Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
czwartek, 14 listopada 2024 09:03
Reklama KD Market

Bezsilność

Bezsilność
Lądek Zdrój fot. Maciej Kulczynski/EPA-EFE/Shutterstock

Od kilku dni uczestniczę w przeżyciach ludzi w Polsce, których dotknęła klęska żywiołowa powodzi. Mam swój szczególny powód. Mój dom rodzinny także stoi w wodzie i mimo że opady deszczu już dawno się skończyły, a w wielu miejscach woda opada, w przypadku mojego domu jest gorzej. Stoi on na terenie wciąż eksploatowanym przez kopalnię węgla, co powoduje, że tamtejsze posesje znajdują się w niecce, w której łatwo tworzy się staw. Sytuacja jest rzeczywiście bardzo trudna. Stare fundamenty domu jak gąbka nasiąkają wodą, co grozi temu, że dom może być nie do użytku. W tym wszystkim przerażenie mojej mamy i bezsilność siostry i brata. Z jednej strony wobec żywiołu, z drugiej zaś wobec niewystarczających działań ze strony lokalnej władzy. To jednak tylko cząstka dramatu.

Ogromny dramat dzieje się w miejscowościach, gdzie ludzie w jednej chwili stracili wszystko. Wielka woda pozbawia ich domów, mieszkań, plądrując co tylko napotka na swojej drodze. Łzy i ból tych ludzi mówią same za siebie. Za tym wszystkim kryje się też wiele uzasadnionej złości i ta przerażająca bezsilność połączona z pytaniem, jak długo to wszystko potrwa i co będzie później, kiedy się to skończy. Mało powiedzieć, że współczuję tym ludziom. Jestem z nimi w ich doświadczeniach i czuję to, co oni przeżywają. Dramaty takie, jak ten pozostawiają na długo rany, w których wiele jest też strachu i niepewności.

Sytuacje takie jak ta, która dzieje się w południowo-zachodniej Polsce i w przylegających krajach pokazuje z jednej strony wielkość i niebezpieczeństwo żywiołów, a z drugiej strony przypomina nam, ludziom, że wobec świata przyrody powinniśmy być bardziej pokorni. Woda okazuje się być szczególnie niebezpiecznym żywiołem. Nikt nie zatrzyma jej rwących potoków. Wiedzą dobrze o tym także ludzie z gór, gdzie wiosenne roztopy pokazują, jak rosną w potęgę potoki i strumyki. Dobrze jest, kiedy w poszczególnych krajach przygotowuje się miejsca, które mogą okazać się kołami ratunkowymi w razie nadejścia kataklizmu. Takim okazuje się być w Polsce zbiornik „Racibórz Dolny”, którego budowa była ponoć swego czasu mocno krytykowana. Dzisiaj widać, jak to przedsięwzięcie działa w ochronie ludzi i ziemi. To są bez wątpienia inwestycje, które powinny być planowane i realizowane na bieżąco. Jest jednak coś jeszcze bardzo istotnego, o czym nie pamięta się na co dzień w życiu, a co powinno być czymś istotnym w mentalności ludzi, wręcz jakimś stałym podejściem. Chodzi mi o szacunek dla stworzenia, dla ziemi, na której żyjemy i która jest naszym wspólnym domem.

Kiedy w 2015 roku papież Franciszek, zaledwie dwa lata po wyborze na Stolicę Piotrową napisał encyklikę „Laudato si”, „poświęconą trosce o wspólny dom”, od razu pojawiły się głosy krytyki i kpin. Zarzucano papieżowi, także w Polsce, że zajmuje się sprawami niepotrzebnymi, drugorzędnymi, zamiast dotykać kwestii słabnącej wiary ludzi w Boga. Papież z Argentyny wiedział jednak dobrze, co robi. Podobnie, kiedy zwoływał Synod Biskupów dotyczący Amazonii, będącej „zielonymi płucami świata”, a ostatnio pisząc dokument poświęcony sytuacji klimatycznej pt. „Laudate Deum”, a będący niejako kontynuacją pierwszej encykliki. Trzeba powiedzieć, że papież jest w tej myśli bardzo konsekwentny, pomimo kpin i nieprzyjęcia, z jakimi w wielu miejscach świata, także w Polsce, się spotyka.

„Pochwalony bądź, Panie mój, śpiewał święty Franciszek z Asyżu. W tej pięknej pieśni przypomniał, że nasz wspólny dom jest jak siostra, z którą dzielimy istnienie, i jak piękna matka, biorąca nas w ramiona: ‘Pochwalony bądź, mój Panie, przez siostrę naszą, matkę ziemię, która nas żywi i chowa, wydaje różne owoce z barwnymi kwiatami i trawami” – tymi słowami papież Franciszek rozpoczynał swój dokument. Zaraz też nakreślił istotny motyw powstania tego listu: „Ta siostra protestuje z powodu zła, jakie jej wyrządzamy nieodpowiedzialnym wykorzystywaniem i rabunkową eksploatacją dóbr, które Bóg w niej umieścił. Dorastaliśmy myśląc, że jesteśmy jej właścicielami i rządcami uprawnionymi do jej ograbienia. Przemoc, jaka istnieje w ludzkich sercach zranionych grzechem, wyraża się również w objawach choroby, jaką dostrzegamy w glebie, wodzie, powietrzu i w istotach żywych. Z tego względu wśród najbardziej zaniedbanych i źle traktowanych znajduje się nasza uciskana i zdewastowana ziemia, która «jęczy i wzdycha w bólach rodzenia» (Rz 8, 22). Zapominamy, że my sami jesteśmy z prochu ziemi (por. Rdz 2, 7). Nasze własne ciało zbudowane jest z pierwiastków naszej planety, jej powietrze pozwala nam oddychać, a jej woda ożywia nas i odnawia”.

Czy nie jest to motyw wystarczający, aby obudzić w sobie to, co papież nazwał „nawróceniem ekologicznym”? Aby popatrzeć na ziemię zupełnie z innej, z Bożej perspektywy jako na dzieło stworzenia, dom, który Stwórca podarował człowiekowi? Słusznie twierdzi się, że „aby naprawdę zrozumieć przesłanie papieża Franciszka, należy przeczytać Laudato Si’ więcej niż jeden raz.” I dodam, nie tylko przeczytać, ale przemodelować myślenie tak osobiste, jak i ogólnospołeczne. Do wspomnianego „nawrócenia ekologicznego” należą według papieża: „modlitwa i kontemplacja, uczenie się o środowisku naturalnym, przestrzeganie dnia odpoczynku oraz odchodzenie od materializmu związanego z kulturą konsumpcyjną. Krok tak prosty jak dziękczynienie podczas posiłku może przypominać nam o ekologii integralnej i naszej indywidualnej relacji z Bogiem, naturą i innymi ludźmi.”

Można by cytować więcej. Nie o to jednak chodzi. Zachęcam do odkrycia tej lektury oraz do kierowania się jej wskazaniami. To prawda, w wielu sytuacjach jesteśmy i pozostaniemy bezsilni. Nie znaczy to jednak, że nie możemy z wielką pokorą i miłością korzystać i tworzyć dom, który nam został podarowany. To wiele może zmienić, naprawdę. Widzimy bowiem, jak dziejące się sytuacje odsłaniają nasze ludzkie zaniedbania, zaśmiecania, szalone eksploatowanie z wyłączeniem jakiegokolwiek myślenia. Kiedy jednak, jak w mojej miejscowości stawy retencyjne zasypuje się, aby stworzyć miejsca rekreacyjne, to cóż tu wiele mówić. Pozostaje bezsilność wobec tych, dla których pieniądz i przyjemność są ważniejsze niż życie.

ks. Łukasz Kleczka SDS

Salwatorianin, ksiądz od 1999 roku. Ukończył studia w Bagnie koło Wrocławia, Krakowie i Rzymie. Pracował jako kierownik duchowy i rekolekcjonista w Centrum Formacji Duchowej w Krakowie, duszpasterz i katecheta. W latach 2011-2018 przełożony i kustosz Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej w Merrillville w stanie Indiana. Aktualnie jest przełożonym wspólnoty zakonnej salwatorianów w Veronie, New Jersey.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama