Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 23 listopada 2024 02:04
Reklama KD Market

Lekarstwo przyjaźni

Lekarstwo przyjaźni
fot. Adobe Stock

Mój serdeczny przyjaciel z Polski, który odwiedził mnie w ostatnich tygodniach w drodze na lotnisko, napisał: „Bo podróże są po to, żeby z nich wracać, a Przyjaciele po to, żeby za nimi tęsknić…” Bardzo prawdziwe słowa. Tym bardziej kiedy przyjaciele są szczerzy i w pewnym momencie stają się niczym lustro, w którym można zobaczyć samego siebie prawdziwego, takim, jakim się jest. Dlatego pozostaje tęsknota do takich osób, zwłaszcza jeśli żyją daleko. Ich obecność i czas spędzony razem jest dobrym ładowaniem baterii wewnętrznych, które nie tylko dają potrzebną energię do życia, ale także motywację do działania.

W Piśmie świętym można znaleźć sporo cytatów o przyjaźni. Są także opisane konkretne historie przyjaźni. Wszystkie one pokazują tę szczególną przyjaźń, którą Bóg chce nawiązać z człowiekiem. Zdanie z Księgi Przysłów: „Przyjaciel kocha w każdym czasie, a bratem się staje w nieszczęściu” (Prz 17,17) często pojawia się na różnych kartkach adresowanych do przyjaciół. Szczególne jednak są słowa Pana Jezusa, w których deklaruje: „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich. Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję. Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni pan jego, ale nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego” (J 15, 13-15). Przyjaźń jest zatem nie tylko czymś dobrym, ale także potrzebnym. Zależy wszystko jednak od tego, jak się do niej podchodzi, jak się rozumie i czy nie jesteśmy podszyci egoizmem, który niestety w którymś momencie prowadzi do ruiny każdą relację. Ludzie często mówią o tym, że mają wielu znajomych, czy mają też pośród nich takich, którzy są prawdziwymi przyjaciółmi, na dobre i złe?

Dotykam dziś tego tematu nie po to, by skomponować kolejną „odę do przyjaźni” pełną pustych frazesów i tęsknot. Chciałbym zatrzymać się na tym, jak bardzo potrzebne są szczere rozmowy, w których można podzielić się swoim życiem, ale także usłyszeć coś na swój temat, nawet jeśli to coś jest trudne i może zaboleć. Jest przecież tak, że jeśli kogoś kocham, zależy mi na nim, na jego dobru, szczęściu i powodzeniu, jeśli jesteśmy przyjaciółmi, nie mogę być obojętny także na to, co dla mojego przyjaciela jest dzisiaj trudne. Nie chodzi o to, żeby tylko chwalić, głaskać i mówić, że wszystko jest „okej”. Czasami trzeba dotknąć także spraw trudnych. A przecież każdy chyba raz po raz zmaga się z jakimiś trudnościami, a z niektórymi nawet od wielu lat. Wtedy, w takich momentach „lustro”, którym jest rozmowa z przyjacielem, bratnią duszą, może być pomocą wręcz nieocenioną. Dlatego nie trzeba się tego bać, by być szczerym, warto ufać i to zaufanie w sobie wzmacniać. Warto rozmawiać dzieląc się życiem nie cudzym, ale swoim własnym.

Okazuje się, że motywacja i energia do działania płynące z przyjaźni mogą być silne i skuteczne. Trzeba z nich jak najdłużej korzystać. W życiu szybko okazuje się, że najtrudniejszą walką, którą człowiek musi raz po raz stoczyć, jest walka o samego siebie. Niestety często sobie odpuszczamy, próbujemy uciec przed tym, o czym wiemy, że jest naszym problemem. Kryjemy też to, co nas boli, udając, że wszystko jest dobrze. Po co? Żeby dalej i bardziej bolało? Żeby tkwić w nieskończoność w niepoukładaniu? To prawda, nie każda bitwa należy do wygranych. Czasami przegrywamy. Nie po to jednak, żeby nic z tym nie robić. Trzeba (koniecznie!) od razu się za to zabierać. Nie tkwić w smutku, bólu i poczuciu porażki, ale wstawać, otrząsnąć się i iść do przodu. Trzeba czasem dosłownie poczuć złość na samego siebie, a nieraz także wstyd, żeby zdecydować się, że się nie poddaję, tylko idę dalej. W takich chwilach potrzebny jest także przyjaciel. Trudno walczyć samemu, ważne jest wsparcie. Potrzeba nie tyle ugłaskania, ale usłyszenia czegoś, co zmotywuje do tego, by następnej bitwy, która przyjdzie w chwili słabości, nie przegrać. To jest możliwe, jeśli tylko jest się szczerym i to do bólu, najpierw wobec siebie samego, a także wobec osoby, która jest moim przyjacielem.

Czy mam przyjaciela? Czy jestem czyimś przyjacielem? Takim na dobre i złe? Czy możesz powiedzieć, że twój współmałżonek jest także twoim najlepszym przyjacielem? Oby tak było! Przyjaźni potrzebuje każdy. Nawet jeśli dzielą nas odległości. Dziś nie jest trudno komunikować się ze światem w czasie realnym. Także spotkania po przerwie stają się piękne i owocne. Zwłaszcza, kiedy się za tymi przyjaciółmi tęskni. Myślę także o tym, jak ludzka przyjaźń może pomagać w odkryciu Przyjaciela, którym dla każdego człowieka chce być Bóg. Ojciec, który przekazał wszystko swojemu Synowi, Jezusowi Chrystusowi. To w Jezusie możemy doświadczać tej naprawdę szczególnej i bezwarunkowej przyjaźni. Bardzo często odkrywam, jak brakuje mi nieraz i jak tęsknię za chwilami ciszy przed Najświętszym Sakramentem w kościele czy kaplicy. Jak potrzebne są one i w chwilach radości, zwycięstw, a także w chwilach smutku i porażek. Ile siły dają takie spotkania! A kiedy jeszcze skorzystam ze spowiedzi, to już w ogóle motywacja idzie w górę i chce mi się na nowo żyć. To nie są puste „reklamy”. Wiem, o czym mówię i szczerze dzielę się z każdym, kto te wynurzenia i obserwacje czyta. Potrzeba odwagi, żeby wśród „znajomych” znalazł się także przyjaciel. I żeby odpowiedzieć kiedyś na zaproszenie do przyjaźni z Panem Bogiem.

„Wierny przyjaciel jest lekarstwem życia; znajdą go bojący się Pana” (Syr 6,16). Apel jest taki: Nie bójmy się przyjaźni! Szczerości, dzielenia się życiem, spędzania czasu razem. Także tego, by czasem poprosić: „Bądź moim lustrem”, pomóż mi zobaczyć w sobie to, co muszę poprawić i z czym stoczyć walkę. I wygrać.

ks. Łukasz Kleczka SDS

Salwatorianin, ksiądz od 1999 roku. Ukończył studia w Bagnie koło Wrocławia, Krakowie i Rzymie. Pracował jako kierownik duchowy i rekolekcjonista w Centrum Formacji Duchowej w Krakowie, duszpasterz i katecheta. W latach 2011-2018 przełożony i kustosz Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej w Merrillville w stanie Indiana. Aktualnie jest przełożonym wspólnoty zakonnej salwatorianów w Veronie, New Jersey.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama