeństwo nie było poważne.

Unger, Parke i reszta ekipy pracowali aż do całkowitego wyczerpania, by uratować ścianę tamy. Zakończyli swoje działania około 13.30, uznając, że ich wysiłki były daremne i że tamie groziło nieuchronne zawalenie się. Unger rozkazał wszystkim swoim ludziom wycofać się na wzniesienia po obu stronach tamy, gdzie nie mogli zrobić nic innego, tylko patrzeć i czekać. W ciągu dnia w Johnstown sytuacja pogorszyła się, gdy poziom wody na ulicach wzrósł do 3 m, co uwięziło wielu ludzi w ich domach.

Tragiczne 35 minut

Między 14.50 i 14.55 doszło do naruszenia tamy South Fork. W momencie jej przerwania w zbiorniku znajdowało się 14,55 miliona metrów sześciennych wody. Świadkowie powiedzieli później, że całkowite opróżnienie jeziora zajęło zaledwie 35 minut. Pierwszym miastem, które ucierpiało w wyniku powodzi, było South Fork, położone bezpośrednio w dole rzeki, na niewielkim wzniesieniu.

Płynąc dalej w dół rzeki do Johnstown woda zabierała ze sobą drzewa, szczątki domów, zwierzęta i przeróżne śmieci. Pierwszym zaludnionym miejscem, w które uderzyła fala powodziowa, było małe miasteczko Mineral Point. Przy jedynej ulicy we wsi mieszkało około trzydziestu rodzin. Po powodzi w Mineral Point nie było żadnych konstrukcji, żadnej wierzchniej warstwy gleby i żadnego podłoża. Zginęło tam szesnaście osób.

Tuż przed dotarciem do głównej części Johnstown fala powodziowa nawiedziła fabrykę żelaza Cambria w mieście Woodvale, zmiatając wagony kolejowe i drut kolczasty. Spośród 1100 mieszkańców zginęło 314. Pięćdziesiąt siedem minut po przerwaniu tamy powódź dotarła do Johnstown. Mieszkańcy byli zaskoczeni, gdy ściana wody i gruzu runęła w dół, poruszając się z prędkością 40 mil na godzinę i miejscami osiągając wysokość 60 stóp (18 m).

Niektórzy ludzie, zdając sobie sprawę z niebezpieczeństwa, próbowali uciec, biegnąc w stronę wzniesień, ale większość została zalana przez wodę powodziową w domach i miejscach pracy. Ci, którzy dotarli na strychy lub dachy albo zdołali utrzymać się na powierzchni na kawałkach unoszącego się na wodzie gruzu, godzinami czekali na przybycie pomocy.

Po ustąpieniu wód powodziowych stosy gruzu zajmowały powierzchnię 30 akrów (12 ha) i osiągały wysokość 70 stóp (21 m). Usunięcie rumowiska zajęło pracownikom trzy miesiące, co wynikało między innymi z faktu, iż znajdowały się w nim znaczne ilości drutu kolczastego. Badania z 2009 roku wykazały, że natężenie przepływu wody przez wąską dolinę przekroczyło 420 tysięcy stóp sześciennych na sekundę (12 tysięcy m3/s), co jest porównywalne z natężeniem przepływu rzeki Missisipi w jej delcie.

Według danych zebranych przez władze, ciała ofiar znaleziono nawet w Cincinnati w stanie Ohio, choć dopiero w 1911 roku. W powodzi zginęło 99 całych rodzin, w tym 396 dzieci. Jednej trzeciej zmarłych, 777 osób, nigdy nie udało się zidentyfikować, a ich szczątki pochowano na cmentarzu Grandview w Johnstown.

Dochodzenie i raport

5 czerwca 1889 roku, pięć dni po powodzi, Amerykańskie Stowarzyszenie Inżynierów Budownictwa (ASCE) powołało komisję złożoną z czterech wybitnych inżynierów w celu zbadania przyczyn katastrofy. Ostateczny raport w tej sprawie został ujawniony dopiero dwa lata później. Komisja ASCE stwierdziła w nim, że zapora uległaby awarii, nawet gdyby została utrzymana zgodnie z pierwotnymi specyfikacjami projektowymi, jednak później wniosek ten został zakwestionowany. 

Analiza hydrauliczna opublikowana w 2016 roku potwierdziła, że zmiany wprowadzone w tamie przez Klub Wędkarski i Łowiecki South Fork poważnie zmniejszyły jej zdolność do wytrzymywania intensywnych burz i obfitych opadów deszczu. Niektórzy z ocalałych w katastrofie obwiniali członków Klubu Rybackiego i Łowieckiego South Fork za to, co się stało. Jednak klub nigdy nie został pociągnięty do odpowiedzialności prawnej. 

Osoby poszkodowane nie mogły uzyskać w sądzie odszkodowania, ponieważ zamożni właściciele klubu zaprojektowali jego strukturę finansową w taki sposób, że oddzielili od niego majątek osobisty. Ponadto w jakimkolwiek pozwie trudno było udowodnić, iż konkretny właściciel zachował się nieodpowiedzialnie. Chociaż ten pierwszy powód był prawdopodobnie bardziej istotny dla niepowodzenia procesów przeciwko klubowi, ten drugi był szeroko omawiany i szeroko krytykowany w prasie.

Fatalny bilans

Powódź w Johnstown była najgorszym kataklizmem tego rodzaju, jakie nawiedziło Stany Zjednoczone w XIX wieku. Do dziś to największa tragedia, do jakiej doszło w Pensylwanii. Zniszczone zostało 1600 domów, a 4 mile kwadratowe centrum Johnstown zostały całkowicie zdewastowane. Pracując siedem dni i nocy, robotnicy zbudowali drewnianą estakadę, by tymczasowo zastąpić wiadukt Conemaugh, który został zniszczony przez powódź. Kolej przywróciła połączenie z oddalonym o 89 km Pittsburghiem do 2 czerwca. Zaczęto wtedy dostarczać tą drogą żywność, odzież, lekarstwa i inne potrzebne artykuły. 

Powodzie nadal niepokoją Johnstown. Miały one miejsce także w latach: 1894, 1907, 1924, 1936 i 1977. Po powodzi w 1936 roku pogłębiono koryto rzeki Conemaugh i zbudowano betonowe ściany rzeczne. Ściany te przetrwały huragan Agnes w 1972 roku, ale w nocy 19 lipca 1977 roku w mieście spadło na tyle dużo deszczu, że o świcie Johnstown znalazło się raz jeszcze pod wodą, która sięgała nawet 8 stóp (2,4 m). Zagrożenie powodzią istnieje tam nadal, choć jest już znacznie mniejsze niż przed laty.

Andrzej Heyduk


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama