Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 27 września 2024 14:25
Reklama KD Market
Reklama

Gang morderców?

Pod koniec lat 90. ubiegłego wieku amerykańską policję zaalarmowały powtarzające się zgłoszenia o zaginięciu młodych mężczyzn. Najwięcej takich przypadków odnotowano w Montanie, Michigan i Massachusetts, a od początku obecnego stulecia także w Illinois – głównie na terenie metropolii chicagowskiej. Za każdym razem powtarzał się ten sam schemat. Młody, wysportowany mężczyzna znikał w trakcie imprezy ze znajomymi a po kilku dniach jego ciało znajdowano w lokalnym akwenie wodnym...
Gang morderców?

Autor: Adobe Stock

Niewyjaśnione zaginięcia

Na pierwszy rzut oka wszystkie zaginięcia wyglądały na nieszczęśliwe wypadki związane z nadużyciem alkoholu. Jednak nie wszyscy zgadzali się z tą teorią. Emerytowani detektywi z Nowego Jorku – Kevin Gannon i Anthony Duarte oraz profesor Lee Gilberton, wykładowca prawa karnego na St. Cloud State University w Minnesocie, w 2017 roku rozpoczęli śledztwo w sprawie śmierci 45 mężczyzn, do których doszło w jedenastu stanach. Wnikliwa analiza każdego przypadku doprowadziła ich do szokującej konkluzji – być może na terenie Midwestu od lat działa seryjny morderca lub grupa powiązanych ze sobą zabójców. 

Detektywi oparli swoją teorię głównie na dowodach znalezionych w raportach patologów i w badaniach toksykologicznych. Ciała zaginionych, choć zostały znalezione w wodzie po kilku dniach lub nawet tygodniach, były w stanie nieznacznego tylko rozkładu. Według śledczych wszystkie ofiary były gdzieś przed śmiercią przetrzymywane, zanim je zabito i porzucono. Ponadto na ciałach ofiar znajdowały się obrażenia, których nie dało się wytłumaczyć inaczej niż stoczoną walką. Część z nich nie miała wody w płucach, co obalało teorię o utonięciu pod wpływem alkoholu.

Badania toksykologiczne wykazały obecność w organizmach kilku ofiar narkotyku zwanego pigułką gwałtu oraz tabletek na uspokojenie i depresję. Tak było w przypadku zaginionego w Michigan w lipcu 2005 roku 22-letniego Todda Geiba. Wyszedł na spotkanie ze znajomymi, ale w którymś momencie oddalił się od grupy i już nie wrócił. Na jego dryfujące w jeziorze Muskegon zwłoki natrafiono dokładnie trzy tygodnie później. Badania toksykologiczne ujawniły, że przed śmiercią musiał zażyć sporą dawkę leków przeciwdepresyjnych, ale jego rodzice stanowczo zaprzeczyli, by cierpiał na depresję. Nie udało się również odnaleźć lekarza, który by mu je przepisał. Z kolei stan jego ciała wskazywał na to, że znajdowało się w wodzie nie przez ponad dwadzieścia dni, a najwyżej trzy doby. 

Ofiary tajemniczych morderstw: Dakota James, William Hurley, Tommy Booth, Lucas Homan, Brian Welzien i Todd Geib fot. arch. rodz.

Zagadkowe symbole

Detektyw Gannon zwrócił też uwagę na jeszcze jeden element, który łączył tajemnicze zaginięcia – większość z nich miała miejsce w nocy jesienią i zimą. Jeśli rzeczywiście, jak twierdziła policja, były to przypadkowe utonięcia pod wpływem alkoholu, dlaczego nie notowano wzrostu wypadków latem, kiedy zdecydowanie więcej młodych ludzi kręci się nocami po mieście? 

Jednak najciekawsze było odkrycie symbolu uśmiechniętej buźki nakreślonej w pobliżu odnalezionych ciał. Policja sądziła początkowo, że to przypadek. Badania prowadzone przez emerytowanych detektywów wykazały jednak, że choć wizerunek uśmiechniętej buzi powtarzał się zdecydowanie najczęściej, to na przestrzeni lat zidentyfikowano trzynaście różnych symboli, które odnajdowano w różnych miejscach przy zwłokach. 

Wszystkie zebrane przez nieoficjalną komórkę śledczą dowody wystarczyły, by ponownie otwarto niektóre sprawy, mimo że FBI stanowczo zaprzeczyło teorii, jakoby chodziło o zbrodnie popełniane przez seryjnego mordercę. Zdaniem agentów zajmujących się tą sprawą, brak było na tyle jednoznacznych dowodów łączących ze sobą ofiary, aby można było przypisać je działaniom jednego człowieka. 

Denat w rzece Ohio

Od 2017 roku Kevin Gannon i Anthony Duarte przestudiowali 681 podobnych przypadków w całym kraju i doszli do wniosku, że przynajmniej część z nich jest uderzająco do siebie podobna. I choć początkowo wydawało im się, że seria morderstw skończyła się około roku 2009, to jednak badając kolejne przypadki doszli do wniosku, że Uśmiechnięty Morderca nadal popełnia zbrodnie. 

Przyjaciele oraz rodzina opisali 23-letniego Dakotę Jamesa jako inteligentnego, towarzyskiego i powszechnie lubianego człowieka. 25 stycznia 2017 roku przebywał w Pittsburghu w Pensylwanii, gdzie odwiedzał przyjaciół. Około godziny 9.00 wieczorem młodzi ludzie wyszli do baru. W którymś momencie Dakota oddzielił się od znajomych. Uliczna kamera zarejestrowała, jak wychodzi z baru i oddala się jedną z alejek. A potem jakby rozpłynął się w powietrzu.

Czterdzieści dni później jego ciało wyłowiono z Ohio River 10 mil w dół rzeki od miejsca, w którym widziano go po raz ostatni. W raporcie z autopsji stwierdzono, że na jego ciele nie było śladów urazów, co było dość zaskakujące, zważywszy na dystans, jaki ciało musiało pokonać i znajdującą się po drodze tamę. Zastanawiający był również niewielki stopień rozkładu zwłok oraz otarcia na szyi i rękach.

Sprawa zrobiła się jeszcze bardziej tajemnicza, kiedy okazało się, że dwa dni po zaginięciu ktoś korzystał z konta PayPal Jamesa, a w pobliżu miejsca odnalezienia jego zwłok natrafiono na symbol uśmiechniętej buzi. Co więcej, sześć tygodni przed śmiercią Dakota powiedział swojej matce, że po jednej z wizyt w lokalnym pubie czuł się odurzony, ale na szczęście udało mu się wtedy wrócić do kampusu, gdzie mieszkał. Detektyw Gannon uznał to za pierwszą, nieudaną próbę zabójstwa młodego mężczyzny.

Pigułka gwałtu

Wieczorem 8 października 2009 roku 24-letni weteran marynarki wojennej Will Hurley wybrał się z przyjaciółmi na mecz hokejowy. Był z nimi jeszcze znajomy jego przyjaciół. W wiadomościach, które Will wysyłał swojej dziewczynie Claire, pisał, że nieznajomy jest niesympatyczny i dziwny. Czuł się w jego towarzystwie na tyle niekomfortowo, że postanowił wcześniej wrócić do domu. Poprosił Claire, aby jak najszybciej odebrała go z hali widowiskowej.

Umówili się przed głównym wejściem, ale kiedy dziewczyna dojechała na miejsce, Willa tam nie było. Objechała stadion dookoła, a kiedy go nie znalazła, wysłała do niego wiadomość. Will odpisał, że jest przy wejściu i że zaraz rozładuje mu się telefon. Claire przez dłuższy czas kręciła się wokół obiektu, ale nie natrafiła na ślad chłopaka. Znalazła tylko jego zgnieciony kołami samochodów telefon. Natychmiast zawiadomiła policję. 

Sześć dni później przypadkowy przechodzień zauważył unoszące się w rzece zwłoki Willa. Policja uznała jego śmierć za wypadek pod wpływem alkoholu. Jednak Will miał obrażenia twarzy, które – jak stwierdziła patolog sądowy dr Elizabeth Laposata – nie były wynikiem wpadnięcia do wody. Co więcej, w jego organizmie znajdowała się znaczna ilość substancji znanej jako pigułka gwałtu. Zastanawiające było również miejsce odnalezienia ciała. Dryfowało ono 10 mil powyżej miejsca, gdzie Will miał wpaść do rzeki a przecież zwłoki nie mogą płynąć pod prąd. Jakby tego było mało, w pobliżu znaleziono namalowaną uśmiechniętą buzię.


Tajemnicze wypadki w Chicago

Biuro koronera powiatu Cook potwierdziło, że w 2022 roku z rzeki Chicago i jeziora Michigan wyłowiono jedenaście ciał młodych mężczyzn. Sytuacja powtórzyła się w 2023 roku. Peter Salvino, 25-letni doktorant z Northwestern, zniknął 17 grudnia po wyjściu z imprezy w Lincoln Park. Jego ciało znaleziono trzy dni później. Krzysztof Szubert, 21-letni polski biznesmen, zaginął 3 grudnia po opuszczeniu imprezy w River North. Jego zwłoki wyłowiono z jeziora cztery dni później. Zaginięcie Anthony’ego Ruckera zgłoszono 13 lutego, a policja w Chicago odnalazła jego ciało trzy dni później w rzece Chicago, w pobliżu bloku przy 3700 South Pulaski Road.

Na początku marca ciało Daniela Elkintona zostało znalezione w rzece Kishwaukee. W połowie kwietnia w rzece Chicago znaleziono zwłoki zaginionego kilka dni wcześniej Richarda Garcii a już dwa tygodnie później zaginął młody marynarz Seamus Gray. Jego ciało również znajdowało się w wodzie. Pomimo powtarzającego się schematu policja uznała, że brak jest przekonujących dowodów łączących wszystkie przypadki. Uznano, że wszystkie zgony to nieszczęśliwe wypadki lub samobójstwa.

Zespół emerytowanych detektywów nie zdołał jeszcze zbadać wszystkich przypadków z Illinois. Jednak już na podstawie wstępnej analizy śledczy z Nowego Jorku twierdzą, że wydają się one pasować do poprzednich zbrodni. Detektywi uważają, że mordercą nie jest jeden człowiek, ale cała grupa powiązanych ze sobą seryjnych zabójców. Jeśli wierzyć tej teorii – gang morderców może wciąż grasować również po ulicach Wietrznego Miasta. 

Maggie Sawicka


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama